Trzeba mieć oczy dziecka

O przedstawieniu apostołów Piotra i Pawła, specyfice ikony i o tym, czy można porównywać ją z obrazem w malarstwie zachodnim, mówi Katarzyna Kobuszewska, założycielka Pracowni Ikonograficznej w Płocku, w rozmowie z Agnieszką Małecką.

Napisałaś niedawno ikonę przedstawiającą dwa filary Kościoła - św. Piotra i św. Pawła, którzy się obejmują i składają braterski pocałunek. To niezwykłe przedstawienie…

Inspirowałam się pracą współczesnej ikonopisarki rosyjskiej Anny Kudryecevej. Zanim dotarło do mnie wyjaśnienie teologiczne tej ikony, to w pierwszym momencie zafascynowała mnie ze względu na pewne emocje, jakie niesie. Zastanawiałam się, dlaczego apostołowie są w ogóle w takiej pozie. Wcześniej widywałam ikony świętych Piotra i Pawła, ale zwykle były to dwie stojące postacie, ewentualnie trzymające sobie ręce na ramionach. Czymś rzadkim jest, by dwie postacie na ikonie w ogóle się dotykały, oczywiście oprócz Matki Bożej z Dzieciątkiem. Samo przedstawienie wywodzi się z Kościoła Wschodniego i symbolizuje zjednoczenie dwóch Kościołów. Spotkałam się też z określeniem „Pocałunek dwóch Kościołów”. Zaintrygowały mnie temat i uroda tego przedstawienia. Jest coś wzruszającego w tej ikonie, która pokazuje braterską miłość dwóch uczniów Pana Jezusa, których losy są nam najbardziej znane. Jednocześnie była to chyba najdłużej tworzona przede mnie ikona, ponieważ rozpoczęłam ją dwa lata temu, a potem odłożyłam. Przyszedł jednak taki dzień, gdy postanowiłam, że ją skończę.

Dlaczego katoliczka zainteresowała się ikoną?

Osobiście nigdy nie myślałam o ikonie, jako czymś przynależnym tylko prawosławnym czy grekokatolikom. Jednak gdy trzy lata temu byliśmy po raz pierwszy zaproszeni na Noc Muzeów, wiele osób faktycznie pytało, czy jestem prawosławna. Musiałam cały czas tłumaczyć, że to przecież są nasze wspólne korzenie. Jednak podczas kolejnych pokazów tych pytań było już mniej, mimo że Noc Muzeów gromadzi coraz więcej ludzi. Za każdym razem natomiast zauważalna była pewna ciekawość patrzenia na tajemnicę powstawania ikony. Sądzę, że potrzeba nam jeszcze dużo wiedzy teoretycznej i uświadomienia sobie, że to są ci sami święci. Mamy ikony bardzo czczone przez katolików, jak wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej, czy Matki Bożej Nieustającej Pomocy. One też wisiały w domach, w godnym miejscu, zwykle w pokoju gościnnym, przy stole, który też miał bardzo ważne znaczenie w przestrzeni, gdzie toczy się życie rodzinne. My, katolicy kojarzymy więc z hasłem „ikona” wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej, ale nie do końca wiemy, czym ikona sama w sobie jest. Żyjemy zresztą w takich czasach, że ikoną nazywa się także deskę wyklejaną bibułką, metodą decoupage. Tymczasem temu pojęciu przynależy i technika, i temat. Ja zauważam w wielu domach, gdzie jest jakaś większa duchowość, że ludzie mają coś w rodzaju małego ołtarzyka, z miejscem na świece, a nawet klęcznik. A dla mnie osobiście pomodlić się przed ikoną, której złoto odbija się w blasku zapalonej świecy, jest czymś w rodzaju głębszej kontemplacji.

Jesteśmy przyzwyczajeni do światłocienia, zbieżnej perspektywy, dynamiki i realizmu malarstwa zachodniego. Jak więc patrzeć na ikonę?

Z pewnością potrzebna jest większa wrażliwość i znajomość ikony, by wejść głębiej w jej estetykę. Najważniejsze są w niej oczy przedstawionych świętych postaci. Nawet jeśli nie patrzą na osobę, która stoi przed ikoną, to i tak często czujemy się zaproszeni przez ikonę do pewnego udziału w danym przedstawieniu. Na przykład w ikonie Świętej Trójcy, gdzie aniołowie siedzą przy stole i jeden bok zdaje się pusty, można się pokusić o wyrysowanie perspektywy, oczywiście odwróconej, pokazującej, że człowiek, który stoi przed jest w środku. Jest w pewien sposób uczestnikiem tego, co dzieje na tym przedstawieniu.

Brak zrozumienia czasem prowadzi do błędnego przekonania, że to malarstwo trochę prymitywne, uproszczone…

Pamiętajmy, że sztuka sakralna w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, przed podziałem, była wspólna. To później ikona pozostała związana z Kościołem Wschodnim, a malarstwo zachodnie ewaluowało. Te zmiany przyniósł przede wszystkim Renesans. I to co nam wzniósł do Kościoła Katolickiego, biorąc pod uwagę choćby architekturę i rzeźbę, jest bez wątpienia piękne, okazałe i nie wolno o tym zapominać. Malarstwo zachodnie, które w sposobie wyrażania się właściwie nie ma granic, też jest wspaniale. Jednak wydaje mi się, że nie powinniśmy porównywać obrazu z ikoną. Jeśli ktoś mówi, że kanon to coś skostniałego, to wydaje mi się, że nie widzi wartości w tworzeniu tego, co powstało przed wiekami. Jeden z prawosławnych teologów powiedział, że kanon to nie jest coś zdrewniałego; on się rozwija, ewaluuje. Ikona ze swoją tradycją i symboliką niesie naprawdę bardzo dużo. Myślę, że katolik i prawosławny, patrząc na ikonę widzi to samo, to są te samo emocje. Na pewno jednak trzeba ją poznać, żeby zrozumieć. Mam przykład małych dzieci, które są bardzo zainteresowane, a które nie boją się pytać - np. dlaczego te pan na ikonie ma tak ułożone palce? Powinniśmy mieć taki zachwyt dziecka, gdy patrzymy na ikonę...

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama