Metropolita jednej z 15 eparchii bułgarskiej Cerkwi prawosławnej, Wracy, Kalinik, którego imię znalazło się na liście agentów komunistycznej bezpieki, poprosił w środę wiernych o przebaczenie - poinformowało radio publiczne.
Była to jedyna reakcja skruchy po opublikowaniu we wtorek przez komisję badającą archiwa dawnej SB listy hierarchów prawosławnych, na której znalazło się 11 z 15 członków Świętego Synodu.
"Proszę o przebaczenie każdego mieszkańca eparchii, wierzącego lub niewierzącego, który poczuł się dotknięty. Modlę się do Boga i Najświętszego Krzyża o przebaczenie" - powiedział 80-letni metropolita dziennikarzom.
"O nikim nie mówiłem nic złego. Miałem swoje poglądy, swoje przekonania. W Biblii jest powiedziane, że każda władza pochodzi od Boga, musieliśmy być w zgodzie z państwem w imię dobra narodu" - powiedział metropolita i dodał, że "zamierza zakończyć drogę ziemską zgodnie ze ślubami, które złożył jako zakonnik i przy wyświęceniu go na biskupa, a później metropolitę".
Metropolita Kalinik wyraził zdziwienie, że w kartotekach służb bezpieczeństwa miał pseudonim agenturalny. Dodał, że po swoich podróżach zagranicznych przedstawiał sprawozdania przewodniczącemu Świętego Synodu. Zdementował, by był zmuszany do współpracy z SB.
Jednocześnie rada eparchii opublikowała oświadczenie, w którym wysoko ocenia jego zasługi dla wiary chrześcijańskiej i Cerkwi i podkreśla, że Kalinik "dawno otrzymał od duchownych i wiernych przebaczenie, jeżeli było co wybaczać".
Analogiczne oświadczenie w telewizji publicznej złożył metropolita Ruse, Neofit. Podkreślił, że jedyne kontakty, jakie miał SB z inicjatywy tej instytucji, były związane z wyjazdami za granicę w składzie delegacji cerkiewnych. "Tego nie można nazywać sprawą agenturalną" - uważa hierarcha. Powiedział, że był to obowiązkowy instruktaż, jak się wystrzegać prowokacji, jak obserwować procesy zachodzące na Zachodzie czy w USA, stosunki między Kościołami. "To nie były jakieś płatne działania, donosicielstwo, które zawsze było dla mnie odpychające. Nigdy nie zajmowałem się niczym takim" - oświadczył.
Zdaniem metropolity Neofita, reakcji ze strony Świętego Synodu na opublikowaną listę można się spodziewać dopiero wówczas, gdy zapozna się z dokumentami, na podstawie których 11 z 15 członków najwyższego gremium prawosławnej Cerkwi Bułgarii uznano za agentów.
Warneński metropolita Kirił, również obecny na liście, powiedział w środę, że "nie pamięta, by służby specjalne szukały z nim kontaktów".
Główny mufti Bułgarii Mustafa Alisz Hadżi, również obecny na liście, oświadczył, że "nie należy szukać zemsty" po jej publikacji. Przypomniał, że informację o nim podano do wiadomości publicznej jeszcze w 2006 r., lecz "nie nadwerężyło to zaufania wiernych".
Publikacja listy nie zdziwiła bułgarskich obserwatorów i mediów, raczej potwierdziła ponad 20-letnie przypuszczenia o agenturalnej przeszłości większości hierarchów prawosławnych. "Wiadomo było, że SB jest wszechmocna, lecz w tym wypadku nawet ona przekroczyła wszelką miarę" - napisał dziennikarz Iwan Bakałow w gazecie internetowej "e-vestnik".
"Smutny dla Bułgarii był dzień, w którym dowiedziała się, że jej wyższe duchowieństwo zamiast dawać przykład wiary współpracowało z najbardziej perfidnym narzędziem komunistycznego reżymu - SB" - dodał.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."