Mormoni, czyli wyznawcy Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, przywieźli w niedzielę dary dla ubogich mieszkańców mazurskiej wsi Zełwągi k. Mikołajek. W ubiegłym wieku była to jedyna mormońska miejscowość w Europie.
Zełwągi to malutka wieś, leżąca nad jeziorami Inulec, Głębokie i Płociczne - na trasie z Mrągowa do Mikołajek. Jednak dla mormonów jest to miejsce szczególne, polska kolebka tego wyznania. Dlatego dbają o dobre relacje z tutejszymi mieszkańcami.
W niedzielę mormoni przywieźli do Zełwąg wyposażenia dla ogniska przedszkolnego, które powstaje w budynku starej szkoły. Rozwieźli też kilkadziesiąt świątecznych paczek z żywnością dla najuboższych rodzin w popegeerowskiej okolicy.
Jak powiedział PAP Marcin Kulinicz z Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, akcję charytatywną - która co roku odbywa się w okolicach mikołajek - zorganizowano już po raz dziewiąty.
"Chcemy, żeby dzieci z okolic Zełwąg miały własne miejsce spotkań i mogły nadrobić dystans do miejskich rówieśników. Stąd nasza pomoc w urządzeniu klubiku dla przedszkolaków. Rok wcześniej dostarczyliśmy wyposażenia dla dziecięcego teatru" - powiedział Kulinicz.
Zełwągi były przed wojną jedyną wsią w Europie, w której mormoni stanowili większość mieszkańców. Nową wiarę rozpowszechnił wśród ewangelickich sąsiadów miejscowy kupiec Fritz Fisher, po powrocie z Berlina w 1922 r. Ostatni zełwąski pastor - Erich Konietz - wyjechał w 1972 roku do Niemiec.
Po jego współwyznawcach pozostał wzniesiony w 1929 r. budynek kaplicy z obrazem Chrystusa, obecnie kościół katolicki i stary cmentarzyk nad jeziorem. Nieliczne pamiątki po przedwojennych mieszkańcach zgromadził miejscowy rzeźbiarz Zdzisław Grunwald, który udostępnia swoje zbiory turystom. Wokół wsi urządzono turystyczną ścieżkę historyczną.
Po mazurskich mormonach pozostała także legenda o skarbie zatopionym w jeziorze. Pod koniec wojny, tuż przed wkroczeniem Armii Czerwonej, miejscowy pastor miał ukryć w jeziorze Inulec złote tablice z wyrytymi zasadami wiary. Starsi mieszkańcy wsi twierdzą, że można je dostrzec w bezchmurne noce, leżące na dnie jeziora. Inni przekonują, że to tylko księżyc odbija się w lustrze wody.
Marcin Kulinicz odkrył niedawno źródło tej wiejskiej legendy. Odnalazł je w dziennikach mormońskiego apostoła Ezry Bensona, który w 1946 r. odwiedził Zełwągi.
Według relacji spisanej przez Bensona we wsi pozostały po wojnie niemal same kobiety, które systematycznie ograbiano z resztek majątku. W gospodarstwach nie było już nic cennego poza kilkunastoma sztukami drobiu. Mormonki - spodziewając się kolejnych napadów rabunkowych - skonstruowały urządzenie, działające na zasadzie dzwonu nurkowego. Wewnątrz komory z powietrzem umieszczały klatkę z kurami, którą na całe dnie zatapiały w jeziorze i wydobywały tylko w nocy.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Podczas liturgii odczytano Przesłanie Soboru Biskupów z okazji 100-lecia autokefalii.