Dość partactwa

Andrzej Macura

Budowlańców, którzy stawialiby dom nie zważając na to, gdzie znajdują się jego fundamenty, szybko by przegnano z placu budowy. Niestety, partaninę przy budowie Kościoła nie tylko się toleruje, ale czasem nawet uważa za przejaw architektonicznego geniuszu.

Dość partactwa

Po ostatniej wizycie papieża Niemcy nie przestają dyskutować. Podczas obchodów 950-lecia katedry w Spirze, papieski delegat na tę uroczystość, kardynał Walter Kasper przypomniał zebranym: „różnice zdań spotkały również św. Pawła Apostoła w Koryncie. I jak je rozwiązał? Nie przez głosowanie i procedury, ale przez skupienie się na fundamencie, jakim jest Jezus Chrystus”. „Podstawowym problemem Kościoła nie jest zbyt małe dopasowanie do współczesności, ale zbyt małe dopasowanie do Chrystusa” – dodał.

Święta prawda. Te wypowiedziane w kontekście dyskusji w Kościele niemieckim słowa można odnieść do  wielu innych przejawów działalności Kościoła w świecie. Także do  toczącej się - choć niemrawo - w Polsce dyskusji na temat konieczności reform w Kościele. Aż się czasem prosi, żeby „reformatorom” przypomnieć, iż Kościołowi przede wszystkim potrzebne jest nawrócenie, czyli przemiana serca człowieka. A reformy mają sens tylko wtedy, gdy jakieś kościelne struktury, prawo czy zwyczaje generują zło. Jak na przykład było to w średniowieczu z mianowaniem biskupów przez władców świeckich. Czy zadekretowanie jak powinny wyglądać relacje między proboszczami a wikarymi, jak między księżmi a świeckimi czy ilu zatrudniać świeckich w instytucjach kościelnych i temu podobne to na pewno recepta na bardziej Boży Kościół?

Słowa emerytowanego szef Papieskiej Rady ds Popierania Jedności Chrześcijan można odnieść też do dziedziny, którą do niedawna jeszcze się zajmował  – do ekumenizmu. Kontestujący go po stronie katolickiej odwołują się do dawnych rozporządzeń powstałych jeszcze w czasach intensywnych sporów. Nie chcą widzieć, że jeszcze dawniejsze jest Chrystusowe „aby byli jedno”. Z kolei dla uczestników dialogów z katolikami sprawa przywrócenia jedności Kościoła też nie zawsze wydaje się najważniejsza. Dla rosyjskich prawosławnych ważniejszy ostatnio wydaje się spór o przywództwo w świecie prawosławnym.  Dlatego proponują katolikom dialog dotyczący wspólnej obrony wartości chrześcijańskich, ale niespecjalnie zależy im na przywróceniu widzialnej jedności.

Ale i inne przejawy życia kościelnego nie są od tego braku skoncentrowania się na Jezusie wolne. Zamiast ewangelizacji – mówienie o jej konieczności przy równoczesnym chłostaniu słowem tych, którzy myślą inaczej. Praca dla dobra człowieka? Tak, ale tylko wielkie akcje. Drobiazgi, tak ważne z perspektywy ewangelicznej, są lekceważone. No i to politykowanie, w którym zatraca się trzeźwą ocenę faktów, a na plan pierwszy wysuwają się sympatie i antypatie do konkretnych polityków, podniesione do rangi wyznaczników prawdziwej katolickości.

Na ile ta smutna diagnoza jest wyolbrzymieniem drobnych incydentów każdy może odpowiedzieć sobie sam. Wiadomo przecież, że jest w Kościele wiele autentycznego zaangażowania, jak najbardziej zgodnego z duchem Ewangelii. To rzetelna katecheza, dobre homilie, cierpliwość spowiedników, czy entuzjazm ruchów i stowarzyszeń kościelnych. Jeśli jednak zbyt często zapominać będziemy o Fundamencie, gmach Kościoła ciągle będzie mniej czy bardziej popadał w ruinę.