Uzasadnione obawy o jedność Kościoła w Niemczech z Kościołem powszechnym

W wywiadzie z kard. Müllerem także obszernie wyzwania związane z dialogiem ekumenicznym.

O swoich obawach dotyczących rozwoju wydarzeń w Kościele katolickim w swej ojczyźnie w związku z podjęciem tzw. Drogi Synodalnej i zagrożeniu dla jedności z Kościołem powszechnym mówi w wywiadzie przeprowadzonym przez Lothara C. Rilingera dla portalu kath.net. emerytowany prefekt Kongregacji Nauki Wiary kardynał Gerhard Ludwig Müller. Porusza także obszernie wyzwania związane z dialogiem ekumenicznym.

Warto przeczytać też, co na temat Drogi Synodalnej w innym wywiadzie mówi Przewodniczący Episkopatu Niemiec, bp. Gregor Bätzing

Lothar C. Rilinger: Ekumeniczny Kongres Kościelny w centrum debaty stawia ruch ekumeniczny. Różnice między Kościołem rzymskokatolickim a Kościołami i wspólnotami kościelnymi wywodzącymi się z Reformacji są poważne. Aby je przezwyciężyć, niemieckie Kościoły lokalne starają się nadać nowy impuls ruchowi ekumenicznemu. Czy ekumenizm może być promowany przez Kościoły lokalne, czy też zbliżenie różnych Kościołów chrześcijańskich jest zadaniem Watykanu, aby jako Kościół powszechny przyjąć jednolite podejście, którego rezultaty musiałyby przecież dotyczyć wszystkich Kościołów lokalnych?

Kardynał Gerhard Ludwig Müller: Istnieje tylko jeden Kościół katolicki, który - zgodnie ze sformułowaniem Soboru Watykańskiego II zawartym w konstytucji Lumen gentium, n. 23 – istnieje i składa się „z Kościołów lokalnych”. W Niemczech istnieje 27 Kościołów lokalnych, czyli diecezji lub biskupstw, kierowanych przez biskupa.

Konferencja episkopatu nie jest ponad biskupami. A już na pewno przewodniczący konferencji, obecnie biskup Bätzing z Limburga, nie jest zwierzchnikiem biskupów, czy też - jak to niemądrze sformułowały ZdF i ARD – „najważniejszym katolikiem w Niemczech”. Nie posiada on żadnych kompetencji dotyczących nauczania Kościoła, które wykraczałyby choćby o milimetr poza pochodzący od Chrystusa autorytet nauczycielski każdego z jego współbraci biskupów. Z pewnością nie jest on - nawet jako rzecznik większości biskupów - przeciwwagą dla „Rzymu”, karykaturalnie przedstawiając relację papieża i biskupów jako niegodną grę o władzę w Kościele.

Absolutnie antykatolicki jest pogląd, że istnieje niemiecki Kościół, którego zasadą jedności byłyby naród, z którego roszczeniami do przywództwa świat miał jak najgorsze doświadczenia.

Ale typowo niemiecka jest buta i wywyższanie się niektórych biskupów i teologów w ich twierdzeniu, że są awangardą wobec zacofanej reszty Kościoła powszechnego.

Zasady katolickiego ekumenizmu są bardzo jasno określone w „Dekrecie o ekumenizmie” Soboru Watykańskiego II. Miarą zbieżności chrześcijan rozdzielonych wyznaniem, liturgią, koncepcją natury i formy Kościoła jest prawda Objawienia, a nie jedynie jakieś emocjonalne poczucie przynależności i funkcjonalna celowość chrześcijaństwa jako religii obywatelskiej, bez której nie funkcjonuje dobrze zeświecczone społeczeństwo, pozbawione odniesienia do transcendencji. Kościół nie musi być istotny dla tego systemu, lecz dla wiecznego zbawienia każdego człowieka i jego powołania do wolności i chwały dzieci Bożych (Rz 8, 21).

Czy zadaniem papieża, a także kongregacji watykańskich jest formułowanie jednolitej doktryny, aby zadośćuczynić zasadzie Kościoła powszechnego?

Cały katolicki episkopat z papieżem jako zasadą jego jedności - w którym papież jest wspierany przez kongregacje rzymskie - jest bardzo ważny dla utrzymania prawdy wiary i jedności Kościoła. Są oni jedynie sługami Słowa Bożego i Ewangelii Chrystusowej, która jest w pełni przekazana w Piśmie Świętym i Tradycji Apostolskiej. Z drugiej strony, nie są oni adresatami i pośrednikami nowego objawienia.

Poza Chrystusem nie ma nowego objawienia, ponieważ jest On Słowem Bożym, które stało się ciałem - drogą, prawdą i życiem Boga dla nas w Jego osobie.

Pseudo-progresywni biskupi czy funkcjonariusze świeccy, rozpieszczani przez liberalną opinię publiczną, nie mają żadnej władzy, by przedstawiać swoje osobiste lub zbiorowe opinie jako wiarę Kościoła opartą na objawieniu. Nie mają też żadnej władzy, by zobowiązywać swoich rzekomych podwładnych do wyznawania tych poglądów lub wpajać im je jako własne za pomocą framingu.

Wszystkim licznym biskupom, którzy popadli w donatyzm czy arianizm, ale byli promowani przez państwo, wierni katolicy odważnie stawiali opór, wskazując na Pismo Święte i wyznanie wiary Kościoła. Dzisiejsza forma prześladowania tutaj, na Zachodzie, polega na antychrześcijańskiej atmosferze szerzonej poprzez kampanie medialne, w których wierni są raczej niewyobrażalnie i fałszywie monotonnie oczerniani jako fundamentaliści albo arcykonserwatyści lub też przemilczani.

W obrębie Kościoła ma miejsce krytyka, że świeccy nie są wystarczająco zaangażowani w procesy decyzyjne i kierownicze. Czy byłoby możliwe, aby w Kościele rzymskokatolickim zapanowała zasada demokracji, by mogła obowiązywać zasada większości?

Ludzie świeccy są w pełni zaangażowani w życie Kościoła poprzez wyznawanie wiary, chrzest i życie będące naśladowaniem Chrystusa. Kościół nie składa się z klas, lecz wszyscy uczestniczą w całym życiu Kościoła zgodnie ze swoim powołaniem i zaangażowaniem w ramach martyrii/świadectwa, liturgii i diakonii. Za obłudnym i taktycznie przebiegłym biadaniem, które jest wręcz sformułowane jako zarzut „nieuczestniczenia w procesach decyzyjnych”, nie kryje się gotowość - także ze względu na przyznanie się do Chrystusa - na poświęcenia, podejmowanie cierpień i prześladowań, ale roszczenie do przemodelowania Kościoła według własnych wyobrażeń i ustawienia się w pozycji dla własnych korzyści.

Ale skoro biskupi i papież, jako następcy apostołów, nie mogą decydować o wierze i doktrynie moralnej, lecz są jedynie powołani do przykładnego posłuszeństwa Słowu Bożemu, to żądni władzy funkcjonariusze świeccy nie mogą również decydować o Objawieniu. Decyzje soborów ekumenicznych nie zawierają nakazów, w co mają wierzyć świeccy, lecz jedynie mówią wszystkim w sposób wyraźny o tym, co jest zawarte w Objawieniu i w jaki sposób heretycy odeszli od prawdy Objawienia, a schizmatycy odeszli od jedności Kościoła. Niech kwestia ich subiektywnej dobrej woli zostanie tu choć raz odłożona na bok. Jest jednak jasne, że ten, kto chce być dziś katolikiem, nie może narzucać swoich poglądów, podobnie jak to się dzieje w procesie parlamentarnym i większością głosów narzucać całemu Kościołowi innego wyznania wiary lub przygotowanych przez siebie ustaw.

Opinia większości niemieckich biskupów i funkcjonariuszy świeckich, jakoby prywatna instytucja „drogi synodalnej”, która nie jest przewidziana ani na płaszczyźnie dogmatycznej, ani w prawie kanonicznym, mogłaby podejmować nawet decyzje odbiegające od wiary katolickiej, nie ma podstaw w katolickim rozumieniu Kościoła i umacnia się jedynie w pozorach władzy medialnej i wielkości środków finansowych.

Żaden katolik nie może być zobowiązany do czegokolwiek przez decyzje „Drogi Synodalnej” i dlatego nikt nie powinien odwracać się od Kościoła z rozczarowaniem, ale „toczyć dobrą walkę, mając wiarę i dobre sumienie” (1 Tm 1, 18n), aby nie zboczyć z drogi wiary (por. 1 Tm 6, 20).

Czy byłoby możliwe ustalenie prawd wiary za pomocą decyzji większości?

To pytanie nasuwa się samo. Należy tu jednak wskazać na nadużywanie dobrego imienia demokracji. Demokracja w rozumieniu naszej konstytucji, która opiera się na elementarnych prawach człowieka, jest konsensusem, który łączy wszystkie grupy w Niemczech. Ponieważ jednak Kościół jest ludem wybranym przez Boga, to dla wszystkich musi być jasne, że nie chodzi tu o przyjęcie dobrych ustaw państwowych lub odrzucenie złych, ale o wieczne zbawienie człowieka, które jest nam dane przez Słowo Boże i sakramentalne środki łaski.

W państwie demokratycznym chodzi o sprawiedliwe uregulowanie stosunków obywateli między sobą. W Kościele natomiast chodzi o naszą relację z Bogiem, a więc także z bliźnim, w miłości, która łączy poszczególnych chrześcijan jako członków całego Ciała Chrystusa (por. Kol 3, 14).

Dla wspólnoty wierzących sam Chrystus powołał Apostołów w Duchu Świętym. Ich posługa jest kontynuowana na zawsze przez ich następców w biskupstwie, którym pomagają prezbiterzy, to znaczy kapłani, jak czytamy w tłumaczeniu niemieckim, oraz diakoni.

Czy można sobie wyobrazić, że świeccy na podstawie decyzji większości mogliby również w ramach synodu decydować o prawdach wiary?

To nie jest możliwe nawet w przypadku biskupów zgromadzonych na soborze. Wiara nie jest sumą wszystkich ludzkich opinii o rzeczach boskich, ale inspirowanym przez Ducha Świętego zrozumieniem objawionej prawdy o Trójjedynym Bogu, o stworzeniu i przymierzu, o Wcieleniu Syna Bożego, o zbawczym znaczeniu Krzyża i Zmartwychwstania Chrystusa, o zbawczej skuteczności chrztu, Eucharystii i o tym wszystkim, co możemy znaleźć w kościelnym wyznaniu wiary.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |