Rozmowy z delegacją rosyjskiej Cerkwi prawosławnej w Warszawie były ważne, dlatego że w ogóle się odbyły. Do przebycia jest jednak długa i trudna droga.
Doświadczenie mnie uczy, że jak się powołuje komisje, to po pierwsze efektów nie należy oczekiwać szybko, a często tworzone w takich gremiach dzieła są tak wyprane z wszelkich emocji, że niewielu mogą poruszyć. Gdyby w 1965 r. biskupi polscy i niemieccy powołali wspólną komisję, która miałaby wyważyć wszelkie racje i doświadczenia, prawdopodobnie nigdy nie znalazłyby się w nim historyczne i poruszające sumienia słowa „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Sądzę, że takie dokumenty mogą porwać wyobraźnię ludzi, tylko gdy pisane są spontanicznie, z głębokiej potrzeby serca. Nie mogę także nie zauważyć głębokiej nierównowagi, skoro pod wspólnym komunikatem z jednej strony podpisany jest prymas Polski, a z drugiej ihumen Riabych – urzędnik ważny, ale tylko urzędnik. Dodam, że przeglądałem strony internetowe Patriarchatu i nie znalazłem tam wzmianki o spotkaniu w Warszawie.
Stojąc w prawdzie
Nie mam wątpliwości, co do intencji polskich biskupów, a także Rosjan, którzy przyjechali do Warszawy. Znam serdeczną troskę o powodzenie tego przedsięwzięcia bp. Stanisława Budzika, sekretarza generalnego Episkopatu Polski. Bp Tadeusz Pikus pracował w Moskwie, świetnie zna język i realia Rosji. Także prymas Polski, gdy był „tylko” metropolitą gnieźnieńskim, aktywnie uczestniczył w nawiązaniu relacji między Gnieznem a sanktuarium w Siergiejew Posadzie. Obawiam się jednak o suwerenność naszego prawosławnego partnera. Nie ma potrzeby ukrywać, że rosyjskie elity są podzielone w sprawie dialogu z Polską. Nawet skromne pojednawcze gesty wykonane pod naszym adresem ze strony Putina, były tam krytykowane. Znamienne jest także milczenie w sprawie obchodów zbrodni katyńskiej, prezydenta Miedwiediewa, na gruncie rosyjskim surowszego sędziego stalinizmu, aniżeli premier Putin. Pomimo zabiegów ze strony polskiej, młodzi Rosjanie w swoich podręcznikach szkolnych nie znajdą, choćby kilku słów o zbrodni katyńskiej.
Problem jest zresztą szerszej natury. Dopóki Rosjanie będą traktować zbrodnię katyńską nie jako tragedię o fundamentalnym znaczeniu dla dziejów Polski, ale jako jeden z odprysków stalinowskiego totalitaryzmu, którego sami czują się główną ofiarą, trudno będzie o prawdziwe pojednanie. Niestety, ujawniony niedawno program obchodów w Katyniu przewiduje właśnie taki scenariusz. Wspomina się w nim, że uczczona będzie pamięć nie tylko polskich jeńców, ale także ofiar zbrodni stalinowskich z końca lat 30. ub. wieku oraz rozstrzelanych tam przez Niemców w 1941 r. jeńców sowieckich.
W ciągu ostatnich lat polskie elity polityczne, a także kościelne bardzo zaangażowały się na rzecz porozumienia z Ukraińcami. Taktownie milczeliśmy, gdy na Zachodniej Ukrainie stawiane były nie tylko kolejne pomniki Banderze, ale nawet dowódcom UPA, którzy mieli polską krew na rękach. Skończyło się na tym, że prezydent Juszczenko ogłosił Banderę bohaterem narodowym Ukrainy. Nie chciałbym, aby podobnie zakończyły się próby pojednania z Rosjanami. Dialog bez prawdy może przynieść mądre deklaracje, a nawet listy pasterskie, ale do pojednania prowadzić nie będzie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Podczas liturgii odczytano Przesłanie Soboru Biskupów z okazji 100-lecia autokefalii.