Prawdy sprzedać się nie da

Beata Strumpf/Głos Ludu

publikacja 24.11.2010 11:16

"Ekumenia jest sprawą duchową a nie dyplomacją, więc bez modlitwy nic nie zdziałamy" mówi Biskup Senior Śląskiego Kościoła Ewangelickiego ks. Władysław Volny w rozmowie z Beatą Strumpf, zamieszczonej w polskiej gazecie wychodzącej w Czeskim Cieszynie p.t.: “GŁOS LUDU – Głos Polaków w Republice Czeskiej”

Prawdy sprzedać się nie da Bp Władysław Volny

Bp Vladislav Volny – w latach 1991 – 2006 biskup ŚKEAW, w latch 1999 – 2005 przewodniczący Rady Ekumenicznej w Republice Czeskiej, członek wielu międzynarodowych organizacji kościelnych, odznaczony Zasłużonym Krzyżem Czeskiego Ministra Obrony (2003r), oraz Kawalerskim Krzyżem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej (2005r.). Obecnie biskup senior oraz pastor najmniejszego zboru ŚKEAW w Stonawie.

 

Kościół w Polsce przechodzi dziś kryzys. Spory związane z "krzyżem smoleńskim", z komisją majątkową czy z kwestią in vitro, to tylko niektóre ze spraw, które spowodowały spadek zaufania Kościoła. A z czym borykają się Kościoły zaolziańskie, Kościoły w Czeskiej Republice?

Wydaje mi się, że Kościół w Polsce za bardzo wtrąca się do polityki. Kościół powinien przede wszystkim służyć i swoim przykładem wnosić światło do decyzji, które podejmuje rząd czy państwo. W innym wypadku Kościół może tylko stracić.

Jeżeli zaś chodzi o Kościoły w Czeskiej Republice, to swoje największe kryzysy przeżywały one po zmianach politycznych. Na ich czele stali wówczas ludzie, którzy związani byli z minionym systemem politycznym, co z kolei powodowało, że w Kościołach rodziły się liczne ruchy oddolne, które chciały doprowadzić do zmian swych wewnętrznych struktur. Najlepiej chyba wyszedł z tego Kościół Rzymsko-Katolicki. Dzięki Bogu czasy te są już za nami.

Dzisiaj Kościoły w Czeskiej Republice w jakiś sposób powielają problemy, z którymi walczy Kościół na całym świecie. Głównie te z zakresu teologii moralnej, czyli kwestia ordynacji kobiet czy par homoseksualnych. To są sprawy, z którymi poszczególne Kościoły muszą się uporać. I wewnątrz każdego Kościoła ścierać się będą ruchy bardziej liberalne i konserwatywne, wówczas w naturalny sposób powstawać będą napięcia i spory, i tego jesteśmy świadkami w czeskiej ekumenii.

Również w naszym Kościele, Śląskim Kościele Ewangelickim A.W., choćby problemy ekumeniczne są i będą kwestiami spornymi na płaszczyźnie konserwatywno-liberalnej. Należy jednak pamiętać, że drogą do ich rozwiązania nie powinny być kroki zmierzające w kierunku zrywani kontaktów z innymi Kościołami, lecz wzajemna życzliwość w wyjaśnianiu i ukazywaniu granic, których nie wolno nam przekroczyć.

Nasz Kościół ma jeszcze jeden dodatkowy problem, a mianowicie chodzi o stosunki czesko-polskie. I tutaj rolą Kościoła jest nade wszystko budowanie klimatu zgody, pojednania, wzajemnego poszanowania i tolerancji. Czesi powinni być w stosunku do Polaków wielkoduszni   i wpływać na środowisko tak, aby wszelkiego rodzaju napięcia łagodzić, a najlepiej usuwać powody tych napięć, pamiętając o historii, o tym, że ten Kościół w jego początkach tworzyli Polacy.

Ostatnie statystyki potwierdzają, że spada liczba członków Kościoła Husyckiego, a rośnie Kościoła Czesko–Braterskiego. Z czego to może wynikać, że jeden kościół traci a inny zyskuje? Dlaczego tak się dzieje?

Bardzo ważne są dwie rzeczy. Pierwsza, by kościół był świadom swej tożsamości, tego z jakich korzeni wyrósł, żeby umiał sobie odpowiedzieć na pytanie: kim jesteśmy? Druga sprawa to płaszczyzna, jak ową świadomość zaszczepiać do tego ciągle zmieniającego się świata. Jak widać Kościół Czesko–Braterski radzi sobie z tym bardzo dobrze. W ramach tego Kościoła powstał nowy ruch, jeżeli można go tak nazwać, który chce nawiązywać do korzeni luterskich.

Kościół Czesko–Braterski, jak wiemy, jest kościołem unijnym i niekiedy odnosi się wrażenie , że jego teologia jest taka jednokolorowa, kalwińska, niereformowana. Tymczasem w ostatnich latach można się wyraźnie przekonać, że w tym Kościele żywa jest i tradycja luterska, która wyraźnie go wzbogaciła. Kościół Czesko–Braterski stał się także członkiem Światowej Federacji Luterańskiej.

Trzeba też dodać, że obecnie ten właśnie Kościół wywiera wpływ na społeczeństwo i politykę. Członkami tego Kościoła i jego sympatykami są ludzie z dziedziny kultury, nauki, polityki, co nie jest bez znaczenia w świecie, w którym media mają ogromne wypływy.

W takim kraju jak Czeska Republika, gdzie mamy 6 mln ateistów, ekumenizm i jedność Kościołów chrześcijańskich zajmują ważne miejsce. Tymczasem, np. obecny biskup Śląskiego  Kościoła Ewangelickiego A.W. nie podpisał Karty Ekumenicznej. Czy taka postawa nie szkodzi wizerunkowi chrześcijaństwa?

Bez wątpienia w Państwie, które jest tak bardzo zlaicyzowane, chrześcijanie mogą wydać dobre świadectwo tylko wtedy, kiedy w zasadniczych rzeczach dążą do jedności. Zawsze każde napięcie, czy wysyłanie jakiegoś fałszywego sygnału nie jedności i wzajemnej nietolerancji jest skandaliczne. Wręcz szkodliwe dla chrześcijaństwa, jest działaniem na szkodę Ewangelii, bo właściwie zaprzeczamy temu, co Kościół głosi.

Ubolewam nad tym, że Karta Ekumeniczna nie została przez   nasz Kościół podpisana. Tym samym wysłaliśmy sygnał, którego czeska ekumenia zupełnie się nie spodziewała. Uważam jednak, że na ogół członkowie naszych Kościołów uczą się żyć razem i mamy naprawdę piękne przykłady współpracy ekumenicznej w ramach parafii czy zborów, i pomimo tego czy jakiś dokument został czy też nie został podpisany, ludzie znajdują drogę do siebie.

Z własnych doświadczeń mogę powiedzieć, że w zborze, w którym pracuję jesteśmy w bardzo dobrych relacjach z parafią katolicką. Współpraca ta oparta jest na bazie wzajemnego zaufania i ze strony parafian i zborowników otrzymujemy bardzo duże wsparcie. Wszystko to ma naprawdę bardzo dobry wpływ na społeczności obu Kościołów.

W swoim ostatnim wywiadzie „ Kościół nie jest sam dla siebie” opolski biskup Andrzej Czaja stwierdził: „za dużo czasu, energii i siły poświęcamy polemikom, a za mało zajmujemy się orędziem Ewangelii”, stwierdzenie to uważa ksiądz biskup za słuszne?

Bardzo słuszne. Ostatecznie o to nam przecież chodzi i chodzić powinno o Ewangelię. Ewangelia to nic innego jak radosne poselstwo o Bożej miłości, o ratunku w Jezusie Chrystusie. Jeżeli zatem w tej dziedzinie jest jedność pomiędzy kościołami, to przekazujemy tę najważniejszą rzecz, sedno chrześcijaństwa. Przecież po tym poznają, że jesteśmy uczniami Pana Jezusa, jeżeli nawzajem będziemy się miłować.

Bardzo ważne jest wzajemne zaufanie i nawiązywanie do tego, co mamy wspólne. Otwartość i poszanowanie wiary, tradycji współbraci w innym kościele nie jest przecież wyrzeczeniem się swojej tożsamości. Wielki teolog protestancki Karl Barth powiedział: „wierzymy wprawdzie trochę inaczej, lecz wierzymy w Jednego”. Częścią składową ekumenii jest także wzajemna szczerość, czasem trzeba też z miłością powiedzieć: takiego poglądu, niestety dzielić z wami nie mogę. Tam gdzie jest miłość i zaufanie i takie słowa nie będą wcale dzielić, lecz będą na swój sposób budować jedność w różnorodności.

A należy zatem co robić, jakie działania podejmować, by ta ciągle jeszcze spękana i skłócona społeczność chrześcijańska chciała ze sobą lepiej współpracować?

Uważam, że droga, aby Kościoły znalazły jedność w sferze dogmatyki jest bardzo trudna i to trzeba pozostawić gremium fachowców, teologów, fakultetom teologicznym itp. Ale my. „na dole” pomiędzy parafiami, jeżeli urządzamy wspólne nabożeństwa, jeżeli uczymy ludzi współżyć, podkreślamy, to co wspólne, budujemy jedność. Mam tutaj na myśli Kościół ewangelicki i katolicki. Oba te Kościoły mają przecież 2000 lat wspólnej historii.

Mamy wspólnych świadków wiary pierwszego Kościoła, wspólną historię do reformacji. Tylko 500 lat od reformacji nas różni, a te 1500 lat to wspólny mianownik. Z tego musimy czerpać, ale przede wszystkim trzeba się wspólnie modlić. Do tego powinny służyć Tygodnie Modlitw za Jedność Chrześcijan, czy aliancyjne tygodnie modlitw, szkoda, że nie wszędzie tak się dzieje. Ekumenia jest sprawą duchową a nie dyplomacją, więc bez modlitwy nic nie zdziałamy.

A jak o tym mówić. Media np. podporządkowane są prawom wolnego rynku. Kościół posługuje się zupełnie innymi kategoriami. Być może z góry skazany jest na klęskę, skoro to, o czym mówi, nie daje się sprzedać?

Wpływu świata na Kościół nie da się uniknąć. Nie myślę tutaj o wpływie w sensie negatywnym. Kościół powinien dostosować się, a raczej korzystać z różnych metod medialnych, metod pracy, aby swoją misję głosić. Ewangelii do świata dostosować się nie da. Tam zawsze będzie powstawało napięcie pomiędzy spojrzeniem sekularnym, świeckim, a spojrzeniem Kościoła.

Prawdy, tożsamości sprzedać się nie da. Nie można sprzedać tego, co jest zasadniczym poselstwem Kościoła. Kościół ma dawać świadectwo tym, co przeżył, kim jest, dokąd idzie. Powinien mieć pewną wizję. To jest posłannictwem Kościoła. Kościół jednak winien także uczyć się od świata metod, jak swoje poselstwo nieść, jak przekazywać je współczesnemu światu. Nie możemy mówić do świata językiem sprzed 50 lat, bo nikt nas nie będzie rozumiał.

Musimy wsłuchiwać się w świat, aby wiedzieć i widzieć czym świat żyje, jakie świat ma trudności, jakie problemy, aby wnosić w nie swoje światło, światło Ewangelii.

Głos Ludu, nr 131 (listopad 2010)