Sudan Południowy umiera z głodu. Prawie sześć lat istnienia tego najmłodszego państwa świata to ciąg kolejnych wojen i plemiennych czystek.
Morderstwa, gwałty, napady rabunkowe, ataki na kościoły, szkoły i szpitale oraz przydomowe uprawy, a do tego z każdym dniem rosnąca liczba uchodźców. Tak bolesną codzienność tego kraju opisują południowosudańscy biskupi, błagając świat o pomoc. – To, co dzieje się w Sudanie Południowym, okrywa hańbą wiele państw, które grabią surowce tego kraju, jednak nawet okruchami nie chcą wesprzeć mieszkańców, szczególnie teraz, gdy głodują. Mowa tu m.in. o Chinach, Indiach, Stanach Zjednoczonych, ale i Unii Europejskiej, korzystających z ropy i innych bezcennych surowców mineralnych – mówi Daniele Moschetti, włoski kombonianin doskonale znający realia tego regionu Afryki. Wskazuje, że dopóki nie zostanie rozstrzygnięta kwestia przynależności bogatego w ropę regionu Abyei, wojna się nie skończy. Referendum nie zdecydowało bowiem, do którego kraju ma on należeć. Ksiądz Moschetti zauważa, że współwinne tragedii władze Sudanu Południowego starały się ją przez ostatnie miesiące ukryć przed światem (zginęło kilku miejscowych dziennikarzy, a media z zewnątrz nie były wpuszczane), jednak ogrom rozgrywającego się tam dramatu dalej już na to nie pozwala.
Co to jest ten pokój?
Kiedy 9 lipca 2011 r. powstawało to najmłodsze państwo świata, mówiło się, że po wielu latach udręk jego mieszkańcy zaznają wreszcie pokoju i lepszego życia. Niepodległość kładła bowiem kres trwającej ponad pół wieku wojnie, będącej w jakiejś mierze pokłosiem polityki kolonialnej, która w granicach jednego państwa zgromadziła ludzi różnych ras, kultur, religii, zupełnie ze sobą niezwiązanych. Praktycznie cztery pokolenia mieszkańców tej części Afryki nie wiedzą, czym jest pokój. Referendum niepodległościowe było wielkim wydarzeniem, gdyż interesy ludności afrykańskiej z Południa zostały wreszcie zauważone. Koniec kolonizacji brytyjskiej przyniósł niepodległość Sudanowi zdominowanemu przez Arabów i islam. Zaczęły się jednak próby arabizacji i narzucenia islamu, a nieislamska ludność z Południa była traktowana gorzej niż mieszkańcy Północy. Na początku XXI w. społeczność międzynarodowa została poruszona ludobójstwem w Darfurze. Do dziś jest on integralną częścią Sudanu. Podkreśla się jednak, że wyzwolenie Południa od arabizacji i islamizacji nie mogło automatycznie poskutkować zachowaniem spokoju w nowo utworzonym państwie.
Obecna wojna jest wynikiem walki prezydenta Salvy Kiira Mayardita, należącego do plemienia Dinka, ze związanym z plemieniem Nuer Riekiem Macharem – jeszcze do niedawna wiceprezydentem. W grudniu 2014 r. Machar został oskarżony o próbę zamachu stanu, co doprowadziło do kolejnego krwawego konfliktu. Podpisane w 2015 r. porozumienie pokojowe okazało się kruche i w kraju nadal dochodzi do starć. – Na terenie Sudanu Południowego mieszka wiele grup etnicznych, które nigdy nie były razem w ramach jednego kraju. Wcześniej jednoczył je opór przeciw arabizacji, ale – jak się wydaje – więcej je dzieli – mówi ks. Andrzej Dzida. Polski werbista pracował w Sudanie Południowym aż do chwili, gdy w wyniku działań wojennych wszyscy mieszkańcy Lainya, gdzie leżała jego misja, uciekli do buszu. – Samo ogłoszenie niepodległości nie mogło zagwarantować pokoju, ponieważ nie było nic, co mogłoby zjednoczyć mieszkańców Południa. Każdy podkreśla swoją przynależność do klanu, plemienia. Nikt tu nie czuje się obywatelem państwa Sudan Południowy – mówi misjonarz.
Skala zbrodni
Szacuje się, że 1,5 mln ludzi schroniło się w sąsiednich krajach, a 3 mln stało się uchodźcami wewnętrznymi. Połowa z 11 mln mieszańców głoduje. – Rebelianci wzniecają pożary na terenach, przez które przechodzą. To główna przyczyna głodu – mówi ks. Moschetti. A bp Erkolano Lodu Tombe dodaje: – Bandy grabią wszystko, co znajduje się na polach, przepędzają z domów ludzi, którzy kolejny rok z rzędu nie mogą uprawiać roli. Zabierają im też bydło. W wyniku działań rebelii pustoszeją żyzne tereny nawadniane przez Nil oraz bogate w ryby i inne zwierzęta mokradła. Przy tak nieludzkiej polityce głód prędzej czy później musiał nadejść. Na dramat Sudanu Południowego uwagę świata zwrócił papież Franciszek, apelując o pomoc dla milionów ludzi skazanych na śmierć głodową: „W tej chwili bardziej niż kiedykolwiek konieczne jest zaangażowanie wszystkich, by nie ograniczać się jedynie do deklaracji, ale spieszyć z konkretną pomocą żywnościową i pozwolić, by naprawdę dotarła ona do cierpiących ludzi”.
Niesienie pomocy nie jest łatwe, ponieważ zwalczające się siły nie szanują ani miejsc kultu, ani obozów dla uchodźców – także tam dokonują mordów na bezbronnej ludności cywilnej. UNICEF alarmuje, że do walki zbrojnej zmuszane są dzieci. – Tylko w ubiegłym roku do wojska zaciągnięto ponad 1300 dzieci. Szacuje się, że w ciągu ostatnich pięciu lat do walki wysłano co najmniej 17 tys. nieletnich żołnierzy – mówi ks. Moschetti. Dramat tej wojny to także szerzące się gwałty jako „metoda zastraszania i podporządkowywania sobie ludności, a zarazem forma broni wojennej”. Oenzetowski raport praw człowieka alarmuje, że w konflikcie zginęło od 50 tys. do 300 tys. cywilów, a kilkadziesiąt tysięcy kobiet zostało brutalnie, często wielokrotnie zgwałconych. Kościół głośno mówi, że wszystkie strony konfliktu dopuszczają się zbrodni przeciwko ludzkości. – Sytuacja jest dramatyczna, kraj jest pogrążony w chaosie. Nie wiadomo, co tak naprawdę się dzieje, ponieważ przepływ informacji jest ograniczony. Ceny poszybowały w górę, inflacja w ciągu minionego roku wyniosła ponad 850 procent. Rok temu za amerykańskiego dolara płacono 3 sudańskie funty, obecnie 40 – mówi ks. Jan Marciniak, jedyny polski misjonarz pracujący obecnie w tym afrykańskim kraju. – Mimo konfliktu staramy się prowadzić szkoły, oratoria i ośrodki dla dzieci ulicy, których jest coraz więcej. Widać jednak, że dzieci i młodzież nie mają siły się uczyć, ponieważ są niedożywione. Już jeden posiłek w ciągu dnia jest dla nich prawdziwym marzeniem – opowiada salezjanin z ponad 25-letnim doświadczeniem pracy na Czarnym Lądzie. Dodaje, że w młodych ludziach jest wielkie pragnienie nauki i rośnie świadomość tego, że dzięki wykształceniu mogą oni zmienić przyszłość swej ojczyzny.
Czekają na papieża
Prowadzenie działalności duszpasterskiej w wojennych warunkach nie jest proste. Jedna z salezjańskich misji w Morobo właśnie opustoszała, ponieważ wszyscy mieszkańcy schronili się w sąsiedniej Demokratycznej Republice Konga. – Tysiące naszych ludzi, by przeżyć, je trawę, dzieci szukają jedzenia w śmietniku – mówi bp Paride Taban. 80-letni hierarcha wyznaje, że nigdy nie widział w swej ojczyźnie aż tylu dzieci ulicy. Szacuje się, że jest ich ponad pół miliona. Sudański biskup wyznaje, że gdy odprawiał Mszę dla pracowników organizacji humanitarnych, wśród których byli Norwegowie, Niemcy i Francuzi, prosił: „Pomóżcie nam stworzyć taki Sudan Południowy, w którym ludzie po prostu będą umierać ze starości”. Średnia wieku mieszkańców wynosi 16,8 lat.
Sudańczycy modlą się, by papież do nich przyjechał. Liczą na to, że pielgrzymka Franciszka przyniesie ich ojczyźnie pokój i pojednanie. Informację, że taka podróż jest przygotowywana, ujawnił sam Ojciec Święty, zapowiadając, że towarzyszyłby mu prymas Wspólnoty Anglikańskiej, która jest w tym kraju bardzo liczna. Żadne konkretne daty jeszcze nie padły. Mówi się tylko o jednodniowej wizycie. Obecność Franciszka w Sudanie Południowym otworzyłaby bez wątpienia oczy świata na ten zapomniany konflikt i pokazała, co tam naprawdę się dzieje, tak jak to już miało miejsce w czasie jego wizyty w ogarniętej wojną Republice Środkowoafrykańskiej. Ekumeniczny wymiar podróży oddaje też dobre relacje między południowosudańskimi chrześcijanami różnych wyznań, którzy razem zdecydowanie angażują się w budowanie pojednania. Biskupi różnych wyznań wyrazili też gotowość prowadzenia mediacji między stronami konfliktu. Wielki Post ogłosili czasem ekumenicznej modlitwy o pokój dla tego najmłodszego państwa świata.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Podczas liturgii odczytano Przesłanie Soboru Biskupów z okazji 100-lecia autokefalii.