Nie przebiega tędy żadna linia kolejowa ani główna droga, a jednak dziesięciotysięczny Poczajów codziennie odwiedzają setki pielgrzymów.
Malowniczo położone na Wołyniu miasteczko słynie z sanktuarium maryjnego, które obok Ławry Peczerskiej w Kijowie stanowi najważniejszy ośrodek prawosławia na Ukrainie. Przy dobrej pogodzie można dostrzec je z oddalonego o ok. 20 km Krzemieńca. Zajmuje bowiem szczyt góry wznoszącej się 387 m n.p.m. Lśniące, złocone kopuły przyciągają pielgrzymów.
Miejsce cudów
Źródła podają, że w 1240 r. miejsce to było świadkiem objawienia się Matki Bożej. W płonącym krzewie ukazała się okolicznym pustelnikom i pasterzom. Pamiątką po tym wydarzeniu jest ślad Jej stopy, odbity na skale. I źródełko, które natychmiast wytrysnęło w tym miejscu. Liczne cuda, dokonujące się po tym wydarzeniu, rozsławiały Poczajów nie tylko wśród wyznawców prawosławia. Powstała pierwsza cerkiew pw. Zaśnięcia NMP. 350 lat później sędzina łucka Anna Hojska umieściła tu słynący łaskami obraz Bogurodzicy, który otrzymała od metropolity greckiego Neofita. Przed tym obrazem modlił się o uzdrowienie jej niewidomy brat Filip. Odzyskał wzrok, a sędzina uznała, że nie jest godna trzymać takiej świętości w swoim domu. Ofiarowała także mnichom posiadłości ziemskie i znaczne sumy pieniędzy, przekształcając dotychczasową pustelnię w regularny klasztor.
Pierwszym przeorem został Jow Zalizo. Już za życia zasłynął jako cudotwórca. Zmarł w wieku 100 lat i został pochowany na pobliskim cmentarzu. Gdy po 8 latach ekshumowano jego zwłoki, okazało się, że nie uległy one rozkładowi. Kolejne cuda, dokonujące się za przyczyną znanego z wielkiej wiary i dobroci mnicha, przyczyniły się do jego kanonizacji.
Trudny czas przeżywał Poczajów w 1675 r. Przez kilka lat klasztor oblegał sułtan Mehmet IV. Wtedy na niebie ukazała się Matka Boża w otoczeniu aniołów. To zmusiło sułtana do odwrotu.
Monastyr wielokrotnie przechodził z rąk do rąk. Byli tu uniccy bazylianie (wówczas papież Klemens XIV koronował poczajowską ikonę), wracali prawosławni mnisi, okupowali go Austriacy, a po II wojnie światowej zamieniono go na muzeum ateizmu i szpital. Przetrwał i wraz z 16 cerkwiami, kaplicami, kopułami, wieżami i dzwonnicą stanowi niepowtarzalny zespół architektoniczny.
Wy pierwszy raz?
Z daleka wygląda całkiem „swojsko”: stromy podjazd, niby zwyczajna brama, przy której żebrzący proszą o jałmużnę. Gdy jednak podchodzimy bliżej, wkraczamy w inny świat. Z mgły wyłaniają się złociste kopuły, a z budki wychodzi uśmiechnięta kobieta z zielonym fartuchem w ręku. Kobiety nie mogą wchodzić tu w spodniach i z odkrytą głową. Fartuch, który usłużna pani pomaga umocować, posłuży nieprzygotowanej turystce jako zastępcza spódnica. Jeszcze tylko szalik na głowę i można przekroczyć bramę.
Na schodach wiodących do głównej cerkwi stoją rzędem dziwne postacie z pudełkami ozdobionymi wizerunkami świętych. – Zbierają datki na budowę cerkwi. Ci święci to patronowie budowanych świątyń – tłumaczy ks. Władysław Iwaszczak – z rzymskokatolickiej parafii w pobliskim Krzemieńcu. Wchodzimy do środka. Blask bije po oczach. Ogromny żyrandol, złoto, świece, lampki, tłum kłębiących się ludzi: kobiety w chusteczkach czarnych i kolorowych, przemykający szybko brodaci kapłani z włosami spiętymi w kitki. Kłaniają się, całują ikony, dłonie duchownych, ustawiają się w kolejki do różnych relikwii, zapalają świeczki. Potężny śpiew męskiego chóru i głos władyki, przewodniczącego liturgii, mieszają się z odgłosem stóp pielgrzymów.
Aparat fotograficzny prowokuje do interwencji jednego z ochroniarzy. – Tu nie wolno fotografować – upomina. – Nie wiedzieliśmy – odpowiadamy grzecznie. – Co, pierwszy raz tutaj? – pyta z niedowierzaniem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."