Szef organizacji charytatywnej Eleos Prawosławnego Kościoła Ukrainy w rozmowie z KAI o sytuacji Kościoła w rok po otrzymaniu przez niego autokefalii i opiece duszpasterskiej dla wiernych swojego Kościoła w Polsce.
Jak wynika z badania opinii publicznej nasz metropolita Epifaniusz został uznany w 2019 roku za najbardziej wpływową osobistość religijną Ukrainy. Jego Facebook ma ponad 40 tys. odbiorców a jego Instagram ogląda stale tysiące ludzi, głównie młodzież. Niedawno zabrał głos na temat przemocy, wypowiadał się w bardzo podobnym duchu jak papież Franciszek. Dla Ukrainy jest to niezwykle ważny temat. Wizja Kościoła otwartego, głoszona przez papieża i Kościół katolicki, jest nam bardzo bliska. To nas łączy i z tego się bardzo cieszymy.
Jak się szacuje w Polsce pracuje ok. półtoramiliona Ukraińców, wśród których są wierni Waszego Kościoła. Czy i jak staracie się objąć ich opieką duszpasterską?
– Mój syn, który studiuje obecnie na UKSW i który wyrósł w religijnym środowisku, uważa za bardzo ważne, aby chodzić w każdą niedzielę do kościoła i przystępować do komunii św. Przy tym nie ukrywa, do jakiego Kościoła należy. Gdy niedawno byliśmy w Lublinie, zapytaliśmy tamtejsze prawosławne władze kościelne, czy nasi kapłani i wierni mają prawo przyjmować komunię w cerkwi polskiej (Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny). Tamtejszy ksiądz odpowiedział, że wierni PKU mogą uczestniczyć w liturgii, ale nie mogą przystępować do sakramentów. Dla każdego teologa jest oczywiste, że do cerkwi chodzi się w jednym celu: aby zjednoczyć się z Bogiem wokół ołtarza przez komunię. Wie o tym każdy katolik i każdy prawosławny. Bycie obserwatorem to tak jakby chodzić do teatru i patrzeć z boku na to, co się dzieje na scenie. Taka obecność w kościele nie ma sensu. Toteż mój syn chodzi obecnie do kościoła dominikanów i tam przystępuje do komunii.
Zatem, jakie jest wyjście?
– Wygląda na to, że Kościół prawosławny w Polsce jest ukierunkowany bardziej politycznie niż teologicznie. Jest to nieprawidłowa postawa, gdy względy polityczne stają się przyczyną oddalania się ludzi od Kościoła. Niestety tak to w istocie wygląda. Mówimy o półtora milionie Ukraińców w Polsce. Jeśli wierzyć danym ogłoszonym przez ośrodek badań Centrum im. Razumkowa według których 70 proc. Ukraińców uważa się za wierzących, a wśród nich ponad 40 proc. to prawosławni, z których z kolei prawie 80 proc. mówi, że należą do Prawosławnego Kościoła Ukrainy, czyli możemy mówić, o co najmniej setkach tysięcy, a w Polsce będzie to przynajmniej sto tysięcy Ukraińców, uważających się za członków PKU. Ludzie ci nie mogą obecnie korzystać sakramentów tylko dlatego, że nie podoba się to Moskwie. Jest to pogwałcenie wolności religijnej, złamanie prawa każdego człowieka do modlitwy i do kontaktu z kapłanem. Nikt przecież nie zakazuje u nas chodzenia do jakiegokolwiek kościoła, korzystania z sakramentów. Każdy obywatel Polski, jeśli znajdzie się na Ukrainie, może wybierać, do jakiego kościoła chce pójść: katolickiego, prawosławnego – jakiegokolwiek, greckokatolickiego, ewangelickiego i wszędzie go przyjmą, wszędzie zaspokoją jego potrzeby duchowe. Takie rozwiązania nasi emigranci mogą znaleźć w naszych parafiach we Włoszech, w Niemczech, Portugalii i w innych krajach na Zachodzie, ale nie w parafiach prawosławnych w Polsce.
Wspomniał Ksiądz o prawosławnych Polakach odwiedzających Wasze świątynie….
– Tak prawosławni Polacy przystępują do komunii św. w naszych świątyniach. Również duchowni ze Stambułu czy z Grecji odprawiają u nas liturgie, korzystają z sakramentów. Tylko w Polsce blokuje się naszym kapłanom i wiernym dostęp do sakramentów, ze względów czysto politycznych, na żądanie Moskwy. Trzeba sobie uczciwie zadać pytanie: czy to jest po chrześcijańsku? Jak postąpiłby w takim wypadku Chrystus? Gdy zadaję to pytanie polskim księżom prawosławnym w cztery oczy, to oni tylko rozkładają ręce i odpowiadają: „Całkowicie zgadzamy się z wami, ale to jest polecenie odgórne”. Jeden z duchownych w Warszawie powiedział mi prywatnie tak: „Jeśli wasi wierni podejdą do mnie osobiście, bez afiszowania się i poproszą o komunię, ja im jej udzielę, ale nie możemy mówić o tym oficjalnie”. Jest to dziwne i smutne, gdy księża nie chcą się podporządkować zarządzeniu metropolity Sawy i po cichu robią to. Wszystko to świadczy jednoznacznie, że jest to sprawa nie teologii, ale polityki.
Jak zatem rozwiązać tę sytuację?
– Sądzę, że przede wszystkim należy o tym mówić głośno, publicznie. Kościół katolicki nadal ma duży autorytet, do którego odwołują się inne wyznania. Dla mnie osobiście Kościół katolicki w Polsce to taka, swego rodzaju latarnia morska, pokazująca dokąd należy iść. Dam jeden prosty przykład. Gdy przed laty posługiwałem we Wrocławiu u nieżyjącego już abp. Jeremiasza, to wszystkie istniejące tam cerkwie to byłe kościoły katolickie lub protestanckie, które w swoim czasie kard. Henryk Gulbinowicz udostępnił prawosławnym. Dzięki temu nasi wierni mieli się gdzie modlić i ich prawa religijne nie były uszczuplone. Czy tutejsi biskupi prawosławni nie pamiętają już o tym przejawie miłosierdzia katolików, którzy przecież mogli wcale nie dopuszczać tam prawosławnych? Nie było to przecież obowiązkiem biskupów katolickich, a jednak okazali przyjazne uczucia do innych, zgodnie z tym, co mówił papież Jan Paweł II o „dwóch płucach” Europy.
Uważam, że należy być uczciwym i wdzięcznym, postępując z innymi tak, jak postępują z tobą, jak mówi o tym Ewangelia. Jako ksiądz zostałem „wychowany” w tradycji moskiewskiej i po przyjeździe do Polski byłem zdumiony, gdy zobaczyłem, jak siostra elżbietanka weszła z dziećmi do naszej cerkwi i tłumaczyła im, jak ta świątynia jest zbudowana i urządzona. Nikt ich nie wytykał palcami, że przyszli tu katolicy. A w Ukrainie, w Kościele „promoskiewskim” jest to po prostu nie do pomyślenia, takie otwarcie się na innych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Podczas liturgii odczytano Przesłanie Soboru Biskupów z okazji 100-lecia autokefalii.