Od Zakonu do Ewangelii

ks. Jerzy Samiec

publikacja 25.11.2011 08:36

Próbujemy wychowywać bezstresowo młode pokolenie, ale jeszcze nie wiemy, dokąd zaprowadzi nas ten eksperyment. Może nasze dzieci będą bardziej odważne, bardziej kreatywne, a może nie…

Od Zakonu do Ewangelii Henryk Przondziono/GN Może nasze dzieci będą bardziej odważne, bardziej kreatywne, a może nie

Pan Andrzej od najwcześniejszych lat swego życia najpierw był prowadzony, a później samodzielnie chodził na niedzielne nabożeństwa.

Różne to były nabożeństwa, lepsze i gorsze. Różni księża wygłaszali różne kazania. Czasami trudno było dotrwać do końca, czasami gdy duchowny kończył, Andrzej odczuwał, że jeszcze kazanie powinno trwać, a czasami był bardzo zamyślony, bo słowa, które usłyszał, niezwykle go poruszyły.

Pan Andrzej lubi od czasu do czasu odwiedzić sąsiednie parafie dla porównania. Kiedyś trafił na nabożeństwo komunijne. Najpierw była spowiedź. Duchowny ogłosił, że wszystkim tym, którzy żałują, grzechy są odpuszczone. Andrzej odczuł pewien niepokój, czegoś mu brakowało, ale do końca nie zdawał sobie sprawy czego. Gdy wrócił do swojej parafii, z o wiele większą uwagą słuchał słów wypowiadanych przez księdza w czasie spowiedzi. I nagle… eureka! Duchowny mówi: „zwiastuję wszystkim pokutującym łaskę Bożą i z rozkazu Pańskiego ogłaszam, że grzechy wasze są wam odpuszczone…”, a po chwili dodał: „tym, którzy nie żałują, ogłaszam, że grzechy wasze są zatrzymane do czasu pokuty”. Tak, tego właśnie mu brakowało. A pan Andrzej jest dociekliwy, zaczął dochodzić, czy to tylko przypadek, że nie zostały wypowiedziane słowa o braku odpuszczenia, czy to celowe działanie.

Po licznych rozmowach dowiedział się, że jesteśmy Kościołem łaski, dlatego głosimy miłosierdzie i łaskawość Boga, a samo stwierdzenie, że odpuszcza się grzechy tym, którzy pokutują, już zawiera w sobie informację o zatrzymaniu grzechów tym, którzy nie pokutują. Jest to jednak zwiastowanie bardziej pozytywne.

Takie tłumaczenie zaczęło jednak jeszcze bardziej nurtować Andrzeja. To, że współczesny świat chce na wszystko patrzeć bardziej optymistycznie i pozytywnie, wydaje się oczywiste. Ciągle słyszymy o potędze pozytywnego myślenia, o optymizmie, o odrzucaniu negatywnych myśli. Tylko czy to jest właściwa droga? Każde pokolenie miało swoje idee, które uważało za jedynie słuszne, zwłaszcza w porównaniu z tymi, które minęły. Każde pokolenie odczuwa ziarenko pychy, zawierające się w stwierdzeniu: „My wiemy lepiej, my jesteśmy mądrzejsi”. Ale czy to oznacza, że zwiastując Ewangelię, mamy zapominać o mówieniu o Zakonie?

Andrzej trochę poszperał w książkach. Natrafił na książkę ks. prof. Witolda Benedyktowicza Co powinniśmy czynić i tam przeczytał: „Luter eksponował przeciwieństwo Zakonu i Ewangelii, ganił tych, którzy mieszali te dwie wielkości. Ostre rozróżnienie pomiędzy Zakonem a Ewangelią było potrzebne reformatorowi do prawidłowego zwiastowania usprawiedliwienia z wiary”.

Dalej Andrzej dowiedział się, że Zakon jest słowem gniewu. „Dzieło Boga względem świata ma dwojaki charakter: jest dziełem gniewu i dziełem łaski. Dwoistość ta konkretyzuje się w tym, że Bóg ustanowił dwa trybunały: trybunał Prawa i trybunał Łaski (lub dwa urzędy: urząd Litery i urząd Ducha). […] Człowiek, tak samo każdy chrześcijanin, według ciała, czyli swej grzesznej, ludzkiej natury, pozostaje pod mocą Zakonu; według ducha natomiast chrześcijanin znajduje się pod mocą Łaski. Zakon i Ewangelia są Słowem Boga, ale nie są one mową jednolitą. Mają one tę sama moc i jednaki autorytet, ale różnią się co do skutków.

Zakon uczy, kim jest człowiek i żąda od niego dobrych uczynków, Ewangelia natomiast uczy, kim jest Chrystus i obdarza człowieka zasługą Chrystusa. Zakon jest słowem śmierci, nauką gniewną, światłem smutnym, bo ukazuje grzech i żąda od człowieka sprawiedliwości, do której człowiek nie jest zdolny. Ewangelia natomiast jest słowem życia, nauką łaski, światłem radosnym i daje nam Chrystusa z jego wszystkimi dobrami. […] Ewangelia, podobnie jak Zakon, ukazuje człowiekowi łaskę, odpuszczenie winy, życie. Dlatego Ewangelia prowadzi grzesznika do pokuty, w której jest początek nowej egzystencji przez wiarę”.

Andrzej doszedł także do Lutrowego wyróżnienia podwójnego zastosowania Zakonu. Dla chrześcijanina Zakon staje się pedagogiem prowadzącym do Chrystusa. To on ma „przypalać sumienie i przerażać grzesznika, aby zatęsknił za poselstwem zbawienia”. Drugie znaczenie Zakonu dotyczy sfery społecznej, obywatelskiej, bowiem stoi na straży ładu współżycia społeczeństwa.

Te wiadomości bardzo Andrzejowi się spodobały. Były zbieżne z tym, jak rozumie Boże Słowo. Ciągle w pamięci pozostają mu zmagania, jakie opisuje apostoł Paweł w Liście do Rzymian. Ta wzajemna zależność pomiędzy Zakonem, grzechem, łaską, i zmaganie się człowieka ze swoją grzesznością. „To, czego nie chcę, to czynię”. Dla Andrzeja było jasne, że tylko znając swoje grzechy, można pokutować. Aby dobrze widzieć ogrom Bożej miłości i łaski, trzeba też dostrzegać Bożą sprawiedliwość i świętość. Dopiero na tle świętości Boga można zobaczyć przerażający brud grzechu. Okazana łaska Boga prowadzi także do bojaźni Bożej. „Wiedzcie, że cudownie okazał mi Pan łaskę. Że Pan słyszy, gdy do niego wołam. Drżyjcie i nie grzeszcie!” (Księga Psalmów 4,4–5). „Lecz u ciebie jest odpuszczenie, aby się ciebie bano.”

Andrzejowi wydawało się to wszystko oczywiste. Tak też jest w naturze, aby docenić wartość słonecznych dni, trzeba przeżyć te deszczowe i pochmurne. Aby cieszyć się pięknem śnieżnej, mroźnej i słonecznej zimy, trzeba przetrwać tę szarą i burą. Wszędzie potrzebujemy kontrastu, by lepiej docenić prawdziwą wartość.

Jeżeli duchowny mówi tylko o łasce, pomijając słowa o Bożych wymaganiach, odbiera łasce część należnego jej blasku. Grzesznik, który nie usłyszy, że nie ma błądzić, bo Bóg nie da się z siebie naśmiewać, jest pozbawiany elementu prawdy, który zamazuje mu ostrość patrzenia na swoją grzeszność. Może współczesny świat nakazuje patrzeć na wszystko w jasnych kolorach, w optymistycznej perspektywie, ale przecież mody mijają. Pewnie kolejne pokolenia odkryją inne i według nich „lepsze drogi”, ale w tym wszystkim Bóg pozostaje niezmienny. On się nie rozwija, nie musi odkrywać nowych prawd. Skoro dał człowiekowi i Zakon, i Ewangelię, powinniśmy o nich nie zapominać. Próbujemy wychowywać bezstresowo młode pokolenie, jeszcze nie wiemy, dokąd zaprowadzi nas ten eksperyment. Może nasze dzieci będą bardziej odważne, bardziej kreatywne, a może nie. Na pewno jednak nie wolno, zwiastując Ewangelię, zapominać o Zakonie.

Artykuł pochodzi z kwartalnika "Warto" wydawanego przez Centrum Misji i Ewangelizacji Kościoła Ewangelicko Augsburskiego w RP