Po kolejnej masakrze dokonanej przez dżihadystów, w której zginęły 22 osoby, pogłębia się kryzys w Burkina Faso, jednym z najbiedniejszych państw świata.
Znaczną część kraju kontrolują zbrojne bojówki związane z Al-Kaidą i tzw. Państwem Islamskim, które grabią i mordują zwykłych mieszkańców oraz napadają na pracowników organizacji pomocowych, uniemożliwiając im tym samym dostarczanie pomocy humanitarnej umęczonej ludności.
Grupy terrorystyczne działają w całym Sahelu. Atakują wioski bez względu na etniczne pochodzenie ich mieszkańców i wyznawaną przez nich religię. Cywile giną w ramach swoistej strategii terroru, mającej na celu wypędzenie ich z obszarów, nad którymi islamiści chcą przejąć kontrolę. Jak dotąd w Burkina Faso swoje domy musiało opuścić już ponad 2 mln osób.
Okupowane przez dżihadystów miasta stają się strefami wyjętymi spod prawa, gdzie ludzie tracą życie każdego dnia. W takich miejscach wciąż działają organizacje pomocowe, których pracownicy z narażeniem życia, niosą ich mieszkańcom podstawowe wsparcie – wyjaśnia Avra Fialas z organizacji Lekarze bez Granic w Wagadugu.
Kryzys humanitarny w Burkina Faso jest drugim najbardziej zaniedbanym kryzysem na świecie po Jemenie. Dramat pogłębia się ze względu na brak funduszy, zainteresowania mediów i działań dyplomatycznych. W ubiegłym roku w Burkina Faso odnotowano drastyczny wzrost przemocy. Obecnie sytuacja jest jeszcze gorsza. Kraj stał się głównym punktem zapalnym w regionie Sahelu pod względem konfliktów, przemocy i kryzysu humanitarnego. Rośnie liczba porwań, starć między grupami zbrojnymi, pojawiają się doniesienia o ciągłych atakach na ludność cywilną, placówki służby zdrowia, personel medyczny, źródła wody, a także na infrastrukturę komunikacyjną, taką jak drogi, mosty, systemy łączności i punkty dostępu do wody. Terror spowodował izolację wielu obszarów kraju.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."