„Kolejne groźby pod adresem wspólnot chrześcijańskich żyjących w Nigrze na pograniczu z Burkina Faso osięgneły cel, który zakładano: osłabienie wspólnoty oraz doprowadzenie do poddania się strachowi, co zaowocowało zaniechaniem niedzielnych praktyk” – tak jeszcze niedawno pisał do Agencji Fides o. Mauro Armanino, kapłan ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich w Nigrze.
Kilka dni temu, w wiosce niedaleko Bomoanga, gdzie ponad rok temu był świadkiem porwania i uprowadzenia o. Pierluigiego Maccalli, grupa bandytów bestialsko zamordowała wnuka miejscowego pielęgniarza. Chłopiec ochrzczony był jako dziecko.
W Bomoanga ludzie nie chodzą ze strachu w niedzielę do kościoła. „Bazylika” jak nazywał go o. Maccalli, przypomina teraz pustynię, tak jak zaatakowana ostatnio szkoła. Pomimo cierpień i strachu panuje jednak przekonanie, że tam, gdzie występują próby i napięcia można również przekazywać wiarę. Trzeba wspierać w takiej sytuacji bardziej świeckich oraz ich zaangażowanie i z większą elastycznością podejść do sprawy miejsc i czasów sprawowania nabożeństw.
Nieco trudniejsza sytuacja jest na ciężko dostępnych terenach rolniczych, gdzie bandy zbrojne działają bez większych przeszkód.
„Mogą obciąć drzewa, ale nie wyrwą korzeni krzyża. Trzeciego dnia przychodzi zmartwychwstanie” – podsumowuje sytuację włoski misjonarz.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."