Mówiąc ogólnie, gdyby nie ks. prof. Tadeusz Guz i jego wykłady to bym miał jakoś wątpliwości co do tego, co zrobił kard. Willem Eijka, ale po co zrobił ks. prof. Tadeusz Guz z Reformacją już nie mam żadnych wątpliwości i to nie jest tylko moje zdanie. Ks. prof. Tadeusz Guz ze swoja wykładnią jest ewenementem w świecie nauki i w świecie rzymskokatolickim, ponieważ uczeni są w >tym< a ks. prof. Tadeusz Guz jest w >tym< ale jeszcze >nad tym.< Bóg dziękuję za prof. Tadeusza Guza.
Może to przypadek a może nie ale kłopoty polski zaczęły się w czasach gdy w Rzeczypospolitej zwyciężyła kontrreformacja. Świetność Rzeczypospolitej Obojga Narodów (złoty wiek) przypada na czasy gdy w polskim sejmie większość posłów była protestancka.
Ks. prof. T. Guz jest bardzo jednostronny. Jego analizy to szukanie dowodów do wcześniej z góry przyjętej tezy, że reformacja to herezja. Taki sposób podejścia do zagadnienia naukowego uprawiali za przeproszeniem marksiści. Wykłady ks. Guza to posługiwanie się nadinterpretacjami, wyrywanie myśli i stwierdzeń z kontekstu ( np. cytowane zapiski Lutra ).
Kto by pomyślał, że na wpół żywy kościół w Holandii, na widok którego żywotności zapiera dech ze zgrozy wypuścił w styczniu żywą odrośl, mówiąc kilka oczywistości. I nożyce się odezwały.
Podobnie było gdy(by) ktoś na Dniach Judaizmu zapytał o stosunek żydów do Chrystusa Pana i zmartwychwstania, co jest fundamentem naszej wiary i bez czego bylibyśmy godni politowania. Też byłoby w odwecie o Nostra aetate dla knebla?
Nauki Soboru Trydenckiego cały czas są powtarzane w dokumentach Kościoła, weźmy na przykład encyklikę Jana Pawła II Ecclesia de Eucharistia czy adhortację Sacramentum Caritatis Benedykta XVI. Kardynał Eijk przypomniał prawdy, o których niektórzy mogli zapomnieć.
"Tak Ekumenia wys†ępuje w Bilbli jako coś przed czym należy uciekać i wystrzegać się tego. Wcale nie, wręcz przeciwnie." - no już pomieszanie z poplątaniem. To wreszcie jak jest "idźcie na cały świat i głoście ekumenie"?, czy "idźcie na cały świat i głoście Ewangelię"? Chrystus posłał uczniów aby dialogowali czy nauczali?
Szkoda,że eucharystia czyli to co miało jednoczyć wszystkich wyznawców Chrystusa stało się taką przeszkodą dla jedności. Przyczyna jest to, że zamiast wspólnie głosić śmierć i zmartwychwstanie Pana "aż przyjdzie" i wyznawać z radością nasze odkupienie dzięki jego ofierze, chrześcijanie skupiają się na formułowaniu definicji jego obecności, definiowaniu tego co jest niepojęte i narzucaniu tych definicji jako koniecznych warunków przynależności do Chrystusa i Kościoła. Czy apostołowie głosili transsubstancjacje ? Czy takiej wiary domagał się św. Paweł od Koryntian ?
Uważam, że rozeznanie, czy konsekrowana hostia to tylko mieszanina mąki z wodą czy też Ciało Pańskie nie jest kwestią drugorzędną. Bo konsekwencją takiego rozeznania (lub jego braku) jest, że ktoś Ciało Pańskie potraktuje bez należnego szacunku, a dla chrześcijanina powinno mieć to znaczenie, prawda? Są sprawy, w których definicja ma konsekwencje nie tylko w teorii, ale i w praktyce. Ważne jest, by istniała i by trafnie określała istotę definiowanego. Od tego może zależeć, czy to, co jest definiowane nazwiemy "czymś" lub "kims". Przykład z życia doczesnego: czy płód jest człowiekiem, czy tylko zlepkiem komórek? Jest "kimś" czy "czymś"? Uzna pan że to tylko zlepek komórek, ze wszystkimi tego konsekwencjami?
Jeżeli kruszynę chleba należy podnosić z ziemi "przez uszanowanie dla darów nieba", to chleb eucharystyczny tym bardziej zasługuje na szacunek niezależnie od tego czy jest to "coś" czy "ktoś". Niezależnie od tego czy ktoś podziela arystotelesowskie i tomistyczne pojęcie transsubstancjacji czy nie podziela, to chleb i wino podczas eucharystii w jakimkolwiek kościele, zborze, cerkwi nie jest już tylko mieszaniną wody i maki czy zwykłym sfermentowanym sokiem winogronowym. Jednak należny szacunek dla Ciała i Krwi Pańskiej bardziej polega na właściwym stanie naszego serca, na tym aby nie nosić w nim złości do brata, z którym mam uczestnictwo w Ciele Chrystusa, niż na dbaniu o nieuronienie okruszka z chleba czy kropli z kielicha.
Dlaczego "Kościoła Protestanckiego" napisane jest z wielkiej litery? To jest przecież kościół w rozumieniu wspólnoty religijnej, a nie Kościół w rozumieniu tego jednego Kościoła Chrystusowego. Proszę Redakcję o korektę w tekście.
Mówiąc ogólnie, gdyby nie ks. prof. Tadeusz Guz i jego wykłady to bym miał jakoś wątpliwości co do tego, co zrobił kard. Willem Eijka, ale po co zrobił ks. prof. Tadeusz Guz z Reformacją już nie mam żadnych wątpliwości i to nie jest tylko moje zdanie. Ks. prof. Tadeusz Guz ze swoja wykładnią jest ewenementem w świecie nauki i w świecie rzymskokatolickim, ponieważ uczeni są w >tym< a ks. prof. Tadeusz Guz jest w >tym< ale jeszcze >nad tym.< Bóg dziękuję za prof. Tadeusza Guza.
Tak Ekumenia wys†ępuje w Bilbli jako coś przed czym należy uciekać i wystrzegać się tego. Wcale nie, wręcz przeciwnie.
Podobnie było gdy(by) ktoś na Dniach Judaizmu zapytał o stosunek żydów do Chrystusa Pana i zmartwychwstania, co jest fundamentem naszej wiary i bez czego bylibyśmy godni politowania.
Też byłoby w odwecie o Nostra aetate dla knebla?
Są sprawy, w których definicja ma konsekwencje nie tylko w teorii, ale i w praktyce. Ważne jest, by istniała i by trafnie określała istotę definiowanego. Od tego może zależeć, czy to, co jest definiowane nazwiemy "czymś" lub "kims". Przykład z życia doczesnego: czy płód jest człowiekiem, czy tylko zlepkiem komórek? Jest "kimś" czy "czymś"? Uzna pan że to tylko zlepek komórek, ze wszystkimi tego konsekwencjami?
Jeżeli kruszynę chleba należy podnosić z ziemi "przez uszanowanie dla darów nieba", to chleb eucharystyczny tym bardziej zasługuje na szacunek niezależnie od tego czy jest to "coś" czy "ktoś". Niezależnie od tego czy ktoś podziela arystotelesowskie i tomistyczne pojęcie transsubstancjacji czy nie podziela, to chleb i wino podczas eucharystii w jakimkolwiek kościele, zborze, cerkwi nie jest już tylko mieszaniną wody i maki czy zwykłym sfermentowanym sokiem winogronowym. Jednak należny szacunek dla Ciała i Krwi Pańskiej bardziej polega na właściwym stanie naszego serca, na tym aby nie nosić w nim złości do brata, z którym mam uczestnictwo w Ciele Chrystusa, niż na dbaniu o nieuronienie okruszka z chleba czy kropli z kielicha.