Chodzi o los nas wszystkich

Joanna Bątkiewicz-Brożek

Musi nas dogłębnie niepokoić, że religia często motywuje przemoc - mówił Benedykt XVI w Asyżu. Zakończyła się pierwsza część spotkania w mieście Św. Franciszka

Chodzi o los nas wszystkich

Ponad 200 przedstawicieli różnych religii wraz z Benedyktem XVI przyjechało dziś przed 10 do Asyżu specjalnym pociągiem. Na stacji czekało kilkadziesiąt osób i władze Umbrii. Uczestnicy przejechali następnie autokarami do Bazyliki Matki Bożej Anielskiej. Papież podjechał w towarzystwie 16 przywódców religijnych w białym dużym busie. Siedział na przodzie, na fotelu obok Rowana Williamsona, Prymasa Kościoła Anglikańskiego.

Witany okrzykami „Benedetto”, wysiadł jako pierwszy na placu przed bazyliką, gdzie uścisnęli go generałowie wszystkich zakonów franciszkańskich. Drobna, nieco pochylona sylwetka papieża nieco ginęła w tłumie. Benedykt XVI, mimo widocznego zmęczenia, z entuzjazmem wyciągnął dłonie do góry w geście powitania. Zgromadzeni przed bazyliką gromko wiwatowali. Papież witał się osobno z każdym z wchodzących kolorowo ubranych gości. Choć patrząc z boku, widok ten był nieco egzotyczny - szli mnisi buddyjscy, przedstawiciele hinduizmu, jedni w żółtych płaszczach, szatach biało czerwonych, inni z turbanami na głowie, przepasani kolorowymi szarfami, to obserwowało się wszystko to z głęboką zadumą i wzruszeniem. Chodzi przecież o pokój na świecie, o jedność w tej mierze. O, jak to ujął Bartłomiej I w czasie swojego przemówienia, „przyszłość ludzkości, nie o historyczne i kolorowe spotkanie. O los nas wszystkich”

„Jako chrześcijanin chciałbym powiedzieć w tym miejscu: tak, w historii również w imię wiary chrześcijańskiej uciekano się do przemocy. Uznajemy to z wielkim wstydem”- podkreślił Papież, przemawiając na zakończenie pierwszej części Dnia refleksji, dialogu i modlitwy o pokój i sprawiedliwość w świecie. Prawie dwustu przywódców religii z całego świata słuchało papieskiego przemówienia w niezwykłym skupieniu. Siedzieli naprzeciw siebie, w rodzaju kręgu ustawionego na specjalnym podium przed Porcjunkulą, wewnątrz Bazyliki Matki Bożej Anielskiej w dolnym Asyżu.

Papież odwrócony był plecami do wejścia do Porcjunkoli - ściany tego kamiennego domku pamiętają modlitwy i westchnienia pierwszego Pielgrzyma i Orędownika Pokoju, św. Franciszka. Po prawicy następcy św. Piotra siedzieli przywódcy chrześcijańskich wyznań: Bartłomiej I, patriarcha ekumeniczny, obok Rowan Williams, arcybiskup Canterbury, prymas Kościoła anglikańskiego, Norvan Zakarian, przedstawiciel Kościoła Armeńskiego oraz Olav Fykse Tveit, sekretarz generalny Rady Ekumenicznej Kościołów. Po lewej, tuż obok Benedykta XVI, usiedli przedstawiciele innych wyznań: Rabin David Rosen, prof. Wande Abimbola, przedstawiciel religii Ifu i Yoruba, Acharya Shri Shrivatsa Goswami, reprezentantka hinduizmu, Ja Seung, przedstawiciel buddyzmu koreańskiego, Kyai Muzadi, reprezentant islamu oraz prof. Julia Kristeva, ateistka. Pochyleni nad tekstami, uważnie śledzili każde słowo czytanych przemówień. Niektóre z wystąpień hinduiści i buddyści przerywali krótką modlitwą. Pozostali zamykali wtedy oczy w geście łączności modlitewnej z mówcą, każdy na swój sposób.

„Każdy dialog jest zaczynem pokoju” - mówił Bartłomiej I. „Chodzi nam dziś o to, by żyć jedni z drugimi, a nie jedni obok drugich” - dodał Patriarcha Ekumeniczny.

„W jakim punkcie znajduje się teraz sprawa pokoju?” - pytał Papież. Odwołując się do pierwszego spotkania w Asyżu z 1986 r., przypomniał o sytuacji geopolitycznej tamtego czasu. „Wtedy wielkie zagrożenie pokoju wynikało z podziału planety na dwa przeciwstawne bloki. Jaskrawym symbolem tego podziału był mur berliński, który przechodząc przez środek miasta, wyznaczał granicę między dwoma światami. W 1989 r., trzy lata od spotkania w Asyżu, mur upadł - bez rozlewu krwi” - podkreślił, zawieszając głos Papież. „Nagle - dodał - arsenały, które znajdowały się za murem, nie miały już znaczenia. Utraciły swa zdolność straszenia. Pragnienie wolności w narodach było mocniejsze od arsenałów przemocy”.

Papież nawiązywał do różnych form przemocy w dzisiejszym świecie. Nacisk kładł na terroryzm, który często „jest motywowany religijnie”. „Religijny charakter ataków służy jako usprawiedliwienie bezlitosnego okrucieństwa (…) jako osoby religijne musi nas to dogłębnie niepokoić”. Benedykt XVI podkreślił, że przedstawiciele religii w czasie pierwszego spotkania w Asyżu to właśnie chcieli podkreślić, by „sprzeciwiać się uciekaniu do przemocy z motywów religijnych”. Papież surowo skrytykował też szerzący się w świecie konsumpcjonizm i agnostycyzm. Podkreślił, że życie bez Boga, „uwielbienie mamony, posiadania władzy” prowadzi do ruiny dusz, do ruiny człowieka.

Najmocniejszym akcentem, ale i oczekiwanym, wystąpienia głowy Kościoła katolickiego, było odniesienie do ateistów. Wielu siedzących w bazylice podniosło wtedy oczy znad kartek, zdjęło okulary, ze skupieniem wpatrując się w twarz Papieża. A Benedykt XVI mówił z miłością: „Są w świecie osoby, którym nie został udzielony dar wiary, ale które jednak poszukują prawdy i Boga. Nie twierdzą oni, że żaden Bóg nie istnieje, ale cierpią z powodu Jego braku, poszukując tego co prawdziwe i dobre, wewnętrznie są na drodze ku Niemu. Są pielgrzymami prawdy i pokoju”. Zwracając się jednak do wyznawców religii, aby nie traktowali Boga jako własność (…). Papież podkreślił, że to od nas, wierzących, zależy, czy poszukujący, ateiści, znajdą Boga. „Dlatego celowo zaprosiłem przedstawicieli tej grupy na nasze spotkanie”.

Uczestnicy spotkania udali się na wspólny posiłek. Przy stole z Benedyktem XVI siedzi 16 osób m.in. Rowan Williamson, Rabin Rosen, prof. Bodei, filozof ateista oraz wnuk Mahatmy Gandhiego, przedstawiciel Kościoła Armeńskiego i buddystów. Menu jest proste - risotto z warzywami, sok owocowy i sałata. Po posiłku goście udadzą się do specjalnie przygotowanych pokoi na chwilę osobistej refleksji i modlitwy.  Ok. 16.30 spotkają się wszyscy wokół Bazyliki Św. Franciszka.

Spotkanie w Asyżu budzi jednak dziś dziwne uczucia. Nie ze względów na wysuwane przez różne strony zarzuty o synkretyzm, pytania o misyjność chrześcijan i jej rolę i miejsce w tego typu wydarzeniu, bo jasnym jest że nie o to tu chodzi, ale o wspólny skarb, o pokój. Coś innego jednak może spędzać nam sen z powiek. Na spotkanie do Asyżu przyjechało dziś może niecałe tysiąc osób. Przygotowane przed bazyliką dolną sektory na dziesiątki tysięcy, sektory, które pękały w szwach kiedy przyjeżdżał tu Jan Paweł II, ale i Benedykt XVI w 2007 r., teraz świeciły pustkami. Ochrona, wolontariusze, nie mieli co robić. Ale ci którzy tu przyjechali, żyją „duchem Asyżu” od 25 lat, są prawdziwymi pielgrzymami pokoju. O historiach niektórych z nich będziemy pisać w następnych relacjach.