Męczeństwo nie jest dla chrześcijaństwa zjawiskiem marginalnym, ale samym centrum Kościoła.
Na początku okrutnego XX w. męczennicy ormiańscy przypomnieli nam, że męczeństwo nie jest dla chrześcijaństwa zjawiskiem marginalnym, ale samym centrum Kościoła – powiedział kard. Kurt Koch podczas ekumenicznego nabożeństwa, które odbyło się wczoraj wieczorem w bazylice św. Bartłomieja dla upamiętnienia Ludobójstwa Ormian. Obok szefa watykańskiej dykasterii ds. ekumenizmu uczestniczył w nim przedstawiciel Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego w Rzymie abp Khajag Barsamian.
Kard. Koch zauważył, że począwszy od Zagłady Ormian chrześcijaństwo zaczęło się stawać coraz bardziej Kościołem męczenników na niespotykaną dotąd skalę. Mamy dziś więcej męczenników niż podczas prześladowań chrześcijan w pierwszych wiekach. 80 proc. ludzi prześladowanych za swą wiarę to chrześcijanie. Chrześcijaństwo jest dziś najbardziej prześladowaną religią – podkreślił przewodniczący Papieskiej Rady dla Popierania Jedności Chrześcijan.
Zauważył on, że ogrom prześladowań spowodował, że wszystkie wyznania chrześcijańskie mają dziś swoich męczenników. Rodzi to swoisty ekumenizm męczenników, na który zwrócił już uwagę Jan Paweł II. W encyklice Ut unum sint przyznał on, że chrześcijanie mają już wspólne Martyrologium. „Jest ono świadectwem, że na pewnym głębokim poziomie Bóg utrzymuje między ochrzczonymi komunię w wierności najwyższemu nakazowi wiary, jaka się objawia w ofierze z życia” (n. 84).
Wspominając ponad milionową rzeszę ormiańskich męczenników kard. Koch podkreślił, że nie może być chrześcijaństwa bez męczeństwa. Trzeba raczej realnie liczyć się z faktem, że naśladowanie Chrystusa zawsze może doprowadzić do tego najwyższego świadectwa miłości, jakim jest męczeństwo.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.