Jak dotrzeć do Dobrych Portów?

O podróży pełnej Bożych znaków i o tygodniu wyciszenia ze studentkami dziennikarstwa UPJPII Barbarą Rozmus i Eweliną Słomką rozmawia Paulina Smoroń.

I co zrobiłyście z tą swoją wolnością?

E.S.: Obserwowałyśmy sielankowe życie... To była niedziela, a wioska w ten dzień trochę inaczej funkcjonuje.

B.R.: W końcu przywitał nas Tomek, który opowiedział nam o rytmie, jakim żyje wioska. Dostałyśmy też zakwaterowanie i... pracę.

Pracę? Chyba nie po to tam pojechałyście?

B.R.: Każdy, kto przyjeżdża do Taizé, musi wykonywać jakąś pracę. Nam przypadło w udziale zmywanie po kolacji, a innym osobom – sprzątanie toalet, zamiatanie, gotowanie czy dbanie o kościół...

E.S.: Warto dodać, że w Taizé rytm wyznacza modlitwa. Każdy dzień od niej się zaczyna, o 8.15, i choć nie jest to Msza św., jest wtedy rozdawana Komunia św. Eucharystię przyjmuje się w postaci chleba i wina, i każdy dostaje Pana Jezusa na dłonie.

Pewnie po raz pierwszy w taki sposób przyjmowałyście Komunię.

B.R.: To było bardzo mocne przeżycie. To był taki moment, w którym świadomie zdecydowałam, że biorę w swoje ręce moją relację z Jezusem. Zrozumiałam, że wiara jest najważniejszą sprawą w moim życiu.

E.S.: Trudne do opisania przeżycie. To symboliczne przyjęcie na dłoń świętego Ciała Jezusa pozwoliło mi bardziej świadomie uczestniczyć w Jego ofierze.

Podobno niezwykła jest też wieczorna modlitwa.

B.R.: Ta modlitwa jest przepiękna, bo opiera się na bardzo prostych śpiewach w wielu językach. Piękne było też to, że kiedy bracia już wychodzili z kościoła, wielu ludzi zostawało tam jeszcze na jakiś czas, żeby dalej śpiewać pieśni.

E.S.: Wieczorna modlitwa jest szczególnie wymowna i piękna w piątek. Wtedy wystawia się na środek krzyż. Młodzież w niewielkich grupkach podchodzi do niego i każdy dotyka go swoim czołem. To ma pokazać, że oddajemy Jezusowi całe swoje życie. To było coś niesamowitego!

B.R.: Kiedy przytuliliśmy się do tego krzyża, kiedy się o niego oparliśmy, to było bardzo wzruszające. Mimo że cały czas byliśmy we wspólnocie i mimo obecności innych osób, które przecież przytulają ten sam krzyż, każdy sam mierzył się ze swoim krzyżem. Ze mną ten moment zostanie na zawsze.

Każdy Wasz dzień tam – oprócz piątkowego wieczoru – wyglądał tak samo?

B.R.: Nie do końca. Kilka ostatnich dni spędziłyśmy w ciszy, w wiosce oddalonej o 15 minut od Taizé. Było tam ok. 20 dziewczyn, a każda była z innego zakątka świata.

E.S.: To miejsce różniło się nieco od tego poprzedniego. Na modlitwy wracałyśmy do Taizé i tylko posiłki jadłyśmy wspólnie. Resztę dnia spędzałyśmy same w ciszy. Chodzi o to, żeby mniej mówić, a więcej słyszeć.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama