Bez króli

Tysiąc lat temu tego samego dnia Kościół świętował dwa różne wydarzenia.

Bez króli   ks. Roman Tomaszczuk – Ikona Chrztu Pańskiego to jedna z ikon przeznaczonych na poszczególne święta kalendarza liturgicznego – wyjaśnia ks. Piotr Nikolski

Jest już po pogrzebie. Żeby wyjść z cmentarza, trzeba przejść obok cmentarnej kaplicy. Bardzo szczególnej, bo przylegającej do cerkwi pw. św. Mikołaja w Świdnicy. Na jej drzwiach z kolei od niedawna można przeczytać: „Szanowny Przechodniu! Drzwi świątyni są otwarte po to, byś tu wszedł. Nie przejmuj się tym, że nie wiesz, jak zachować się w cerkwi. Na pewno nie będziesz przeszkadzał podczas nabożeństwa, jeśli wejdziesz z bojaźnią Bożą. Zapraszamy wszystkich wierzących w Chrystusa do wspólnej modlitwy”.

Narodzony bez życia
To był trudny pogrzeb.  Mężczyzna przez całe swoje życie nie zrobił zbyt wiele, żeby udowodnić, że chce być jedno z Kościołem. Niby nikogo nie zabił, nikogo nie podpalił, ekskomuniką nie był obłożony, ale jednak głęboki upór, nikt nie wiedział z jakiego powodu, nie pozwalał mu na prawdziwie chrześcijańskie życie. Na chrzest dzieci zgodził się dopiero, gdy żona zagroziła rozwodem (cywilnym). Ich własny ślub odbył się na łożu śmierci. Potem wyzdrowiał i… wróciła dawna buta.
Kiedy konał, nie było koło niego księdza.

Dopóki był przytomny, ciągle miał czas na „ostatnie” namaszczenie. Jednak śmierć przyszła tak szybko, że ksiądz nie mógł jej wyprzedzić. Pomodlił się już tylko nad coraz bardziej stężałym pośmiertnie ciałem. W kancelarii rozmowa była bardzo trudna. Rodzina prosiła o katolicki pogrzeb. Ksiądz miał opory. Skapitulował, gdy kobiety powołały się na chrzest. Dziwnym trafem zmarły przez całe życie miał nabożeństwo do swojej białej szaty, kawałka materiału, który od czasu do czasu wyciągał ze swojej szuflady na cenne pamiątki i przyglądał mu się z uporem. Kontemplacja? Wyrzut sumienia? Sentyment? Mocowanie się z wezwaniem?
Nie wiadomo. Księdzu jednak to wystarczyło. Poszedł na cmentarz.

Bądź pozdrowiony
Ksiądz Piotr z nieskrywaną, ale dostojną radością spogląda w kierunku gościa. Katolicki ksiądz w cerkwi to niecodzienny widok. Po pozdrowieniu zaczyna się rozmowa. Katolik z zaciekawieniem wypytuje o sprzęty liturgiczne, znaczenie ikon, podziwia nowe witraże. Wsłuchuje się w odpowiedzi, bo wie dobrze, że brzmi w nich nie tylko trudna historia podziału, ale przede wszystkim piękno tysiąca lat jedności.
Prawosławny proboszcz z zaangażowaniem wspomina o przyczynach pierwszej rany zadanej jedności, gdy chrześcijański Wschód rozstał się z Zachodem (zdaniem prawosławnych, było odwrotnie). Wprawdzie zanim do tego doszło, i tak już od wielu stuleci dwie wielkie tradycje liturgiczne i teologiczne szły swoimi drogami, ale co dwa płuca, to nie jedno. Kościół potrzebuje obu.

Tym więcej radości z tego, że wreszcie zator schizmy został pokonany i nie blokuje ruchu ekumenicznego, poznawania siebie nawzajem i wzbogacania swojej wiary. Katolicki kult ikon jest tego najlepszą ilustracją.

Nie wiadomo, jak i kiedy rozmowa schodzi na historię pochowanego człowieka, a potem, siłą rzeczy, na sakrament chrztu. Katolik odkrywa, że ta sama nazwa: katolickie Objawienie Pańskie (Trzech Króli) i prawosławna Epifania, kryje w sobie różną treść.

Bohaterem najbardziej starożytnego święta Kościoła, obok Wielkanocy, nie są Mędrcy ze Wschodu, ale Jan Chrzciciel. Akcja wspomnienia rozgrywa się nie tyle w betlejemskiej grocie, co w wodach Jordanu. Wtajemnicza więc ono w poznanie o wiele głębsze niż tylko nadzieja dana poganom.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |