• Zibi89
    22.11.2013 15:46
    Gdzie ci mężowie stanu co niosą pokój?!
    Dla niektórych "obserwatorów" warto byłoby zajrzeć na stronę Pomocy Kościołowi w Potrzebie czy Głosu Prześladowanych Chrześcijan. Jakoś tak się składa, że mapy prześladowań wskazują na dwie wielkie grupy ideologiczno-religijne: komunistów i muzułmanów. Dziwnym trafem liberalno-demokratyczny Zachód pośrednio walczy z Kościołem udzielając wsparcia islamskim fundamentalistom (w czym niestety przoduje I córa Kościoła). Najprawdopodobniej jest to zabieg nie do końca celowy, ukierunkowany jednakże noszący znamiona polityki antychrześcijańskiej.
    Demokracja w oczach szeroko rozumianej opozycji syryjskiej odpowiada prawu szariatu. Obecność chrześcijan w tym regionie świata jest mocno zagrożona.
    Nie chodzi tu o poparcie dla którejkolwiek ze stron, ale o gwarancję bezpieczeństwa współbraci w wierze po ustaniu konfliktu i możliwość powrotu uchodźców zmuszonych do opuszczenia Syrii.
    W latach 20. XX w. Francuzi uzyskali mandat Ligi Narodów do kontroli większego obszaru Wielkiej Syrii i pośrednio do ochrony Maronitów w Libanie. Czyżby teraz zapomnieli o tym? A może powróciły duchy Rewolucji?
    Np. dlaczego sojusznikiem USA jest wahabicka Arabia Saudyjska nastawiano wrogo do chrześcijan i wszelkich innych religii poza islamską? Ówcześnie Amerykanie zabiegali o szkoły ewangelickie w Syrii.
    W Syrii, sercu regionu bliskowschodniego, trwa proxy war, której nikt nie widział w czasach zimnej wojny, a wtedy się działo.
    Moja teza brzmi: Brak pokoju na Bliskim Wschodzie jest wynikiem kolonialnej polityki władz mandatowych Ligi Narodów po Wielkiej Wojnie. Dialog brytyjskich Syjonistów (Chaim Weizmann) i narodowców arabskich (Fajsal) i utworzenie Wielkiej Syrii oraz Autonomii Żydowskiej w Palestynie mogłoby zapobiec tak krwawym konfliktom jak ten obecny.
Dyskusja zakończona.