W fazę jeszcze większej bezwzględności weszły działania islamistycznej organizacji Boko Haram, która od 2009 r. dokonuje zamachów w północnych stanach Nigerii. Jako zamachowców terroryści zaczęli używać dziewcząt.
Cztery nastolatki przeprowadziły w zeszłym tygodniu ataki samobójcze w stanie Kano. Wydarzenie to wywołało falę poruszenia w mediach, oraz zaniepokojenie o los uprowadzonych 200 uczennic ze szkoły w Chibok. Istnieje prawdopodobieństwo, że dziewczynki przetrzymywane przez Boko Haram, mogą posłużyć terrorystom jako ludzkie bomby.
Tym czasem rządowe siły obrony aresztowały w stanie Katsina trzy osoby, w tym dwoje dziewcząt w wieku 10 i 18 lat, z przywiązanymi do nich ładunkami wybuchowymi.
Do pierwszego zamachu dokonanego przez zamachowca -kobietę, doszło w Nigerii w czerwcu. Samobójczyni wjechała motocyklem do wojskowych baraków w miejscowości Gombe, gdzie zdetonowała ładunek. Na miejscu zginął jeden żołnierz.
Używanie kobiet do zamachów bombowych ukazuje desperację jak i najbardziej dramatyczną strategię walki, jaką stosuje ta terrorystyczna organizacja - zauważa w komentarzu dla BBC, Martin Ewi z South Africa's Institute for Security Studies (ISS).
Wobec przypadków kobiet dokonujących zamachów samobójczych, większe wyzwania stoją też przed służbami ochrony - jak np. zwiększenie służb o personel kobiecy, w punktach kontrolnych.
Używanie dziewcząt jako żywych bomb, może być też sygnałem wysyłanym dla rządu Nigerii: "Jeśli nie będzie wymiany naszych więźniów, możecie ujrzeć niektóre z waszych dziewcząt wracające z bombami" - ocenia Ewi.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
Za wiarę są z największą surowością karani przez komunistów.