„Przechodzimy drogę krzyżową, to bardzo trudne, bo jesteśmy tylko ludźmi. Jednak wierzymy, że Bóg o nas nie zapomni”. Wielkie wrażenie robi świadectwo ludzi, którzy stracili wszystko, a jednak nie wyparli się wiary.
Około 500 keldańskich peszmergów zostało oddelegowanych do pilnowania wiosek zamieszkanych przez chrześcijan oraz miejsc zajmowanych przez uchodźców chrześcijańskich na naszym terenie. Peszmerga to wojownik, człowiek honoru, obecnie żołnierz armii kurdyjskiej w RK. Armia peszmergów, licząca ponad 250 tysięcy żołnierzy, składa się nie tylko z Kurdów muzułmanów, ale też chrześcijan i jezydów. Ma i żeńskie oddziały, w których służy ponad 3 tysiące kobiet. Jest więc bezpiecznie.
W Mosulu, trzecim co do wielkości mieście w Iraku, jeszcze w pierwszej połowie 2014 r. mieszkało 250 tys. chrześcijan. Dzisiaj nie ma ani jednego. Wszyscy uciekli do Kurdystanu. Wielu z nich marzy o emigracji do Europy, Australii albo Ameryki Północnej. – W Iraku nie ma dla nas przyszłości – mówi Ghazwan, do niedawna pracownik departamentu elektryczności w Mosulu. – W Kurdystanie na razie jest bezpiecznie, ale jeśli coś się stanie z Masudem Barzanim (prezydent RK), to my pójdziemy pierwsi pod nóż tych islamskich bandytów. Nawet jeśli Kurdowie obronią nas, to i tak do Mosulu nie wrócimy, bo Mosul nigdy nie będzie kurdyjski, więc lepiej szukać nowego domu gdzieś daleko od terenów objętych wojną.
Musimy tworzyć jedność
Szczupły, wysoki mężczyzna w koloratce zaprasza na rozmowę i przyznaje się, że to on jest tym keldańskim metranem (biskupem), którego szukam. Nazywa się Rabban Al Qas i jest znany wśród Kurdów z częstych wystąpień telewizyjnych, a także z prowadzonej przez niego szkoły wielokulturowej w Duhok.
Rozmowa z bp. Rabbanem przeradza się w trudny wykład na temat dialogu międzyreligijnego, solidarności międzyludzkiej, jedności w różnorodności: – Wszyscy jesteśmy ludźmi mieszkającymi na tej samej ziemi – wyjaśnia bp Rabban. – Mówimy różnymi językami, wyznajemy różne religie, ale musimy tworzyć jedność: chrześcijanie, muzułmanie, jezydzi. Jesteśmy z tej ziemi. Co z tego, że jestem chrześcijaninem, a nie muzułmaninem? Tylko z mojej rodziny zginęło 50 osób w obronie tej ziemi. Naszą przyszłością jest być tu, w Kurdystanie, to nasza ziemia. Uczymy się i aramejskiego, i kurdyjskiego, i arabskiego, bo to są nasze języki. Tylko tu możemy wspólnie żyć. Wielu naszych braci jezydów zostało porwanych. Pozostały samotne dzieci. Mówi się o kobietach gwałconych, porywanych. Naszym obowiązkiem jest zostać tu i bronić naszej krainy. Sam przeżyłem wiele tragedii. W 1991 r. mieszkałem w obozie dla uchodźców w Çukurca, o wielu rzeczach nie mogę zapomnieć, ale życie musi toczyć się dalej. Wielu Arabów też chce tu mieszkać, bo tu jest bezpiecznie. Tu ludzie otworzyli domy dla uchodźców. Wszystko im daliśmy. Stale jesteśmy nękani przez władze Iraku, mimo to uchodźcy chcą mieszkać u nas, a nie w Iraku. Mamy być braćmi i siostrami, ale w różnorodności religijnej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Podczas liturgii odczytano Przesłanie Soboru Biskupów z okazji 100-lecia autokefalii.
W Białymstoku odbył się z tej okazji koncert dzieł muzyki cerkiewnej w wykonaniu stuosobowego chóru.