Gdy w mojej rodzinnej miejscowości Pisarzowa świętowano 300-lecie istnienia parafii pod przewodnictwem ordynariusza diecezji, w Bohong (mojej pierwszej misyjnej parafii) rebelianci, wcieleni obecnie do armii republikańskiej, walczyli z miejscową samoobroną.
W ubiegłą niedzielę po raz czwarty byłem w Bohong. Tym razem z biskupem Armando. Po Mszy św. i spotkaniu z wiernymi przykuł moją uwagę siedmioletni chłopiec, który prowadził niewidomego. Okazało się, że to był jego ojciec. Zamieniliśmy parę słów. Ojciec powiedział, że dzięki synowi ocalał. Kiedy zaczęto palić domy, siedmioletni syn zerwał go z łóżka, razem uciekli do buszu. Powiedziałem mu, że jest dzielny i spytałem o jego imię. Na imię mam Mirek, odpowiedział. Żałuję, że nie zrobiliśmy sobie zdjęcia, ale pomogę mu stać się kimś w życiu.
W Bouar codziennie spotykamy osoby z Bohong. Każde spotkanie wnosi coś nowego w historię minionych dni. Każdy na swój sposób przeżywa tragiczne i bolesne wydarzenia, nie poddając się jednak zwątpieniu i nie ulegając depresji, mimo wielu doświadczeń. Dziś w południe dwie 15-letnie dziewczyny opowiadały o swoich przeżyciach i przebytej pieszo drodze z Bohong do Bouar przez busz. Były na jarmarku, kiedy wszystko się zaczęło. Widziały na własne oczy początek wydarzeń i osoby, które rozpętały piekło. W czasie strzelaniny schroniły się w domu, pod łóżkiem. Wytrzymały 5 godzin. Kiedy zaczęto używać rakietnic, zdecydowały się na ucieczkę do buszu w stronę Bozoum. Musiały uważać, by nie wpaść w ręce bojowników, którzy też rozpierzchli się po sawannie, siejąc zamęt i śmierć. Pierwszą noc spędziły między skałami, kilka kolejnych dni wśród pól uprawnych, z dala od wiosek. Spotkani ludzie pracujący w polu zabrali je na noc do szałasów. Po tygodniu dotarły do Maigaro, a później do Bouar. Przypadkowa rodzina przyjęła je pod swój dach, gdzie przebywają do dzisiaj. W czasie rozmowy okazało się, że jedna jest córką katechisty, który pilnuje domu sióstr w Bohong, druga to córka pastora z kościoła protestanckiego. Nie wie, gdzie są jej rodzice i rodzeństwo (było ich dziesięcioro w domu). W dniu, kiedy wybuchł konflikt, akurat nie byli razem. Umówiliśmy się za kilka dni, zdobędę w tym czasie wszystkie zdjęcia z Bohong, również te, które były zrobione w czasie wizyty arcybiskupa z Bangui. Wielu pastorów uczestniczyło wtedy we Mszy św. i w spotkaniu z merem. Może zobaczy swojego ojca, mamę albo kogoś z rodzeństwa.
Jak dalej potoczy się historia mieszkańców w Bohong, czas pokaże. Mimo całej tragedii i wewnętrznego bólu nie załamują rąk. Kiedy spotkaliśmy się 27 sierpnia, pierwsze pytanie, jakie zadali, nie dotyczyło naprawy domów czy jedzenia, tylko dnia powrotu księży i sióstr do Bohong, żeby móc uczestniczyć we Mszy św. i żeby dzieci mogły rozpocząć naukę w szkole katolickiej. Potrzebna im jest pomoc w przykryciu i wyposażeniu domów - zwłaszcza teraz, kiedy pada deszcz, trudno o suchą trawę. Ale bardziej jeszcze potrzebna jest obecność kapłanów, by mogli dzięki temu dostrzec obecność Boga. Księża, którzy opuścili Bohong, nie czują się na siłach, by tam powrócić. Potrzebują czasu na wyciszenie emocji. W duchu solidarności kapłańskiej ksiądz Mateusz z Baboua zgodził się na dwutygodniowy pobyt w Bohong, wśród ludzi, którzy chcą wszystko rozpocząć od nowa.
Cała diecezja chce ich w tym wesprzeć, organizując 22 września dzień solidarności z mieszkańcami Bohong. W czasie wszystkich Mszy świętych w tym dniu będziemy szczególnie modlić się w ich intencji i wspierać materialnie potrzebujących. Dodam, że od 24 marca, czyli od dnia przejęcia władzy przez rebeliantów, państwo nie zaczęło jeszcze funkcjonować normalnie. Nauczyciele i inni urzędnicy państwowi nie są regularnie opłacani. Jest bieda. Ale właśnie ci, którzy mają niewiele, będą się dzielić z tymi, którzy utracili wszystko.
Byłem zbudowany postawą chrześcijan w Bohong, którzy w czasie Mszy świętych sprawowanych nie tylko w niedziele, licznie uczestniczyli w ofiarowaniu darów. W tych dniach ofiara na tacę nie była niższa niż w czasie przed konfliktem. Wszystkie ofiary z tacy przeznaczane są na potrzeby wspólnoty i pomoc biednym. Dopiero w takich chwilach zdajemy sobie sprawę z tego, jak cennym darem jest pokój. Prosimy więc o modlitwę w tej intencji. I niech Pan darzy Was wszystkich swoim pokojem.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."