W samym centrum Iraklionu, stolicy Krety, nieopodal portu, w malutkim kościółku pw. św. Jana, mogącym pomieścić kilkadziesiąt osób, tegoroczne święta wielkanocne spędziła grupa Polaków z Sosnowca, Katowic i Słupska.
- Zaskoczyła nas gościnność miejscowego kapłana, który z wielką radością witał każdego uczestnika nabożeństwa. Dla mnie dodatkowym przeżyciem było czytanie Pisma Świętego po polsku - wspomina katowiczanka Ewa Błeszyńska. - Najbardziej rzuca się w oczy to, że na Mszach świętych przeważają obcokrajowcy; Greków prawie nie ma.
W wielkanocnej Eucharystii uczestniczyli wierni z kilkunastu krajów, m.in. z Niemiec, Hiszpanii, Francji, Polski, krajów afrykańskich, a nawet azjatyckich. Niespodzianką był także ksiądz sprawujący liturgię po łacinie i angielsku - ojciec Petros Roussos. Jak się później okazało, o. Roussos przygotowuje na każde nabożeństwo mszał, a także teksty niektórych pieśni, w sześciu językach: polskim, niemieckim, angielskim, hiszpańskim, włoskim i łacińskim.
- Jestem Grekiem, kapucynem od 23 lat pracującym na Krecie jako wikariusz generalny - przedstawia się kapłan. - W czasie sezonu letniego pomagają mi moi współbracia, którzy przyjeżdzają ze Szwajcarii. Na Krecie pracuje nas czterech kapucynów, a w całej Grecji jest jeszcze dwunastu. Grecy są ludźmi otwartymi, dlatego żadna z religii nie jest zwalczana, czego dowodem jest sąsiadująca z nami świątynia prawosławna. My od wielu lat propagujemy chrześcijaństwo bez granic, staramy się więc, aby nasz kościół był otwarty dla wszystkich.
Nie tylko w kościele w Iraklionie odbywają się katolickie nabożeństwa. Od maja do października można w nich uczestniczyć także w innych większych miastach Krety - Hani, Rethymnonie, Agios Nikolas, gdzie przybywają turyści z różnych zakątków Europy.
Katolicki kapłan podkreśla z żalem, że choć w czasie wakacji na Kretę przyjeżdża mnóstwo Polaków, na nabożeństwa przychodzi ich nieliczne grono. Także ci, którzy tu na stałe pracują, rzadko odwiedzają katolicką świątynię. - Muszę uczciwie przyznać, że w kościele byliśmy tylko dwukrotnie: raz załatwiając chrzest naszego dziecka i potem w dniu udzielenia tego sakramentu - przyznają Janusz i Ania, małżeństwo przebywające w Grecji już od siedmiu lat. Pracują nieopodal Iraklionu, w Ammudarze.