Zakładnicy wielkiej polityki

Dlaczego Zachód wspiera fundamentalistów? Tego tematu maronicki Patriarcha Antiochii, kardynał Béchara Boutros Raï z Libanu nie chciał rozwijać. Ale wsłuchując się w jego słowa podczas warszawskiej konferencji „Chrześcijanie na Bliskim Wschodzie” tę odpowiedź można było usłyszeć.

Nie chcą, by traktowano ich jak mniejszość. Nie są ani Turkami w Niemczech, ani Afroamerykanami w Stanach Zjednoczonych. Żyją na Bliskim Wschodzie od wieków. Żyli na długo zanim Mahomet triumfalnie powrócił z Medyny do Mekki. To prawda, że przez muzułmanów są często traktowani jak agenci Zachodu. Tyle że to zwyczajne uprzedzenie, wynikające z tego, że wierzą w Chrystusa.  Pokazuje, jak niewiele wiedzą o nich ich sąsiedzi. Tak naprawdę są zwyczajnymi obywatelami swoich państw. Są częścią wielobarwnych społeczeństw, w których żyją. Tylko zawirowania w wielkiej polityce sprawiają, że skupia się na nich złość różnorakich krzewicieli nowych porządków.

Trochę historii

Skąd na Bliskim Wschodzie chrześcijanie? Takie pytanie to nieporozumienie. Chrześcijaństwo zrodziło się na Bliskim Wschodzie. To tam, żył, nauczał, został zabity i zmartwychwstał Jezus Chrystus. To tam powstały pierwsze wspólnoty chrześcijańskie. I to tam, przez parę wieków, było ich najwięcej.  Oprócz Rzymu, stolicy wielkiego imperium,  to Jerozolima, Antiochia i Aleksandria były pierwszymi patriarchatami. Nawet w Konstantynopolu patriarchat ustanowiono później. A przecież chrześcijanie nie ograniczali swojej misji do Imperium Rzymskiego. Szli dalej na wschód. Persja, Armenia, Indie, Chiny. I Półwysep Arabski. Słabo dziś znamy ich historię, bo skłócili się z resztą chrześcijan. O Chrystusa. Najpierw część z nich nie przyjęła uchwał soboru w Efezie. O tym, że Jezus Chrystus to jedna osoba, nie jakieś połączenie dwóch osób: Boga i człowieka.  Tak narodziła się wspólnota, którą dziś nazywa się Asyryjskim Kościołem Wschodu. Potem inni nie przyjęli uchwał soboru w Chalcedonie. O tym, że dwie natury w Jezusie nie zlały się w jedną. Tak przyjęli ci, których dziś nazywamy syryjczykami, ormianami i koptami. Dziś już wiemy, że owe różnice, za które kiedyś chrześcijanie gotowi byli wziąć się za łby, były tylko wyrazem nieporozumienia. Niestety, podział pozostał do dziś.

W ciągu wieków chrześcijanie Wschodu (nie tylko Bliskiego) przeżywali różne koleje losu. Ekspansja islamu sprawiła, że powoli stawali się obywatelami drugiej kategorii. Działania Timura Chromego, znanego u nas bardziej pod imieniem Tamerlana, też nie pozostały bez wpływu na ich obecność na Wschodzie. Mimo to na początku XX wieku stanowili około 20% mieszkańców Bliskiego Wschodu. Ich liczba gwałtownie spadła wskutek rzezi, do jakich doszło w Imperium Osmańskim w czasie I wojny światowej. Zginęło wtedy blisko 2 miliony Ormian i Asyryjczyków. Mimo to szacowano jeszcze paręnaście lat temu, że jest ich koło 5%. Dziś, także wskutek wojen i innych niepokojów, pewnie znacznie mniej. Wybierają spokojniejsze życie w Europie czy którejś z Ameryk.

W morzu islamu

Chrześcijanie na Bliskim Wschodzie to około 20-milionowa mniejszość. Tylko 5 milionów z nich to katolicy. Reszta należy do wielu różnych Kościołów i wspólnot chrześcijańskich. Żyją pośród 7 milionów Żydów  i 350 milionów muzułmanów. Sunnitów, szyitów, alawitów, druzów i kurdów.  To trudne sąsiedztwo. Bo islam preferuje zamkniętą na inność teokrację. Wyjątkiem jest Liban.  - We wszystkich krajach arabskich religią państwową jest islam, źródłem prawodawstwa jest Koran, władza polityczna, wojskowa i sądownicza jest w rękach muzułmanów – mówił podczas wspomnianej konferencji kardynał Bechara Boutros Raï z Libanu.  Wolność religijna? W islamie istnieje tylko jeden jej rodzaj: możesz zostać muzułmaninem. Konwersja w drugą stronę grozi śmiercią. Owszem, takich konwertytów nie brakuje. Ale z uwagi na ich bezpieczeństwo żadnych statystyk w tym względzie się nie ujawnia.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |