Dlaczego Kościół prawosławny w Gruzji wystąpił ze Światowej Rady Kościołów? - Przyczyny wystąpienia Gruzji z prac w Światowej Radzie Kościołów leżały przede wszystkim wewnątrz Kościoła. Sprzeciw wiernych wobec ekumenizmu był na tyle silny, że mógł doprowadzić do rozłamu w Cerkwi i do niepokojów społecznych. Przyczyny tych niepokojów leżały po stronie samej Światowej Rady Kościołów. Sporną kwestia była ordynacja kobiet, małżeństwa homoseksualne i święcenia homoseksualistów. Tematy te były przedmiotem intensywnych obrad Komitetu Centralnego ŚRK w latach 1993-1995. Istniało lobby, które wręcz zmuszało do wypowiadania się w tych sprawach. Oczywiście, ordynacja kobiet istnieje w Kościołach protestanckich, ale inną sprawą jest posiadanie jakiegoś zwyczaju, a inną sprawą jest lansowanie tego zwyczaju przez ŚRK. Kościół bułgarski również uznał, że postawa ŚRK w tych sprawach jest niemożliwa do zaakceptowania i Bułgarzy się wycofali.
Jak na te decyzje zareagowała Światowa Rada Kościołów? - Na walnym zgromadzeniu w Harare w 1998 roku powołano specjalną mieszaną komisję do spraw uczestnictwa Kościoła prawosławnego w pracach ŚRK. Komisja ta zajęła się najbardziej spornymi kwestiami. Zdecydowano o nowej, bardziej przyjaznej metodzie głosowania, większy nacisk położono na opracowanie porządku ekumenicznych nabożeństw. Jednocześnie najbardziej sporne dyskusje, które doprowadzają do kryzysu, są zawieszane w myśl zasady, że kwestie wiary danego Kościoła nie podlegają dyskusji.
W czasie zgromadzenia szczególnie jaskrawo są widoczne problemy w obrębie samego Kościoła prawosławnego. Czy nie jest lepiej, aby prawosławni skupili się na pracy w obrębie swojej rodziny Kościołów, zamiast zajmować się dialogiem z innymi wyznaniami?- Tych dwóch sfer nie da się oddzielić. Żaden Kościół nie może się wyizolować od świata zewnętrznego, to jest niemożliwe. Jednocześnie jeśli życie Kościoła przebiega normalnie, to zawsze będzie to życie pełne niepokojów, nawet konfliktów czy walki. Nie może być inaczej – tego uczy nas historia. Wszystkie wielkie spory teologiczne, które decydowały o przetrwaniu chrześcijaństwa, ogarniały całą strukturę społeczną. Walka o czystość i adekwatne wyrażenie wiary nie dokonywała się nigdy w pustce, ale w konkretnych warunkach społeczno-politycznych. Czasy soborów były czasami wtrącania do więzienia jednych lub drugich, gdyż rządzący popierali raz jednych, raz drugich. Mimo tego uwikłania zawsze zwyciężało to, co uważamy za czystość wiary, choć patrząc z zewnątrz często nie było szansy na to, żeby ten właściwy, zdrowy punkt widzenia zwyciężył. Obecnie również nie można oczekiwać, że zostanie osiągnięty czas spokoju w stosunkach miedzy lokalnymi Kościołami prawosławnymi, bo oznaczałoby to okres stagnacji, czas martwoty Kościoła. Wszystkie lokalne wspólnoty rozwijają się w określonych warunkach, które mogą rodzić sprzeczności. Co jednak bardzo ważne, mimo tych różnic, uwikłania w tkankę rzeczywistości ziemskiej, w sprawach ważnych natychmiast osiągana jest jednomyślność.
A jeśli chodzi o tzw. Kościoły orientalne? Czy można liczyć na szybki powrót do widzialnej jedności (wspólnego sprawowania Eucharystii)? - Należy pamiętać, że do pełnej jedności nie wystarczy zwykła deklaracja teologiczna o osiągnięciu porozumienia. Życie Kościoła nie jest tylko teoretyczną formułką teologiczną, ale to codzienne życie w Chrystusie. Tylko ci, którzy nie mają pojęcia o życiu chrześcijańskim i życiu Kościoła myślą, że osiągnięcie porozumienia w zakresie teologii wystarczy do osiągnięcia jedności.
Między naszymi Kościołami narosło wiele różnic w zakresie życia duchowego. Trzeba czasu, żeby przyjęcie teologicznego punktu widzenia spowodowało praktyczne konsekwencje w życiu duchowym człowieka. Proces łączenia się jest ewolucyjny i powolny i tego właśnie jesteśmy świadkami.
Wielu prawosławnych uważa, że ruch ekumeniczny jest niepotrzebny, a jego przejawy to tylko konieczny element polityki Kościoła mniejszościowego. Mówi się, że dialog prowadzi do kompromisów, które zacierają widoczne różnice między Kościołami, powodując utratę tożsamości prawosławnej. Co Władyka o tym sądzi? - Wszystkie argumenty przeciwko ruchowi ekumenicznemu są przejawem głupoty i tchórzostwa. Mówiąc łagodniej - braku pewności wiary. Wymagamy od człowieka świadomego, by wiedział, co i dlaczego wyznaje, by praktykował to, co wyznaje. Jeśli ktoś boi się utraty wiary w zetknięciu z innymi, to znaczy że nie jest przekonany co do słuszności tego, co wyznaje. Co to za wiara, którą można utracić w konfrontacji z innym? Udział w ruchu ekumenicznym jest przejawem świadomości skandalu, jakim jest podział Kościoła. Wrogość między chrześcijanami to brak realizacji ewangelicznego przykazania miłości i sprzeniewierzenie się nauczaniu Chrystusa. Chrystus przecież nie bał się konfrontacji z kimkolwiek! Decyzja o uczestnictwie lokalnych Kościołów prawosławnych w ruchu ekumenicznym była wielokrotnie poddawana refleksji. W efekcie żaden Kościół lokalny nie uznaje tego ruchu za niebezpieczny dla Kościoła – nawet Kościoły gruziński i bułgarski. Prawosławni uczestniczą w ruchu ekumenicznym powodowani chęcią świadczenia o prawosławiu. W oświadczeniu Kościoła prawosławnego z 1 maja 1998 roku ostro skrytykowano niewłaściwie strony działań ŚRK, a z drugiej strony skrytykowano również postawę zelotów prawosławnych, którzy zamykają się w swoim gronie i bezpodstawnie krytykują wszelkie działania ekumeniczne.
Często pojawia się inne pytanie odnośnie do ruchu ekumenicznego: co my z tego mamy? - Po pierwsze jest to okazja do refleksji nad zasadnością własnych poglądów. Można to określić jako okazję do odświeżenia swojej wiary i poglądów Kościoła. Jeśli ktoś nie sprawdza tego, co głosi – a sprawdza się najlepiej w konfrontacji z partnerem zewnętrznym – to wtedy istnieje niebezpieczeństwo utopienia się w faryzeizmie. Po drugie, ruch ekumeniczny wyświadczył Kościołowi prawosławnemu ogromną przysługę – pomógł przetrwać w wielu państwach trudny okres komunizmu. Życie Kościoła w Polsce byłoby o wiele trudniejsze, gdyby nie wsparcie organizacji ekumenicznych. Światowa Rada Kościołów była często jedyną płaszczyzną, która umożliwiała panprawosławne spotkania. Prawosławni poznawali się i nabierali do siebie zaufania, co wzmacniało myśli o potrzebie współdziałania. Również teraz spotkania ekumeniczne są okazją do poznawania się samych prawosławnych.
Co należałoby robić, aby w Polsce propagować idee zbliżania do siebie Kościołów? - Należy kontynuować to, co zostało zaczęte. Ważne jest wspólne działanie, wspólna akcja, która pozwala poznać ludzi, buduje pewne zasady postępowania itd. Prawosławni musieliby częściej wychodzić z inicjatywą takich działań – zarówno na płaszczyźnie parafialnej, jak i na płaszczyźnie organizacji, szkół teologicznych itd. Płaszczyzną pracy ekumenicznej w Polsce jest Polska Rada Ekumeniczna. Ostatnio powstał projekt, by wydać wspólną książkę z informacjami o historii i tradycjach, nauczaniu i aktualnym życiu poszczególnych Kościołów. Byłby to podręcznik nauczania religii, który – mam nadzieję – pozwoliłby przełamać negatywne stereotypy, które istnieją po różnych stronach na temat innych wyznań. Przełamanie tych stereotypów stałoby się widzialnym przejawem korzyści pracy ekumenicznej, a to chyba najlepszy dowód słuszności i potrzeby takiej pracy.
marzec 2006