publikacja 20.01.2022 00:00
Za oknami dziki taniec sikorek, które częstują się smakołykami w karmniku. A dalej? Morze lasów i rozległy zmrożony rozległy masyw Śnieżnika. Witajcie w sanktuarium na Iglicznej!
HENRYK PRZONDZIONO /FOTO GOŚĆ
Spoglądamy z góry na szachownicę pól, klocuszki domków i nitki szos. Na Wilkanów, Bystrzycę i majaczące na horyzoncie czeskie góry. „Piękne!”, „Výborné!”, „Schöne!” – słychać od wieków na Iglicznej.
Wspinamy się na wysokość 845 m n.p.m. Choć to połowa stycznia, mamy wrażenie, że wyruszyliśmy barwną jesienią, a przychodzimy zimą. Bledną kolory, a pod nogami pojawia się biały puch. Docieramy się do sanktuarium Maryi Śnieżnej pod szczytem góry Igliczna.
W samo południe
Najlepiej przyjść tu na dwunastą. Na Mszę Świętą.
– I jak się pracuje w jednym z najpiękniejszych miejsc w Polsce? – Przyzwyczajam się – uśmiecha się ks. Wojciech Iwanicki (właściwy człowiek na właściwym miejscu; o górach, w które często się zapuszcza, może opowiadać z błyskiem w oku godzinami. Stał już powyżej 7 tysięcy metrów, więc Igliczna jest dla niego pagórkiem. Jest tu gospodarzem dopiero od kilkudziesięciu dni. Trafił w to miejsce z Ząbkowic Śląskich i musiał szybko przestawić się na leśno-górską rzeczywistość).
czytaj dalej pod zdjęciem
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.