List ten napisałem do ciebie, który chcesz kształtować swoje życie w komunii z Chrystusem, bo On jest miłością. Jeżeli zawsze odwoływać się będziesz do kilku istotnych wartości, do kilku prostych prawd, z coraz większą swobodą pójdziesz od prowizorium do prowizorium.
Napięcia mogą mieć wartość twórczą. Ale gdy twoje stosunki z innymi psują się, gdy w kłębowisku wewnętrznych sprzeczności niemożliwe staje się porozumienie - nie zapominaj, że istnieje coś więcej niż jałowość tej sytuacji.
Człowiek sądzi drugiego według siebie, według własnego serca. Ty pamiętaj jedynie o tym, co najlepsze w innym. Twoje słowo niech wyzwala. Nie potępiaj. Nie potępiaj Nie zamęczaj się wypatrywaniem źdźbła w oku twego brata.
Jeżeli osądzą cię fałszywie z powodu Chrystusa, tańcz i przebaczaj, tak jak przebaczył Bóg. Staniesz się niezrównanie wolnym.
Po co szukać, kto zawinił, a kto ma rację skoro jesteś całkowicie inny?
Uciekaj od zręcznej rozgrywki, miej przezroczyste serce. Nie posługuj się sumieniem bliźniego. Z jego niepokojów nie czyń środka urzeczywistniania swych planów.
Łatwizna nigdy nie sprzyja twórczości, to ubogie środki wiodą do pełni życia w radości dnia dzisiejszego. Ale radość pierzcha, gdy ubóstwo zamienia się w surowość lub przyzwyczaja do sądzenia.
Ubóstwo środków rodzi poczucie uniwersalności... I święto zaczyna się od nowa. I nie będzie miało końca.
Gdyby nagle zabrakło święta wśród ludzi... Gdybyśmy któregoś ranka przebudzić się mieli w społeczeństwie sytym, lecz pozbawionym spontaniczności... Gdyby modlitwa stała się jedynie zeświecczoną przemową, ogołoconą z tajemnicy, pozbawioną „modlitwy ciała”, poezji, uczucia, intuicji... Gdybyśmy mieli utracić dziecięcą wiarę w Eucharystię i Słowo Boże... Gdybyśmy w dniach ciemności zniszczyli to, cośmy pojęli w dniach światła... Gdybyśmy odrzucili szczęście ofiarowane nam przez Tego, który osiem razy woła: „Szczęśliwi...” (Mt 5).
Jeśli w Ciele Chrystusa znika święto, jeśli Kościół jest miejscem odosobnienia, a nie zrozumienia powszechnego, to gdzież na ziemi ludzie spotkają przyjaźń?
Człowiek jest sobą tylko w obecności Boga
Jeżeli w czasie modlitwy nie znajdujesz w sobie żadnej wyraźnej odpowiedzi Boga, to dlaczego się niepokoisz? Granica między pustką i pełnią jest nieuchwytna, tak samo jak między zwątpieniem a wiarą, między lękiem a miłością.
Najistotniejsze pozostaje zakryte dla oczu. Ale to jeszcze bardziej pobudza do żarliwego szukania prawdziwej rzeczywistości. Z wolna odkryjesz rozległość i głębię tej miłości, która przerasta wszelkie poznanie. Wtedy odnajdziesz siłę, by ciągle zaczynać od nowa, zdobędziesz odwagę działania.
Gdy nie masz nikogo, kto by cię zrozumiał, wtedy odkrywanie siebie może rodzić wstyd i prowadzić do samounicestwienia. Czasem może ci się nawet zdawać, że za życia jesteś potępiony. Ale dla Ewangelii ani normalność, ani inność nie istnieje. W niej są ludzie na obraz i podobieństwo Boga. Któż więc może potępiać? Jezus modli się w tobie. Jego przebaczenie wyzwala wszystkich ubogich sercem. Drogą wyzwolonego - niesienie wolności innym.
W każdym człowieku tkwi cząstka samotności. Nie wypełni jej żadna ludzka zażyłość, ani nawet najsilniejsza miłość dwóch istot. Kto tego miejsca samotności w sobie nie uznaje, ten wie, czym jest bunt przeciwko ludziom, przeciwko Bogu samemu.
A jednak nigdy nie jesteś sam. Wejrzyj w głąb swego serca, a przekonasz się, że nie po to człowiek został stworzony, by mieszkała w nim pustka. Na dnie istoty, tam, gdzie każdy jest inny, czeka na ciebie Chrystus. Tam dzieje się to, co nieoczekiwane.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."