Nie mogę się doczekać

Rusza kolejny Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. A ja chciałbym dożyć dnia, w którym choć z częścią innych chrześcijan będziemy znów jednym Kościołem.

Rozbić jedność bardzo łatwo. Przywrócić ją, jak pokazuje doświadczenie, praktycznie nie sposób. Przeglądam dokumenty soboru florenckiego. Unia z Grekami, Ormianami, Koptami... Podpisane ustalenia nie przyniosły faktycznego pojednania. Podobnie jak późniejsze unie. No, z małym wyjątkiem libańskich Maronitów. Zazwyczaj jednak prowadziły do kolejnych podziałów, bo zawsze znalazła się silna grupa takich, którzy pojednania nie chcieli. Więc rozbicie, ku zgorszeniu niechrześcijan, trwa. Czy nadejdzie dzień, w którym chrześcijanie zechcą jedności?

Bo póki co wydaje mi się, że główną przeszkodą na drodze do pojednania jest to, że pragnie go niewielu chrześcijan. Dla reszty dobrze jest jak jest. I choć na płaszczyźnie teologicznej sporo już żeśmy sobie wyjaśnili, w praktyce powielamy stare stereotypy.

Pozostaje nam wzajemnie się ubogacać czerpiąc z tradycji innych Kościołów i wspólnot chrześcijańskich. W tym kontekście najczęściej myśli się o prawosławnej duchowości, dla wielu katolików fascynującej. Akurat dla mnie, obserwującego jak ta duchowość przekłada się na praktykę codziennych relacji nie bardzo, ale pewnie za mało prawosławie znam. Za to naprawdę wdzięczny jestem braciom protestantom za ich umiłowanie Biblii.

My, katolicy, mamy tendencję, by tworzyć systemy. Teologiczne, moralne. Bardzo mądre, poukładane, są świetną syntezę tego, w co wierzymy i jak powinniśmy żyć. Tyle że bardzo łatwo wpaść przez nie w pewien schematyzm, który w pewnych wypadkach może się skończyć i faryzeizmem. Cierpliwe czytanie Biblii, zwłaszcza gdy nie próbuje się jej myśli wtłaczać w nasze myślowe schematy, pozwala ubogacić spojrzenie na Boga, drugiego człowieka czy świat przez żywą relację z tymże objawiającym się na kartach Pisma Bogiem.

Ot, dzisiejsza opowieść o rozmowie Boga i Samuela. Bóg wie, że wyznaczenie króla, który by panował nad Izraelem jest odrzuceniem Go. Zachęca jednak Samuela, żeby się na to zgodził. Ciekawy przyczynek do rozmyślań na temat tego, gdzie jest granica między obojętnym lenistwem wobec grzechu bliźnich, a niepotrzebnym i na dłuższa metę zgubnym tłamszeniem ich wolności. Takich dylematów teologiczne systemy nie rozstrzygają. Podobnie jak w katechizmowych regułkach trudno znaleźć myśl, że Bóg potrafi ludziom w pewnych sprawach ustąpić.

Chciałbym doczekać dnia, w którym będziemy mogli bez wikłania się w skomplikowane teologiczne tłumaczenia powiedzieć, że razem z naszymi dziś odłączonymi braćmi jesteśmy jednym Kościołem. Może dlatego jeszcze trochę pożyję ;)

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |