To jedno z ostatnich miejsc, gdzie można zapomnieć o świecie, ale na pewno nie o Bożym świecie.
Półwysep Athos to formalnie terytorium Grecji, ale w rzeczywistości to jedyna na świecie niezależna mnisza republika zamieszkała wyłącznie przez mnichów prawosławnych. – Znajdujące się tam monastyry są bardzo stare. Sięgają początków Kościoła niepodzielonego. Trafili tam mnisi, którzy uciekali przed prześladowaniami. Uznaje się, że pierwszy wielki monastyr, Wielka Ławra, został założony na Górze Athos w 963 r. przez św. Atanazego z Athosu – wyjaśnia o. Stanisław Glista, gwardian zielonogórskiego klasztoru ojców franciszkanów. – O tym miejscu mówi się, że to „ziemski Udział Bogurodzicy”.
Legenda z 48 r. opowiada, że Najświętsza Bogurodzica udała się na Cypr, ale okręt natrafił na burzę i przycumował do Athosu. Po Jej słowach poganie uwierzyli w Jezusa i przyjęli chrześcijaństwo. I to właśnie od tamtej pory Najświętsza Bogurodzica jest uznawana za patronkę wspólnoty monastycznej Athosu – dodaje.
Około 1300 mnichów
Ojciec Stanisław na półwysep Athos chciał się wybrać od dawna. Zaczął o tym myśleć jeszcze wtedy, gdy pracował na misjach w Uzbekistanie. – Jako zakonnik zawsze interesowałem się ojcami pustyni i życiem monastycznym. Jeździłem w tamtym czasie do Rosji, gdzie odwiedzałem różne monastyry, w których żyli prawosławni mnisi. Jeden był szczególny, to znajdujący się na wyspie monastyr Wałaamski. Mnisi wiodą tam bardzo surowe i twarde życie – opowiada franciszkanin.
Aby dostać się na półwysep Athos, trzeba być mężczyzną (kobiety nie mają tam wstępu), a także dostać specjalną wizę. – Wyjazd zorganizowała wspólnota prawosławna z północy Polski. W naszej 5-osobowej grupie były dwie osoby prawosławne i trzech katolików. Było więc ekumenicznie! – uśmiecha się o. Stanisław.
Pielgrzymi polecieli najpierw samolotem do Salonik i dotarli ostatecznie do Uranupoli. – To taka baza, gdzie jest granica. Po otrzymaniu wizy wsiedliśmy na specjalny statek, który wiezie pielgrzymów do stolicy – Karies – tłumaczy o. Stanisław. – Na całym półwyspie w różnych klasztorach żyło kiedyś 30 tys. mnichów. Dziś jest ich nadal sporo, bo ok. 1300, i wciąż mają nowe powołania. Niektóre klasztory są bardzo liczne, a w niektórych mieszka jedna osoba (to tzw. skity, czyli rodzaj pustelni). A to wszystko rozsiane na ogromnej przestrzeni – dodaje o. Stanisław.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."