Rosyjska Cerkiew nie służy Chrystusowi

GN 18/2022 |

publikacja 05.05.2022 00:00

O istocie i źródłach rosyjskiego despotyzmu oraz podporzą­dko­waniu Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego imperialnym działaniom władców Rosji mówi prof. Andrzej Nowak.

Rosyjska Cerkiew nie służy Chrystusowi Miłosz Kluba /Foto Gość

Bogumił Łoziński: W swojej najnowszej książce „Polska i Rosja. Sąsiedztwo wolności i despotyzmu X–XXI w.” stawia Pan Profesor tezę, że dominującą formą władzy w Rosji od początków jej istnienia jest despotyzm. Co jest jego istotą?

Prof. Andrzej Nowak: Celnie oddaje to motto, wybrane przeze mnie do tej książki, z wiersza wielkiego rosyjskiego poety romantycznego Michała Lermontowa, który z tradycją despotyczną polemizował. Zwięźle i poetycko opisał ją słowami: „Niech będę niewolnikiem, ale niewolnikiem cara wszechświata”. Niewolnik, poddany tego systemu, otrzymuje swoistą rekompensatę w postaci pociechy, że służy najsilniejszemu władcy na świecie, który podbija kolejne narody. W ten sposób zniewolenie wewnętrzne uzasadnia się sukcesami w rozszerzaniu imperium.

Jak zatrzymać imperium, które opiera się na takim mechanizmie?

W momencie, gdy Rosja przestaje podbijać, jest zahamowana w swojej ekspansji, napotyka opór, którego nie może przełamać, następuje kryzys wewnętrzny. Autorytet cara, despotycznej władzy zaczyna się kruszyć, bo nie może się ona wylegitymować wobec swoich poddanych kolejną zdobyczą. Przykładem takiej sytuacji jest odwilż posewastopolska po klęsce Rosji w wojnie krymskiej w latach 1853–1856, gdy nastąpiła epoka reform przynajmniej częściowo liberalizujących system carski w II połowie XIX wieku. Taki proces nastąpił także po klęsce Związku Sowieckiego w zimnej wojnie, co sprowokowało rozpad tego państwa w 1991 r. Nadzieje na reformę w czasach Jelcyna to reakcja na to, że imperium nie było w stanie niczego podbijać, przeciwnie – musiało rezygnować nawet z wcześniej zdobytych kolonii. Potem władzę objął Putin, realizujący program rekonkwisty imperialnej, który w ciągu ostatnich 20 lat był pasmem sukcesów.

Jak doszło do ukształtowania się w Rosji systemu despotycznego?

Rosja rozwinęła się na fundamencie Rusi, która szczególnie despotyzmem się nie wyróżniała, choć państwo to powstało z podboju przez Skandynawów, co było ważnym elementem ruskiego dziedzictwa, przygotowującym późniejszą autokrację. Elitą polityczną Rusi byli ludzie obcy w stosunku do podbitych narodów słowiańskich. Na to nałożyła się tradycja relacji między władzą świecką a duchowną, w jakiejś części wynikająca z tradycji cezaropapizmu bizantyjskiego, bo przecież Ruś czerpie wodę chrztu ze źródła bizantyjskiego. Jednak dopiero Moskwa niesłychanie wzmocniła tendencje do dominacji władzy świeckiej nad duchowną. Rosja moskiewska zrodziła się z tradycji mongolskiej. Dwa i pół wieku panowali nad nią Mongołowie, co pozostawiło poważne ślady w kulturze politycznej obszarów im podporządkowanych. Wielki kniaź Iwan Kalita w 1325 r. przeniósł metropolię prawosławną do Moskwy i przemienił ją w narzędzie własnej władzy politycznej oraz ideologiczny instrument podbijania kolejnych narodów. To wszystko razem tworzy konglomerat tradycji, w których duchowna władza podporządkowana świeckiej sławi podboje jako realizację misji tego konkretnego państwa, które ma być imperium globalnym.

Patriarcha Cyryl popiera agresję Rosji na Ukrainę i nawet uzasadnia ją religijnie. Czy jego postawa wpisuje się w model, który Pan wskazuje?

Niestety, odpowiedź na to pytanie jest jednoznacznie i wyłącznie pozytywna. Tak jest od samego początku, kiedy kniaź Kalita sprowadził metropolię prawosławną do Moskwy. To on rozpoczął plan imperialnego podboju pod hasłem „zbierania ziem ruskich”. Tenże Iwan Kalita, który był pierwszym kolaborantem Mongołów, niezwykle okrutnym w niszczeniu swoich rywali, właśnie przy pomocy mongolskich wojsk zabijał tysiące swoich ruskich współwyznawców prawosławia, w 2001 r. został włączony przez Kościół prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego do grona świętych. Zabijał, mordował – ale w imię przyszłej wielkości Moskwy. Wkrótce możemy się też spodziewać ogłoszenia świętym przez ten Kościół Iwana Groźnego, który zabił metropolitę moskiewskiego Filipa Kołyczewa (za to, że odważył się przeciwstawić jego władzy), a także osobiście zamordował syna. To pokazuje, do jakiego stopnia zaburzona została elementarna wierność tradycji chrześcijańskiej w wariancie politycznej wiary, która służy jednemu celowi: nie Chrystusowi, nie prawdzie Bożej, tylko podbojom, jakie realizuje aktualny władca Kremla. Niestety, jest to przerażająca konstatacja, ale nie da się jej w żaden sposób dzisiaj podważyć. Agent KGB „Michajłow”, o ponad 20-letnim stażu, stojący obecnie na czele moskiewskiej Cerkwi prawosławnej jako patriarcha Cyryl, jest doskonałym przykładem tej przygnębiającej tradycji.

Czy można postawić tezę, że w Rosji od początku państwowości w XIV wieku, przez Piotra I i Katarzynę II, aż do Lenina, Stalina, a teraz Putina, panuje despotyczna forma władzy?

Jeśli spojrzymy z pewnej perspektywy, rzeczywiście można taki obraz dostrzec. Jednak kiedy przyjrzymy się bliżej, to tak jak już mówiłem – bywają okresy w historii, gdy następuje czas liberalizacji, który pojawia się po niepowodzeniach zewnętrznych imperium. Tradycja rosyjska nie stanowi więc jednolitej ciągłości żelaznego despotyzmu. Choć despotyczna natura nie znika całkowicie, to łagodnieje, i te okresy dają nadzieję, że Rosja nie jest skazana na zawsze na despotyzm.

Jednak on dominuje, a środki, jakie stosuje, są takie same od wieków: brutalność, bestialskie gwałty, morderstwa, terror, łagry, przesiedlenia. Teraz takie metody stosuje Putin.

Tradycja państwowa, polityczna, ideologiczna Rosji moskiewskiej, w pewnym sensie Związku Sowieckiego i oczywiście Putina, nawiązuje nie tylko do rosyjskich wzorów postępowania, ale do dużo starszych imperiów wschodnich opisanych w Starym Testamencie. Celowo przywołuję takie skojarzenie, bo dla Iwana Groźnego, jednego z symboli despotyzmu rosyjskiego, właściwie jedynym istotnym układem odniesienia dla tego, co robił, były metody imperiów opisanych w Starym Testamencie. Przesiedleń ludności nie wymyśliła Rosja, to były techniki działania Babilonu czy Asyrii. Tego rodzaju metody wciela Rosja w swojej historii wyjątkowo długo. Jest w pewnym sensie jakimś archaicznym rezerwatem w ciągłości stosowania najgorszych imperialnych wzorów, jakie zna historia ludzkości. Wojna prawie zawsze pociąga za sobą gwałty, brutalność, choć obecnie potraktowanie cywilów w Buczy czy innych miejscach Ukrainy jest na pewno wyjątkowe. Na tle jednak współczesnej historii jeszcze bardziej wyjątkowe jest kultywowanie starożytnych wzorów wysiedleń jako techniki imperialnej podboju i kontroli. Setki tysięcy mieszkańców Ukrainy Wschodniej jest nie tylko gwałconych i mordowanych, ale też wysiedlanych w głąb Rosji, aby rozwiązywać problemy demograficzne słabnącego imperium rosyjskiego i żeby jednocześnie osłabiać sąsiada, którego chce się podbić, zabierając mu ludność. Takie działania znamy z okresu sowieckiego, ale przecież one były stosowane przez cały okres państwowości rosyjskiej. Czy ktoś pamięta w Polsce, że w czasie potopu w latach 1655–1660, który kojarzymy ze Szwedami, Rosja zajęła całą wschodnią część Rzeczypospolitej i wywiozła jedną trzecią ludności Białorusi? Trudne do uwierzenia, ale to jest fakt historyczny. To pokazuje specyfikę tego imperium, sięgającą do przerażających starożytnych wzorów, tyle że przeniesionych do wieku XVI, kiedy wysiedlono ludność Nowogrodu, Kazania, potem do XVII, kiedy ofiarą tej techniki padła ludność Wilna, aż do czasów Stalina i masowych wywózek ze wschodnich terenów Rzeczypospolitej, ale także przesiedleń całych narodów, jak choćby Tatarów krymskich w czasie II wojny światowej, aż po wiek XXI i obecne wysiedlenia Ukraińców. Ten stały element archaiki rosyjskiego imperium znajduje wytłumaczenie chyba w jednym – w trwaniu kultury imperialnej, która sławi, a co najmniej uzasadnia nawet najbrutalniejsze metody, łącznie z gwałtami i zabijaniem przeciwników. Sławi utworami największych rosyjskich twórców. Wystarczy sięgnąć do Puszkina i jego antypolskiej trylogii, pisanej dla rozgrzania ducha żołnierzy idących na Warszawę w 1831 roku. To jest przerażające, do jakiego stopnia Puszkin sławi takie metody jak zastraszanie, zabijanie, terror jako konieczne, aby trwało wielkie imperium rosyjskie, bo bez niego nie będzie kultury rosyjskiej.

Czy jest sposób, aby skutecznie przeciwstawić się despotyzmowi Putina, zatrzymać tę wojnę?

Współczesny świat niewątpliwe nie jest bezbronny, tylko odsłania różne słabe punkty, które doskonale umie wykorzystać rosyjska technika imperialna, w szczególności jej obecny reprezentant. Władimir Putin wśród różnych źródeł swojej ideologii władzy odwołuje się do specyficznie rozumianej techniki judo (szczyci się czarnym pasem), a szczególnie do odmiany wschodnich sztuk walki sambo, w której także jest mistrzem. Trzeba sobie uświadomić, że istota tych technik polega nie na własnej sile, tylko na wykorzystaniu słabych punktów przeciwnika. Rosja nie jest silna sama w sobie, tylko wygrywa każdy element słabości u swoich przeciwników. Ci, których Rosja ustawiła w takiej roli – obecnie właściwie cały świat zachodni – nie są przecież słabsi od niej. Słabość Zachodu polega na tym, że nie chce wykorzystać siły, jaką posiada, żeby zatrzymać imperializm rosyjski. A przecież możemy to zrobić, jeśli uda się nam przekonać Zachód, by porzucił złudzenia (nikt zresztą skuteczniej nie rozwiewa tych złudzeń niż sam Putin i brutalność jego żołdaków), że uda się znowu rozmawiać z gospodarzami Kremla jak z dobrymi kontrahentami handlowymi i wiarygodnymi partnerami wizji jakiejś lepszej przyszłości. Trzeba przyjąć postawę twardą, która nie pozwoli aktualnemu gospodarzowi Kremla ani żadnemu jego następcy na kolejny podbój. Po prostu musimy zatrzymać tę machinę imperialną. Wtedy i tylko wtedy możemy liczyć na to, że powstanie nowa, inna, lepsza Rosja. Tylko Rosja pokonana w swojej imperialnej pysze, nieodzyskująca już terenu, który wciąż ogłasza za naturalnie swój (np. granice Związku Sowieckiego czy szerzej – granice tzw. obozu socjalistycznego, albo cały świat słowiański), może się zmienić, a w każdym razie jej mieszkańcy mogą przemyśleć i zmienić swoją bierną dotąd postawę wobec zniewolenia, które ich w pierwszym rzędzie dotyczy. •

Andrzej Nowak

jest historykiem, autorem książek, publicystą, nauczycielem akademickim. Profesor nauk humanistycznych, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesor zwyczajny w Instytucie Historii PAN.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.