Ojciec pustyni

Dżihadyści nakłaniali go do przejścia na islam. Wiedzieli, że pozyskanie tak znaczącego księdza wpłynie na garstkę pozostałych chrześcijan. Ojciec Jacques Mourad nie wyrzekł się wiary. Niedawno uciekł z niewoli Państwa Islamskiego. Dzięki pomocy innych muzułmanów.

Tyle z książki o umierającym chrześcijaństwie. Umierającym jednak w innym znaczeniu niż w Europie Zachodniej, bo umierającym na pełnym oddechu. I dającym świadectwo wiary do końca.

Ksiądz muzułmaninem?

Ojciec Mourad w wywiadzie, jakiego udzielił BBC po swojej ucieczce, powiedział, że obecnie w Kariatejn zostało już tylko 160 chrześcijan. „Zostali, bo tak chcieli”, mówił. Są w pełni świadomi zagrożenia, jeśli pozostaną wierni Chrystusowi. To ważne w kontekście tego, że o. Jacques nie został od razu zamordowany przez dżihadystów. Przecież w większości przypadków nie mają żadnych skrupułów. Dlaczego teraz ograniczyli się tylko do gróźb i tortur? Ojciec Zygmunt Kwiatkowski widzi jedno wytłumaczenie: – Nie zabili go, bo widocznie liczyli na to, że mogą pozyskać dla islamu kogoś znaczącego, znanego, a to oddziaływałoby na innych. Gdyby o. Jacques przeszedł na islam, miałoby to ogromny wpływ na pozostałych wiernych – tłumaczy jezuita. To by się zgadzało z tym, co mówił sam o. Mourad w rozmowie z BBC. Przyznał, że członkowie Państwa Islamskiego, a przynajmniej ci, którzy nim się „opiekowali”, nie są tylko przypadkowymi bandytami, przeciwnie: są wykształceni, z dyplomami uniwersyteckimi, sprytni i niezwykle wyrachowani. Działają więc zgodnie z określonym planem. A jego elementem jest też działalność propagandowa, do której również miał przyczynić się sukces, jakim byłaby konwersja na islam znanego i szanowanego zakonnika.

Wiedzą, co robią

W czasie niewoli o. Jacques’a i jego współpracownika zakuto w kajdanki i zawiązano im oczy. Wywieziono ich w góry i trzymano w jaskini. Cztery dni później porywacze przewieźli ich do Ar-Rakka – bastionu Państwa Islamskiego, gdzie byli przetrzymywani przez 84 dni. Ksiądz Mourad powiedział, że w tym czasie mieli dostateczną ilość jedzenia oraz leki. Ciągle jednak mówiono o nich „niewierni”, a oni o swojej wierze chrześcijańskiej mówili, mając wycelowane w siebie lufy gotowych do strzału karabinów. Ciągle im powtarzano, że jeśli się nie zdecydują przejść na islam, zostaną zabici. 

Porywacze „w szczegółach opowiadali nam, jak będziemy umierali”, relacjonował ks. Mourad. „Oni mają wielki talent do terroryzowania słowami i przedstawianymi wizjami”, dodał zakonnik. Syryjski ksiądz był również szczegółowo pytany przez bojowników Państwa Islamskiego o kościoły i klasztor w Al-Qaryatayn. Przyznał, że nie doceniał wiedzy dżihadystów, a tymczasem „oni wiedzą wszystko, znają każdy szczegół”.

Nowa siła dla chrześcijan

W ucieczce pomogli mu sami muzułmanie. Musiał uciekać w stroju dżihadysty, na motocyklu. To wsparcie udzielone przez miejscowych muzułmanów jest naturalne, jeśli prześledzi się działalność o. Jacques’a. W swoim klasztorze zorganizował przecież centrum dialogu chrześcijan i muzułmanów. A ci drudzy właśnie jemu zawdzięczają życie w czasie toczącej się wojny.

Wystarczy jeden przykład. Ojciec Zygmunt Kwiatkowski: – Kiedy miasteczko zostało otoczone przez wojska rządowe, szykujące się do decydującego ataku na pozycje rebeliantów, los tych ostatnich wydawał się przesądzony. Trzeba się było liczyć z wielką liczbą ofiar po obu stronach. Oczywiście podczas tych walk uległyby zniszczeniu również domy i znajdujące się w nich mienie. Mieszkańcy miasteczka wiedząc o tym, w popłochu je opuścili i koczowali rozproszeni, w rodzinnych grupkach, na pustyni. Wielu uciekło do Mar Elian, gdzie zostali przyjęci przez o. Jacques’a. Znalazło się wówczas w klasztorze i na jego zapleczu ok. 2 tys. ludzi. Zdecydowaną większość stanowili muzułmanie. W chrześcijańskim klasztorze i u katolickiego księdza zakonnego – dodaje o. Kwiatkowski.

Z jego ucieczki cieszą się zatem i chrześcijanie, i muzułmanie. W Mar Musa też nie jest bezpieczny. Nawet w Libanie, do którego chcą go przerzucić, musiałby się liczyć z tym, że zostanie namierzony przez dżihadystów, którzy „po cywilu” penetrują obozy dla uchodźców. Teraz najważniejsze jest jednak to, że jego postawa w niewoli i codziennie wybieranie Chrystusa z lufą karabinu przy głowie z pewnością wpłyną mocno na umęczone prześladowaniami wspólnoty chrześcijańskie na Bliskim Wschodzie.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama