“Diabeł w żadnym wypadku nie jest równy Bogu. Pozwolono mu działać w ten sposób, że jest takim oskarżycielem, jak w Księdze Hioba. Luter zaczyna widzieć szatana jako tego, który chce, by zbawienie, z łaski dane w Chrystusie przez Jego cierpienie, nie docierało do człowieka” – mówi w rozmowie z KAI dr hab. prof. ChAT Jerzy Sojka, teolog ewangelicki z Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej.
A czy te rytuały egzorcyzmów tam stosowane są jakoś podobne do obecnych w Kościele rzymskokatolickim?
– Na pewno zasadnicza różnica będzie taka, że będą one bezpośrednio oparte na Biblii. Tam nie będzie żadnej gestykulacji, żadnych elementów zewnętrznych, tylko przywołanie słów z Pisma. Bo w tym głębokim reformacyjnym rozumieniu właściwie każde słowo Boże jest par excellence działaniem egzorcyzmującym, bo ma potencjał uwolnić człowieka od mocy grzechu, którym jest on zniewolony. Tak naprawdę w pewnym sensie każde kazanie jest egzorcyzmem. Każde zwiastowanie Ewangelii jest egzorcyzmem. W przypadku wąsko pojętego aktu egzorcyzmu na osobie, z którą dzieją się rzeczy wymykające się naszej współczesnej wiedzy, naszym interpretacjom psychologicznym, oczywiście jest obowiązek angażowania psychologów, żeby po prostu komuś nie zrobić krzywdy. Bo dziś już wiemy, że wygodna kalka, że wszystko co jest dla nas niezrozumiałe, jest od razu opętaniem, to robienie ludziom krzywdy. Ale tam, gdzie jest to konieczne, realizuje się rozumienie słowa Bożego jako tego elementu egzorcyzmującego, które wypowiadane ma moc.
W tych klasycznych katolickich egzorcyzmach z Rytuału Rzymskiego też nie ma nic takiego, żadnych dialogów z demonami, etc. – treść utkana jest z fragmentów Biblii, zwłaszcza Psalmów…
– W katolicyzmie dziś to ogromne zainteresowanie egzorcyzmami, opętaniami, demonami, wyzwoleniami, jest przykładem na to, jak można bez większej refleksji teologicznej przejmować motywy promowane w protestantyzmie fundamentalistycznym ze Stanów Zjednoczonych…
Czego Luter i Reformacja uczą o radzeniu sobie z osobowym złem, jakie narzędzia dają do tej walki duchowej?
– Odpowiedź jest prosta – to narzędzia, które są dane każdemu chrześcijaninowi do zwyczajnej chrześcijańskiej egzystencji. „Duży katechizm” Lutra do dzisiaj bywa czytany jako swoisty podręcznik życia chrześcijańskiego, wyposażający człowieka do drogi do zbawienia, co można przełamać przez stwierdzenie „walka z szatanem”. Oczywiście ważniejsze jest to pierwsze, to drugie jest logiczną konsekwencją i nie należy tej kolejności mylić. Narzędzia są proste – studiowanie Pisma, czyli szukanie w nim słowa Bożego dla nas, czekanie aż Duch Święty oświeci nas o co w Piśmie chodzi. Tu trzeba pamiętać, że u Lutra jest rozróżnienie na wewnętrzną i zewnętrzną jasność Pisma. Zewnętrzną jest ta gramatyczno-literacka, a wewnętrzną przekonanie, które Duch Święty w człowieku buduje. Kolejnym narzędziem jest oczywiście modlitwa. Objaśnienie Modlitwy Pańskiej w Katechizmie ma potężny wstęp, który uzasadnia konieczność modlenia się między innymi tym, że żyjemy w świecie, w którym ta moc Złego czy osobowe zło jest obecne. I chrześcijanie dlatego powołani są do modlitwy, żeby w tej próbie móc się ostać. I oczywiście na gruncie luterańskim, co jest pewną specyfiką w świecie protestantyzmu, jest mocny akcent na sakramenty jako obiektywne działanie Boże.
Była już mowa o chrzcie…
– Bardzo lubię dodatek z liturgią chrzcielną do „Małego katechizmu”, niestety ciągle nie jest dostępny po polsku. Jest w nim ciekawy wstęp, który napisano z perspektywy innej niż definicja katechizmowa. Definicja katechizmowa wychodzi od obiektywizmu działania Bożego w sakramencie, tu mamy polemikę z np. anabaptystami. Natomiast w książeczce chrztu jest mowa o pewnej chrzcielnej praktyce liturgicznej, tam ten wątek obiektywności jest oczywiście w założeniu, ale nie jest wypchnięty na pierwszy plan. Postawiono tam wyraźne wymagania co do chrzczącego, przynoszących dziecko do chrztu i tych, którzy są świadkami tego aktu. Bo oczywiście słowo Boże nie jest uzależnione od tego, kto je wypowie, bo ono będzie działać, ale powaga tego sakramentu i pewien pedagogiczny wymiar całego tego działania wymaga, żeby je traktować poważnie. Wymaga, żeby słowo ustanowienia Chrztu i modlitwy zostały wypowiedziane porządnie, w sposób zrozumiały, dlatego np. nacisk na język narodowy w tej liturgii. Luter ujął w niej modlitwy np. zbudowane na motywie Arki Noego, gdzie chrześcijanin przez chrzest jest jakby wciągany na Arkę, z prośbą by dotrwał na jej pokładzie do końca. I pisze, że wszystkie te modlitwy są po to, żebyśmy byli z tym chrzczonym, bo my mu przez chrzest, włączając go w obietnicę, nakładamy na kark tego najgorszego przeciwnika, czyli szatana z jego pokusami. I nie chodzi o to, że od naszego czynu jest zależne zbawienie tego człowieka, który jest chrzczony, ale o naszą odpowiedzialność jako wspólnoty, że my się teraz mamy za niego modlić, żeby on w tym co otrzymał wytrwał, żeby znalazł wiarę w tę obietnicę.
W luteranizmie jest jeszcze sakrament Ołtarza, Eucharystia.
– Tak, tu w podobnej logice jest zinterpretowana relacja pomiędzy chrztem a Wieczerzą Pańską. Zarówno przy jednym, jak i przy drugim sakramencie jest wymienione uwolnienie od grzechu, śmierci i szatana. Luter pisał, że w momencie, kiedy przyciskają cię pokusy, kiedy czujesz, że jest ci egzystencjalnie trudno, to szukaj pocieszenia w sakramencie Wieczerzy Pańskiej. On jest dany jako posiłek w drodze. Wracają tu oczywiście starokościelne obrazy np. kosztownego lekarstwa, które ma nas uleczać duchowo, i cieleśnie, albo posiłku w drodze, który chrześcijanie w swojej pielgrzymce ziemi dostają, żeby móc ją kontynuować i nie upaść. Czyli te narzędzia do walki duchowej to studium Pisma Świętego, modlitwa, bycie we wspólnocie, akty wspólnotowe jak chrzest i Wieczerza Pańska rozumiane jako sakramentalne zbawcze działanie. To jest absolutny kanon życia chrześcijańskiego. To jest nam dane nie jako obciążenie, ale jako pomoc, żeby w tym egzystencjalnym doświadczeniu mierzenia się ze sobą, walki z grzechem móc się czegoś uchwycić.
To ciekawe, że pod tym wszystkim, co zostało powiedziane o walce duchowej, o obecności zła w świecie, może bez rozstrzygania w kwestii osobowego zła, mógłby się pewnie podpisać katolicki teolog, że to są treści i obrazy patrystyczne…
– Oczywiście. Takie wrażenie, że może zaskakująco dużo nas łączy, często występuje na spotkaniach ekumenicznych. Wszyscy jesteśmy spadkobiercami niepodzielonego Kościoła, idziemy w tej samej pielgrzymce czy toczymy tę samą walkę i nie dziwi, że chcemy sięgać po narzędzia, które już zostały uznane za skuteczne.
***
Jerzy Sojka pochodzi z Cieszynia. Polski teolog protestancki, doktor habilitowany nauk teologicznych, profesor Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Jego zainteresowania naukowe to m.in. teologia luterańskiej Reformacji XVI wieku i jej współczesna recepcja i interpretacja, a także ewangelicka teologia systematyczna XX wieku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."