Prof. Sojka: dla Lutra diabeł jest oskarżycielem

“Diabeł w żadnym wypadku nie jest równy Bogu. Pozwolono mu działać w ten sposób, że jest takim oskarżycielem, jak w Księdze Hioba. Luter zaczyna widzieć szatana jako tego, który chce, by zbawienie, z łaski dane w Chrystusie przez Jego cierpienie, nie docierało do człowieka” – mówi w rozmowie z KAI dr hab. prof. ChAT Jerzy Sojka, teolog ewangelicki z Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej.

Dawid Gospodarek: Czy wiemy coś o stosunku Marcina Lutra do aniołów i demonów sprzed ogłoszenia słynnych tez? Jak w ogóle wówczas postrzegano te kwestie?

Prof. Jerzy Sojka: – Z pewnością w zakonie nie miał głębokiej formacji teologicznej w tym zakresie. Znał podstawowe klasyczne dzieła, np. jakieś fragmenty Lombarda. Myślę jednak, że istotniejszy jest kontekst miejsca, z którego Luter się wywodził. To była warstwa społeczna aspirująca, jak byśmy dziś powiedzieli,  do klasy średniej – przedsiębiorstwa górnicze, bardzo mocno przeniknięte świadomością obecności bytów ponadnaturalnych. Stałe niebezpieczeństwo towarzyszące doświadczeniom górników powodowały, że z jednej strony był tam bardzo mocny kult św. Anny, a z drugiej strony bardzo silne przekonanie, że jest jakieś zagrożenie, jakaś rzeczywistość demoniczna.

Luter wspominał w mowach stołowych – oczywiście wiarygodność tych wspomnień jest różna, ale to oddaje pewien stan ducha – pewne wydarzenie związane z matką. Miała znajomą, którą podejrzewano o wykorzystywanie mocy demonicznych. I on to faktycznie traktował całkiem poważnie, bo dla ludzi jego czasów to było całkiem normalne. Zresztą są też doniesienia z jego pobytu w klasztorze w Erfurcie, gdzie różne odgłosy, dźwięki, jakieś przeszkadzanie mu w lekturze Pisma interpretował tak, że to diabeł się gdzieś za piecem chowa. To element takiego bardzo tradycyjnego, ludowego obrazu diabła, z którym Luter wchodzi w okres reformacyjny.

A czy pod wpływem jego badań nad Pismem Świętym, potem też bardziej krytycznego podejścia do katolickiej doktryny, w stosunku do diabła coś się co zmieniło?

– Pewnie ciężko byłoby mówić o jakiejś systematycznej demonologii Lutra, ale z pewnością można mówić o osobie diabła czy szatana. To nie przypadek, że jedna z najważniejszych biografii Lutra jest zatytułowana „Marcin Luter. Człowiek między Bogiem a diabłem”. Heiko Oberman, świetny badacz Lutra, pokazał jego związki ze średniowieczem. Najważniejszym faktorem, który zmienił postrzeganie diabła przez Lutra, była lektura Pisma i dostrzeżenie, że na jego gruncie z jednej strony oczywiście diabeł potrafi być eschatologicznym wrogiem Boga, ale jest też oskarżycielem chrześcijan na dworze Bożym.

Badania nad Pismem rzuciły też Lutrowi demoniczne światło na papiestwo…

– Miał taką, powiedzmy, językową manierę, która jest postrzegana jako jego grubiańska bezczelność, a tak naprawdę jest po prostu oceną teologiczną. Luter wydaje 95 tez, one oczywiście trafiają do Rzymu, zaczyna się proces i właściwie nikt mu na początku nie odpowiada. Są jakieś próby, w Lipsku dysputa, spory w czasie kapituły zakonu w Heidelbergu, jednak wszystko na gruncie niemieckim, Rzym nie reaguje. Pierwsza reakcja przychodzi w początkach 1519 r. od teologa domu papieskiego Silvestro „Prieras” Mazzolini OP, który po pierwsze identyfikuje rzeczywisty przedmiot sporu, czyli pytanie o autorytet w Kościele, a także formułuje ekstremalnie papocentryzną koncepcję autorytetu. W dialogu o władzy papieża Prierasa jest wizja współśrodkowych kręgów autorytetów w Kościele. Centralnym kręgiem jest papież i to, co on legitymizuje swoim autorytetem – nieważne czy to będzie jakiś dokument, czy to będzie sobór – obowiązuje jako doktryna wymagana do zbawienia. To był dla Lutra absolutny szok. Zaczyna widzieć Kurię Rzymską z papieżem na czele przez pryzmat tekstów o antychryście z Listu do Tesaloniczan – fragmentów eschatologicznie ukazujących szatana jako tego, który wejdzie do świątyni Bożej, zburzy ją i będzie ostatecznym zagrożeniem, “być czy nie być” chrześcijaństwa. Stąd się bierze cała narracja Lutra o papieżu jako antychryście.

Na szczęście ekumenizm sprawił, że po dwóch stronach takich demonicznych analogii już się nie robi… A wracając do teologii – czy diabeł jest równym przeciwnikiem Boga? Jak działa w świecie?

– Diabeł w żadnym wypadku nie jest równy Bogu. Pozwolono mu działać w ten sposób, że jest takim oskarżycielem, jak w Księdze Hioba. Luter zaczyna widzieć szatana jako tego, który chce, by zbawienie, z łaski dane w Chrystusie przez Jego cierpienie, nie docierało do człowieka. I robi to na bardzo różne sposoby. Z jednej strony atakuje Kościół, np. przez papiestwo jako antychrysta. Z drugiej strony atakuje porządek społeczny. To wyszło bardzo mocno przy wojnie chłopskiej. Dla Lutra państwo było pewnym porządkiem zapewniającym sprawiedliwość i pokój, które są niezbędne do zwiastowania ewangelii; czasami z użyciem przemocy trzeba zapewnić pokój, który umożliwi działanie misyjne. I dla niego Thomas Müntzer, który domagał się zmian społecznych motywowanych Ewangelią, był narzędziem szatana, szczególnie że przynosiło to krwawe skutki.

A czy jest u Lutra jakaś nauka o indywidualnej walce duchowej?

– Oczywiście, tym zmaganiom indywidualnego chrześcijanina poświęcił sporo miejsca. Występuje u niego słynny obraz, że człowiek jest ujeżdżany albo przez Chrystusa, albo przez diabła. To nie jest deklaracja jakiegoś dualizmu gnostyckiego, jak niektórzy chcieliby to czytać, tylko egzystencjalna diagnoza tego, co się dzieje z człowiekiem zniewolonym mocą grzechu. Człowiek dla Lutra nie ma wolności i wyboru działania w dowolną stronę. Albo jest pod panowaniem mocy grzechu (i to jest ten obraz ujeżdżania go przez szatana), albo jest pod panowaniem Ducha Świętego i jest w stanie faktycznie zmierzać ku zbawieniu. Albo raczej – “być niesionym ku zbawieniu”, jak to Luter opisuje. W związku z tym u Lutra pojawia się myśl absolutnie niespotykana w dotychczasowej historii teologii, a mianowicie zaczyna pisać o szatanie jako o doktorze, pocieszycielu, czyli tak, jak się zawsze pisało o Duchu Świętym. To świetnie widać w „Dużym katechizmie” – Luter interpretując Modlitwę Pańską przy słowach „nie wódź nas na pokuszenie” pokazuje, że jest, jak ja to nazywam, taka „nieświęta trójca”. To są trzy pokusy, które człowieka dotyczą – ciało, świat i sam diabeł. Ciało to wszystkie pożądliwości cielesne związane np. z erotyką.

W końcu Luter był augustianinem, więc mu się pewne seksualne intuicje czy uprzedzenia św. Augustyna mogły udzielić…

– Tak, tu tradycja augustyńska mocno rezonuje, mimo zasadniczo pozytywnego przewartościowania teologii małżeństwa przez Lutra. Swoją drogą Reformator także w celibacie widział szatańskie uderzenie na porządek świata, bo obok państwa jest jeszcze rodzina, a podważanie jej wartości i znaczenia też było dla niego dziełem diabelskim.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |