Religia i ateizm

Ferdinand Krenzer

publikacja 04.05.2004 10:08

Człowiek pozostaje dla samego siebie pytaniem bez odpowiedzi, jeżeli nie uwzględni Boga.

  • Czy życie ma sens? :.

  • W poszukiwaniu Boga :.

  • Religia i ateizm :.

  • Jezus Chrystus jest Panem :.

  • Wiara jako spotkanie z Bogiem :.

  • Wielkość i nędza człowieka :.




  • Odkąd istnieje rodzaj ludzki, człowiek miał mniej lub więcej wyraźne pojęcie i wyobrażenie o Bogu, wyciągał też z tego konsekwencje: był religijny, to znaczy starał się czcić Boga, układać swoje życie według tego, co uznawał za wolę Bożą. Z owego „Tak”, gdy idzie o Boga, wyrasta religia.

    Widzieliśmy już jednak, iż owo „Tak”, gdy idzie o Boga, nie narzuca się człowiekowi. Wiele faktów, przeżyć oraz przemyśleń, przemawia - jak się zdaje - raczej za nieistnieniem, niż za istnieniem Boga. Dlatego też mamy możliwość diametralnie przeciwstawnych odpowiedzi na zasadnicze pytania, które nurtują całą ludzkość, mianowicie możliwość zaprzeczenia Boga. Gdzie człowiek nie uwzględnia Boga, mówimy o ateizmie, w języku polskim o bezbożności.

    Obie możliwości będą omówione w tym rozdziale. Religia i ateizm, wiara i niewiara egzystują dziś obok siebie we wszystkich niemal dziedzinach życia. Podczas gdy często można usłyszeć, iż coraz trudniej obecnie wierzyć, ateiści z przekonania, jak na przykład czeski marksista Gardavsky, powiadają, że dziś „bez wątpienia trudniej jest być ateistą, aniżeli dawniej” (Bóg nie umarł całkowicie).

    Rozpocznijmy od ateizmu.

    Ostrożnie z osądami...


    Przypomnijmy sobie cytat pisarza starochrześcijańskiego, według którego chrześcijan drugiego stulecia określano mianem ateistów, ponieważ odcinali się od obiegowych wyobrażeń Boga. To winno być dla nas ostrzeżeniem, byśmy lekkomyślnie nie nazywali ludzi ateistami. Linia podziału między wiarą i niewiarą nie zawsze jest jednoznaczna. Wielu z tych, którzy sami uważają się za ateistów, wierzy jednak w pewną rzeczywistość poza naszym doczesnym życiem, aczkolwiek nadają jej może odmienne imię. Inni znowu są raczej ludźmi poszukującymi aniżeli niewierzącymi. Jakże często powiada człowiek: „Chciałbym móc wierzyć w Boga, ale nie potrafię - moja niewiara nie jest jednak oparta na zdecydowanym przeświadczeniu, ale przeciwnie, jest brakiem przeświadczenia”. Takiego człowieka nie można nazwać „bezbożnym”, on raczej powątpiewa lub poszukuje. Jest może nawet wewnętrznie bliżej Boga, aniżeli ktoś, kto na podstawie metryki chrztu przynależy do któregoś z Kościołów.

    Bóg nie ma nic do powiedzenia...


    I odwrotnie, bez wątpienia bardzo wielu jest tak zwanych ateistów praktycznych. Im również brak przeświadczenia, gdyż z reguły wcale nie zajmują się takimi problemami. Niektórzy nawet zapytani, czy istnieje Bóg, natychmiast odpowiedzieliby: „Tak, oczywiście tak”. Przynależą może do jednego z Kościołów chrześcijańskich, ale praktycznie Bóg nie ma w ich życiu nic do powiedzenia; tu zupełnie nie zważają na Boga. Właśnie dlatego, że ci ludzie, zgodnie z metryką, są wierzącymi, wiara staje się z ich powodu niewiarogodna.

    Więcej na następnej stronie

    Pomijamy tu wszystkie dotychczas wymienione grupy - także tych, którzy odrzucają zniekształcone pojęcie o Bogu, jakie przedstawiliśmy w poprzednim rozdziale. Obecnie zajmiemy się „ateistami z przekonania”, którzy na serio zajmowali się tym problemem i doszli do wniosku, iż o Bogu albo „nic nie można wiedzieć” (agnostycyzm), albo że On nie może „istnieć” (właściwy ateizm). Ludzie myślący i żyjący w ten sposób stoją często na niezwykle wysokim poziomie duchowym oraz etycznym; musimy ich zatem potraktować z całą powagą i szacunkiem. Sobór Watykański II wyraźnie zaznaczył, iż Kościół również z takimi chce nawiązać dialog. Tym bardziej więc winniśmy się zorientować, z jakich powodów ludzie ci odrzucają istnienie Boga.

    Nic nie możemy wiedzieć...


    Agnostycyzm stoi na stanowisku, iż z Boga trzeba zrezygnować, ponieważ nie możemy Go poznać z całkowitą pewnością. Powołuje się najczęściej na „naukę”, przez co rozumie przede wszystkim nauki przyrodnicze.

    Ponieważ istnienia Boga nie można udowodnić metodami eksperymentalnymi, zatem On nie istnieje. Pytamy: czy to jest stwierdzenie naukowe? Nie ma dowodu z zakresu nauk przyrodniczych na istnienie Boga. Ale tak samo nie mamy żadnego naukowego dowodu na to, że Bóg nie może istnieć. Owszem istnieją, jak to już widzieliśmy, drogi czysto ludzkiego poznania, które mogą nas doprowadzić do Boga.

    ATEIZM WŁAŚCIWY


    Ateizm właściwy jest w dobie dzisiejszej tak bardzo rozpowszechniony, jak nigdy dotąd w dziejach naszej historii. Tak zwani poganie okresu przedchrześcijańskiego oraz tak zwani poganie spoza kręgu dzisiejszego chrześcijaństwa byli i są na swój sposób ludźmi pobożnymi, nie ateistami. Fakt, iż ateizm stał się ruchem o zasięgu światowym -pomyślmy chociażby o wschodnim komunizmie albo o ateistycznym humanizmie na Zachodzie - jest czymś nowym w historii świata. W żadnym jednak razie nie jest on jednolity, przeciwnie - ma kilka całkowicie odmiennych twarzy.

    Ateizm w imię rozsądku


    Wielu ludziom się wydaje, że wielki postęp w zakresie poznania czyni Boga zbytecznym. Dzisiejszy stan wiedzy wystarczy - ich zdaniem - do wyjaśnienia świata, przyrody i życia bez konieczności uznania Go. Dlatego też uważa się, że w imię nauki, jak również w imię postępu i techniki nie można już uznawać „wyższej istoty”. Zapatrywanie to było modne szczególnie na przełomie ostatniego stulecia, kiedy to rozpoczął się gwałtowny rozwój intelektualny. Na przestrzeni minionego wieku ludzkość wzbogaciła się o niezliczone wprost odkrycia i wynalazki. Jednakże pierwsze odurzenie, wywołane zarozumiałością, już minęło. Im głębiej umysł ludzki wnika w tajemnice przyrody, tym bardziej też zaczyna przeczuwać, że z trudem przychodząca człowiekowi możność odczytania i poznania praw natury, do czego ludzkość potrzebowała tyle tysięcy lat, pozostają daleko w tyle za samym stworzeniem i za samym ustanowieniem tychże praw. Miejsce zarozumiałego przechwalania się: „Prześcigniemy dzieła Boże”, u wielu naukowców na nowo zajmuje trzeźwe poznanie tego, że samemu jest się stworzonym i ograniczonym.

    Więcej na następnej stronie

    Ateizm z miłości do świata


    U podstaw tego światopoglądu również tkwi postęp, który w znacznym zakresie oddał siły przyrody i świata do dyspozycji człowiekowi. Nic dziwnego, że odtąd jest on zafascynowany jedynie swoimi możliwościami i swoim światem, z którego chciałby uczynić raj. Niewiele pozostaje tu miejsca dla Boga. Owszem, wielu obawia się, iż Bóg i przywiązanie do Niego nastawią człowieka wrogo do jego doczesnych, ziemskich zadań. Religia jest więc dla nich równoznaczna z ucieczką od świata, z jego negacją.

    Trzeba przyznać, że źle rozumiana wiara, opacznie pojmowane i wrogie wobec świata chrześcijaństwo, któremu obcy jest świat, ustawicznie wspomagały tego rodzaju ateizm. Gdzie ludzie wierzący uważają, iż są bliżej Boga, gdy nie zadają się z „zepsutym” światem, gdy zamkną się przed wszelkim postępem, a równocześnie zaniedbają swe zadania w życiu zawodowym, państwowym i wobec potrzebujących współbraci, tam popierają oni tego rodzaju błędne i opaczne rozumienie religii.

    Ludzka praca i wysiłek zmierzające do poprawy warunków naszego życia odpowiadają planowi Bożemu. Na pierwszych stronach Biblii czytamy: ,,Napełniajcie ziemię i czyńcie ją sobie poddaną” (Rodz 1,28 nn). Nie bez ziemi, ale z ziemią zrealizujemy zadania nałożone nam przez Boga.

    Ateizm z miłości do człowieka


    Człowiek napotykający Boga poznaje też dokładnie, iż Bóg rości sobie prawo do niego. To sprzeciwia się jednak jego dumie i jego dążeniu do niezależności. „Jeśli istnieje Bóg, człowiek jest niczym” -powiada Sartre. Dla tego typu ludzi religia nie oznacza nic innego, jak tylko zniewolenie, poddaństwo, brak wolności człowieka. „Bóg jest ścianą, która zakrywa nam człowieka”. On „nastawia wrogo” człowieka do niego samego oraz do drugich ludzi, gdyż chce go mieć dla siebie. On albo my - ktoś musi tu ustąpić. Stąd religia w ujęciu tych ludzi stanowi jedynie „opium dla ludu”.

    Miejsce służby Bożej winna zająć służba człowiekowi. Dopiero wówczas, gdy przestaniemy interesować się Bogiem, uzyskamy zdolność poświęcenia się dla człowieka. Boga należy szukać jedynie w człowieku i w tym, co ludzkie (ateizm jako humanizm). Wystarczy być uczciwym człowiekiem. Tak oto mniej więcej brzmią argumenty sformułowane na kształt haseł.

    W poniższych rozważaniach zobaczymy jeszcze, że bardzo proste, naiwne wyobrażenia o Bogu rzeczywiście ujarzmiały i ujarzmiają człowieka. Czy można jednak to samo powiedzieć o wierze chrześcijańskiej ukazującej nam Boga jako tego, który dla nas, ludzi, stał się człowiekiem? Poniżej chcemy dać na to odpowiedź. Tu na razie tyle: Chrystus sam dał nam jasną odpowiedź na pytanie, co dla Niego jest rzeczą istotną: ,,Będziesz miłował Pana Boga swego [..J. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mt 22,34 nn). Właśnie chrześcijańska wiara w Boga domaga się ze swej istoty służby na rzecz człowieka, tak że Pismo święte może powiedzieć: „Kto nie miłuje, nie zna Boga,[...]” (1 J 4,8).

    Więcej na następnej stronie

    Najwięcej zarzutów przeciwko Bogu wywodzi się dziś z problemu cierpienia - a wiec znowu podyktowane są one miłością do człowieka. Dzieje ludzkości z ich krwią i łzami, z ich bezsensownością i niesprawiedliwością wyglądają na ustawiczny zarzut przeciwko Bogu: „Jak Bóg może dopuścić do tego wszystkiego? Wszystko przebiega tak, jakby Go nie było. Bóg umarł albo milczy. Gdyby istniał, wówczas mógłby, wówczas musiałby to wszystko zmienić, gdyż On jest przecież wszechmocny. Dopuszczając zaś to wszystko, winien też jest całej tej nędzy. Skoro pozostaje tak bierny wobec świata, zatem my, ludzie, musimy sami zabrać się do dzieła i bez Niego ulepszyć świat”.

    We współczesnej sztuce teatralnej W znaku Jonasza ludzie poszukują winnego zła oraz nieszczęść z czasu ostatniej wojny i dochodzą wreszcie do wniosku: ,,Bóg jest winien". A zatem trzeba Go także ogłosić winnym. Zostaje więc skazany na karę udania się na świat i przejścia przez cierpienia śmierci ludzkiej. Właśnie ten zarzut powinniśmy potraktować bardzo poważnie. Dlatego też powrócimy jeszcze do problemu cierpienia, by go szerzej omówić.

    Okruchy tych różnych form ateizmu tkwią w nas wszystkich. Podobne pytania i trudności pojawiają się także u człowieka wierzącego, o ile nie idzie on przez życie z klapami na oczach. Wątpliwości i niewiara nie są jednak bez znaczenia także dla człowieka wierzącego: ateizm wyrywa go z pewnego, często bardzo złudnego spokoju i błogostanu. W ten sposób niewiara zmusza człowieka wierzącego, aby swoje wyobrażenia o Bogu wciąż na nowo kontrolował i aby je wiązał z wymaganiami czasu. Wiara nasza dopiero wtedy jest silna i dojrzała, gdy rozprawiła się z niewiarą. Większość ludzi przechodzi w swym życiu, wcześniej czy później, przez stadium niewiary, co w konsekwencji może być z pożytkiem dla stałości samej wiary.

    Z drugiej strony - nie jesteśmy wcale przekonani, że trzeba być ateistą, aby służyć człowiekowi i aby zaafirmować postęp, świat oraz technikę.

    RELIGIA


    Jeśli się bliżej przyjrzymy popularnemu powiedzeniu: „Człowiek musi mieć religię”, stwierdzimy, iż z pojęciem religii związane są najróżnorodniejsze wyobrażenia. Dla jednych religia to sprawa uczucia, wewnętrznego uniesienia, które dochodzi do głosu w szczególnie uroczystych momentach. Dla innych oznacza ona sumę nakazów i zakazów. Dla wielu polega na wyznawaniu pewnej nauki, dla innych jeszcze na pełnym miłości stosunku do bliźniego, na tym, że nikomu nie czynimy nic złego. Wszystko to nie jest jednak najistotniejsze. W religii nie idzie bowiem w pierwszym rzędzie o człowieka, ale o Boga. Religia jest świadomym i dobrowolnym skierowaniem się człowieka ku Bogu.

    Religie istnieją od samego zarania ludzkości. Już starożytny pisarz rzymski Cicero twierdził, iż nie ma narodu bez religii. To stwierdzenie jest dziś jeszcze prawdziwe.

    W pewnych okresach mniemano, iż na odległych wyspach bytują plemiona nie znające pojęcia Boga. Później stwierdzono jednak, że te plemiona tubylcze miały religię, aczkolwiek była ona ogromnie tajemnicza i ukryta. Dopiero gdy w wyniku żmudnych zabiegów udało się Europejczykowi zdobyć ich zaufanie, pozwoliły mu zapoznać się ze swoimi najbardziej wewnętrznymi i najświętszymi wyobrażeniami o Bogu oraz z ich rytami kultu Bożego.

    Nawet prześladowania nie zdołały nigdy całkowicie zniszczyć religii. Także w najbardziej powierzchownym człowieku pytanie o Boga dochodzi wciąż na nowo do głosu. Odejścia od chrześcijaństwa notowane w ostatnim czasie były często jedynie poszukiwaniem religii zastępczej, a tym samym były dowodem, iż człowiek nie uwolnił się od Boga. Nawet przeciwnicy religii zdradzają często swoim wojowniczym nastawieniem, że wewnętrznie nie uporali się jeszcze z tym, co zwalczają.

    Więcej na następnej stronie

    Jakież znajdujemy wyjaśnienie faktu powszechnego rozprzestrzenienia się religii? Oczywiste, że porozumienie się z Bogiem ma swoje uzasadnienie w naturze ludzkiej. W człowieku tkwi odczucie, iż wyszedł ostatecznie od Boga i powróci do Niego. Powiedzenie Augustyna wciąż jest aktualne: „Niespokojne jest serce moje, dopóki w Tobie nie spocznie, o Panie”. Jak planety krążą wokół Słońca, tak i rozum nasz porusza się wokół swego centrum - wokół Boga. Jeżeli usuniemy to centrum, wszystko się rozpierzchnie, wiele spraw pozostanie zagadką i niejasnością.

    Fakt wielu religii


    O ile świadomość istnienia Boga była i jest jednakowa a także jednolita u ludzi, o tyle wyobrażenia o Bogu oraz formy kultu Bożego są zróżnicowane. Są tak różne jak różni są ludzie i ich uzdolnienia, stopień wykształcenia, specyfika narodowa i środowisko kulturowe. Bo mimo największego wysiłku umysłu ludzkiego człowiek nie może mieć klarownego obrazu Boga. Żadne też jego wyobrażenie nie dorównuje ostatecznie pełnej rzeczywistości Boga. Tym można wytłumaczyć różnorodność religii.

    Choćby nie wiadomo jak rozbieżne były przejawy religii, wszystkim im jednak wspólna jest świadomość dotycząca skierowania się człowieka do Boga oraz szczery ludzki wysiłek, aby sprostać zadaniu oddawania Bogu czci i układania swojego codziennego życia zgodnie z tym przeświadczeniem. Dlatego też należy uszanować każdą religię. Sobór Watykański II zaznaczył, iż Kościół „nie odrzuca niczego, co w religiach tych jest prawdziwe i święte”.

    Tolerancja


    Stąd też wolność religii należy do podstawowych praw każdego człowieka. Każdy musi mieć możność wykonywania praktyk religijnych w taki sposób i w takiej formie, jaką w oparciu o swoje szczere poszukiwania uzna za właściwą i to również publicznie oraz zbiorowo. Dlatego nie wolno nikomu przeszkadzać żyć zgodnie z jego religijnymi przekonaniami. Z drugiej zaś strony - nie wolno także nikogo zmuszać do określonych praktyk religijnych. Wolność ta ma podstawę w godności osoby ludzkiej, która oczywiście została lepiej poznana dopiero z biegiem wieków. Nie sposób zaprzeczyć, że w tym zakresie również sam Kościół nie zawsze w przeszłości tak myślał i postępował. Sobór Watykański II wyraźnie nad tym ubolewał, gdyż było to sprzeczne z duchem Ewangelii.

    Wolność religii nie oznacza jednak, że bycie albo niebycie osobą religijną pozostawione jest nieskrępowanej woli człowieka. Ten jako stworzenie pozostaje w pewnej relacji do Boga, która - analogicznie do relacji zachodzącej pomiędzy dziećmi i rodzicami - przekształca bojaźń, miłość oraz posłuszeństwo w obowiązek naturalny. Gdy ktoś uznaje Boga za swego Pana i Stwórcę, da temu wyraz także w swoim życiu, a więc będzie służył Bogu (stąd też mówimy o ,,służbie Bożej”). Ale właśnie tu mają początek zastrzeżenia wielu ludzi. Godzą się oni na religię, by w ten sposób zaspokoić ,,potrzeby religijne”, albo też godzą się na nią jako na moralną podporę, na pocieszenie i zbudowanie człowieka. Kto tak pojmuje religię, ten idzie do kościoła tytko wtedy, gdy go coś dręczy albo gdy trwoga każe mu się modlić. W innych momentach swego życia powiada .-,,nabożeństwa kościelne nie przemawiają do mnie”, ,,modlitwa nic mi nie daje”. W tym przypadku stosunek do Boga uzależnia się od nastroju człowieka czy nawet od jego humoru. Łatwo zauważyć, że całe zagadnienie stawia się tu na głowie, a człowiek zajmuje miejsce należne Bogu. To zaś jest czymś najbardziej niereligijnym. W religii idzie bowiem w pierwszym rzędzie o Boga -oczywiste, że w konsekwencji również życie człowieka wypełnia się jej treściami.

    Więcej na następnej stronie

    Czy wszystkie religie są na równi dobre?


    Setki imion bożych, kultów, świątyń, tysiące odpowiedzi i wyobrażeń - tak oto prezentują się nam religie. Już na pierwszy rzut oka staje się przez to zrozumiałe, że w swoich twierdzeniach te liczne religie sprzeczne są z sobą. Która zatem jest prawdziwa? „Wszystkie przecież mówią, że są w posiadaniu prawdy, komu zatem należy wierzyć?” Oto pytanie, które często się słyszy. Czyż można się dziwić, że wielu całkowicie zaprzestaje poszukiwań dochodząc do wniosku, iż „każdy winien się zbawić na swój sposób”, gdyż „wszyscy mamy przecież tylko jednego Pana Boga”. Albo: „obojętnie, w co się wierzy, istotne, że się wierzy”. Właśnie to ostatnie stanowisko można spotkać u wielu ludzi nam współczesnych, ale także we wszystkich dawnych religiach pogańskich, a w podobnej postaci również i w buddyzmie.

    By problem ten sformułować w całej jego ostrości, zapytajmy: czy chrześcijaństwo jest również tylko jedną z wielu innych form oddawania czci Bogu, jedną z form religijności, czy też zajmuje szczególne miejsce? Czy religia chrześcijańska jest też tylko przejawem, jakkolwiek może bardzo wzniosłym, ludzkich wysiłków, by wejść w kontakt z Bogiem?

    Jeżeli chcemy mówić na ten temat, trzeba z góry odrzucić wszelką zarozumiałość w odniesieniu do innych przekonań. Należy uszanować każdy ludzki wysiłek zmierzający do oddawania czci Bogu zgodnie ze stanem osobistego poznania Go, chociażby dlatego, że każdy z tych ludzi ma najlepszą wolę służenia Bogu wszelkimi swymi siłami. Subiektywnie biorąc gorliwość religijna niechrześcijanina może być intensywniejsza niż chrześcijanina. Wszystko to zasługuje na pełny szacunek.

    Nam chodzi tu jednak o religię w sensie obiektywnym, to znaczy o treść jej wypowiedzi na temat Boga i człowieka. W tym względzie należy stwierdzić: bez wątpienia w każdej religii jest cząstka prawdy. Ale już krótkie nawet zastanowienie się prowadzi do wniosku, że nie wszystkie wypowiedzi, jakie różne religie formułują na temat Boga, mogą być równocześnie prawdziwe. Albo Bóg jest jeden, albo mamy wielu bogów; albo Bóg jest wszechmocny, albo też sam jest poddany ciemnym siłom losu; albo Bóg jest istotą, która przy pomocy rozumu kieruje światem, albo też jest bezosobową potęgą, która wszystko opanowuje i jest ze światem identyczna. Oba człony nigdy nie mogą być prawdziwe. Nie wszystko, co „religijne”, jest z tego już powodu dobre i prawdziwe. Również w tym zakresie spotyka się - jak uczy historia - pomyłki i błędy: pomyślmy chociażby o ludziach składanych w ofierze czy o świętych krowach...

    Ubóstwienie natury

    Podobnie jak we wszystkich innych dziedzinach życia, tak i w historii religii mamy do czynienia z powolnym procesem dojrzewania, którego kresem jest coraz czystsze, duchowe pojęcie Boga. Dlatego też nikogo nie zdziwi, że religie, na przykład najwcześniejszych epok oraz współczesne religie krajów mało jeszcze rozwiniętych, często miały i mają jedynie niedoskonałe wyobraźnia o Bogu. Nierzadko utożsamia się tam z Bogiem po prostu siły natury. Ludzie, którzy czują, że są całkowicie zdani na te siły i im podlegli, rzecz zrozumiała, są skłonni z drżeniem czcić słońce, błyskawice, ogień, morze i gwiazdy jako bogów oraz składać im liczne ofiary.

    Więcej na następnej stronie
    Bóg - jedynie nadczłowiekiem?

    Na wyższych stopniach ubóstwiano doświadczenia życia ludzkiego: miłość i śmierć, los i zemstę... Boga kształtuje się tu na podobieństwo człowieka. Ostatecznie tego rodzaju bogowie to ludzie umieszczeni w niebie, z wszelkimi ich słabościami i niedoskonałościami.

    Gdzie zaś obrazy bogów kształtowane są na miarę ludzką, tam też obraz człowieka pozostanie niedoskonały. Człowiek musi się wówczas poczuć bardziej nędzny, aniżeli to jest w rzeczywistości. Tak więc wszystkie religie tego typu mają jedno wspólne: ujarzmiają człowieka, który staje się „niczym”, a owo „nic” wydane jest na pastwę samowoli bogów. Dominujące uczucie człowieka względem nich na ogół w tych religiach wyznacza lęk.

    Z pewnością i w tych również religiach zawarte są głębokie prawdy. Miały one bowiem ważne doraźne znaczenie dla ówczesnych etapów kulturowych. Nikt nie wątpi, że wśród ich wyznawców panowała często gorąca pobożność. Mimo to podstawowe ich wyobrażenie o Bogu i o człowieku jest fragmentaryczne i błędne.

    W takim ujęciu religii może tkwić przyczyna tego, że wielu ludzi uważa dziś religię za rzecz dla słabych, za ujarzmianie człowieka. Te religie czyniły to rzeczywiście. Również i my nie możemy pójść za ich wypowiedziami na temat Boga i człowieka.

    Później jeszcze zobaczymy, jak już w samych założeniach chrześcijaństwo jest całkowicie innym posłannictwem Bożym. ,,Ku wolności wyswobodził nas Chrystus” (Ga 5,1).

    Musimy jednak przyznać, że sami chrześcijanie nierzadko zniekształcali owo Boże posłannictwo. Jeżeli także oni, zgodnie ze swoim rozumieniem wiary, stoją wobec Boga przejęci niewolniczym lękiem, jeżeli widzą w wierze jedynie sumę nakazów i zakazów, wówczas całkowicie źle zrozumieli swoje chrześcijaństwo. Nie możemy zaprzeczyć, iż wielu chrześcijan prezentuje taką wiośnie wiarę pełną lęku i że zatem my sami dajemy powód do stawiania chrześcijaństwa na równi z omówionymi tu religiami i do odrzucenia go też pospołu z nimi.

    ROSZCZENIE CHRZEŚCIJAŃSTWA


    Jakkolwiek zdecydowanie odrzucamy dopiero co wspomniane wyobrażenia o Bogu, nie możemy jednak ani potępiać ani też patrzeć z góry na ludzi, którzy mają tego rodzaju wyobrażenia. W pewnym sensie wszystkie takie wyobrażenia o Bogu są usprawiedliwione, ponieważ nikt nie może poznać Boga takim, jaki On rzeczywiście jest. Jednakże - i teraz dochodzi rzecz rozstrzygająca - wszystko to zachowuje moc jedynie tak długo, jak długo człowiek pozostaje zdany na własne dociekania, jak długo Bóg sam się nam nie objawi. W tym momencie mianowicie, kiedy On przemawia, człowiek ze swej strony może jedynie słuchać; nawet najrzetelniejszy wysiłek człowieka, by za pomocą własnych przemyśleń zbliżyć się do Boga, stał się tym samym nieaktualny, przestarzały.

    Cechę całkowicie odróżniającą wiarę chrześcijańską stanowi to, że chce ona znaleźć Boga nie wychodząc od dołu, od strony ludzkich poszukiwań, ale że w niej niejako z góry Bóg sam wychodzi nam na spotkanie. Na tym zasadza się jej prawomocność i siła zobowiązująca. Nie szczególna treść jej nauki i jej wymagań stanowi uzasadnienie dla jedyności chrześcijaństwa, ale to, że Bóg w osobie Chrystusa stał się jednym z nas. Drogę, która prowadzi do Boga, może nam udostępnić jedynie i tylko sam Bóg.

    Tu odwrócił się więc porządek rzeczy o całe 180 stopni. W religiach człowiek udaje się na poszukiwanie Boga, aby Go potem czcić na swój sposób. W akcie objawienia Bóg kroczy za człowiekiem, wychodzi nam naprzeciw i oznajmia, jaki jest i w jakiej pozostaje do nas relacji. Człowiek odpowiada na to swoim oddaniem się w wierze. Dzięki objawieniu miejsce religii zajmuje wiara. Chrześcijańska wiara nie jest zatem absolutnie jedną z wielu religii. Jest osobowym spotkaniem z Chrystusem, w którym Bóg sam zmierza do zbliżenia z nami.

    Więcej na następnej stronie

    Objawienie


    W objawieniu znajdujemy zatem rzeczywistą i prawdziwą wiedzę o Bogu. On sam przemówił do świata i wkroczył w nasze dzieje. Udostępnił się nam. Już w czasach poprzedzających chrześcijaństwo zapowiedział się poprzez oświeconych przez Niego proroków. Dlatego też naród żydowski nie mógł przyjąć żadnych innych przekonań. Chrystus przejął objawienie Starego Testamentu. W Nim zostało ono następnie doprowadzone do punktu kulminacyjnego. Przez Chrystusa wypowiada się sam Bóg, i dlatego też jest On nazwany „Słowem” (J l,l). Ż tą chwilą kończy się cała mądrość ludzka w odniesieniu do Boga, gdyż Bóg sam przemówił w sposób zobowiązujący.

    Nie znaczy to, że odtąd chrześcijaństwo „dysponuje” prawdą. Prawda nigdy nie jest czymś, co można posiadać jak posiada się szlachetny kamień, nabyty raz na zawsze. Dla człowieka pozostaje ona zawsze czymś niedoskonałym, wymagającym uzupełnienia, rozwijającym się. Również po fakcie objawienia nie sposób poznać Boga w zupełności, mamy jednak o Nim wypowiedzi, za które On sam ręczy. Z chwilą przyjścia Chrystusa i szerzenia Jego posłannictwa zawartego w Nowym Testamencie, objawienie się Boga osiągnęło swój punkt szczytowy i swój kres.

    Można w tym miejscu zarzucić, że również inne wielkie religie powołują się na objawienie. To prawda i nie wątpimy, iż także poza chrześcijaństwem można napotkać elementy objawienia. O objawieniu w Starym Testamencie była już mowa. Nauka islamu oparta jest w dużej mierze na tym właśnie starotestamentowym i chrześcijańskim objawieniu. Dlatego też po judaizmie islam jest religią ze wszystkich najbliższą chrześcijaństwu. - Jednak Chrystus jest nie tylko prorokiem (za takiego uznaje Go również islam), ale On przychodzi od Boga: „Boga nikt nigdy nie widział. Jednorodzony Bóg, [tak nazwany jest Chrystus], który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył” (J 1,18). On przekazuje nam nie tylko prawdy religijne (jak w islamie), ale On sam jest Objawieniem Bożym. Nie tylko przez to, co mówi i czyni, ale także przez to, czym jest. „Kto mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca”, mówi o sobie samym (J 12,45;14,9). W ten sposób stawia się na równi z Bogiem.

    W niniejszym tekście nie chodzi nam jeszcze o to, czy Bóg rzeczywiście objawił się w osobie Jezusa. Tu na razie wystarcza nam przyjęcie możliwości, iż Bóg przemówił do człowieka. Temu zaś nie można zaprzeczyć, gdy w Bogu dostrzeże się nie jakąś bezosobową potęgę. Twierdzić, iż Bóg po prostu ,,nie może dokonać czegoś podobnego”, znaczyłoby stworzyć sobie wizję Boga na własną miarę i odmówić samemu Bogu tych możliwości, które są dane nawet nam, ludziom, jak na przykład zdolności posiadania samoświadomości oraz zdolności zwierzania się innym.

    Nikt nie jest zobowiązany uznać roszczenia, jakie tu wysuwamy. Każdy ma prawo domagać się w tym przypadku uzasadnienia. Jednakże roszczenie to winien potraktować z całą powagą. Z drugiej zaś strony - i nam trzeba przyznać rację, w tym mianowicie, że każdy, kto jest głęboko przekonany, iż reprezentuje objawienie Boże, winien też pójść za głosem swego sumienia i dlatego z całą stanowczością będzie bronić tego roszczenia.

    Boga „słuchać”


    Jeśli ktoś czeka na ważny telefon, uczyni wszystko, aby dobrze słyszeć jego dzwonienie. Gdy więc nieskończony Bóg odzywa się do swego stworzenia, temu ostatniemu nie może być obojętne, czy i co mówi Bóg do niego. Sama możliwość, iż Bóg mógłby nam coś oznajmić, jest dla nas wezwaniem, aby szukać i nadsłuchiwać, czy kiedyś już Bóg rzeczywiście nie przemówił do nas.

    Z chwilą jednak, gdy Bóg faktycznie przemawia, przeobraża to człowieka. Staje się on kimś, kogo Bóg zagadnął, winien zatem słuchać oraz zająć odpowiednie stanowisko. Swoje uszy i oczy może zamknąć albo otworzyć na słowa i na działanie Boga. Mówienie Boga nigdy jednak nie pozostaje niewiążące, dlatego też i odpowiedź ze strony człowieka nie jest pozostawiona jego własnemu uznaniu. Człowiek staje się tu wierzącym albo winnym czegoś (założywszy naturalnie, że rzeczywiście wie cokolwiek o fakcie tegoż objawienia). Ponieważ zaś Bóg chce przekazać człowiekowi jedynie wiadomości ważne, ten wykorzystuje albo też zaprzepaszcza w tym momencie szansę, by dowiedzieć się rzeczy najważniejszych o sobie samym i o świecie. Niech sobie wielu - „stojących na uboczu” - myśli, iż bez Boga żyje się łatwiej. Każdy naprawdę wierzący, może im wykazać, że wiara dostarcza mu prawdziwej radości i wzbogaca jego życie.

    (Fragment książki "Taka jest nasza wiara")