Rocznica wygnania irackich chrześcijan w Równiny Niniwy

Sytuacja w tym regionie powoli się stabilizuje, jednak straty Kościoła są ogromne.

Pięć lat temu islamscy dżihadyści podbili chrześcijańskie miasta na Równinie Niniwy i wygnali z nich wszystkich wyznawców Chrystusa. Sytuacja w tym regionie powoli się stabilizuje, jednak straty Kościoła są ogromne. Wielu irakijczyków wciąż obawia się wracać do swych domów i nie wierzy w sensowność ich odbudowy.

Bolesną rocznicę (przypominającą exodus w nocy z 6 na 7 sierpnia 2014 r.) naznaczyły starcia między wojskiem rządowym a paramilitarnymi bojówkami tworzonymi na bazie etnicznej. Pokazuje to, jak pod względem bezpieczeństwa sytuacja w Iraku jest wciąż napięta, co utrudnia powrót wygnańców. Szacuje się, że z 1,5 mln chrześcijan przed amerykańską interwencją w 2003 r., dziś pozostało zaledwie 250 tys. Chaldejski arcybiskup Irbilu w irackim Kurdystanie abp Bashar Warda wierzy, że do zmiany tej sytuacji przyczyni się planowana w przyszłym roku wizyta Franciszka. Wskazuje on, że chrześcijanie są kluczowym partnerem, gdy chodzi o przywracanie pokoju i praw człowieka.

Szybciej niż Mosul z wojennej pożogi podnosi się Karakosz, gdzie powróciło wiele chrześcijańskich rodzin, odbudowuje się domy i kościoły, a swoją działalność wznowiły katolickie szkoły i przedszkola. „Wojna się niby skończyła, jednak ludzie z trudem odnajdują pokój. To co przeszli ze strony bojowników tzw. Państwa Islamskiego mocno naznaczyło ich serca i nauczyło ich nieufności” – mówi iracka dominikanka, która wraz ze współsiostrami została wygnana wówczas z klasztoru, który islamiści zrównali z ziemią. S. Silvia Batras wskazuje, że sytuacja na Równinie Niniwy wciąż jest bardzo trudna. Brakuje prądu i wody, ludzie nie mają pracy, szerzy się bieda. W Karakosz, gdzie wróciło kilka wspólnot zakonnych i aż 25 kapłanów Kościół stara się odpowiadać nie tylko na materialne potrzeby mieszkańców, ale niesie im też wsparcie duchowe i psychologiczne.
 

«« | « | 1 | » | »»

Reklama