Praktyczny ekumenizm

P. Legutko z Ziemi Świętej: W bazylice Grobu Pańskiego wszystko musi chodzić jak w zegarku.

W bazylice Grobu Pańskiego czas mierzy się inaczej. To nie tylko kwestia metafizyki, ale praktycznego ekumenizmu. Po przekroczeniu progu świątyni wskazówki trzeba przesunąć o godzinę. Współpraca między duchownymi różnych wyznań posługujących w bazylice musi się układać jak w zegarku. Każdy wie za co odpowiada. Wie także, że jeśli wypadnie z harmonogramu, na przykład przedłużając ponad wyznaczoną miarę odprawianą dla swojej wspólnoty mszę może wywołać niepotrzebne napięcia.

A ruch jest tu jak na dworcu. Niestety, bardzo wielu pielgrzymów zachowuje się też jak na dworcu. Słychać nieustanny gwar rozmów, pokrzykiwania, błyskają flesze, nad głowami faluje las tabletów. Prawosławny Grek Juvenalius pełniący właśnie dyżur przy Golgocie stara się zapanować nad zbyt głośno zachowującym się tłumem i jest to nie lada wyzwanie.

O tym kto, kiedy i czym tu się zajmuje przesądza zasada status quo, której duchowni wszystkich wyznań opiekujący się Grobem Pańskim sumiennie przestrzegają. Każdy wie o której ma dzwonić, pełnić dyżur, sprzątać czy odprawiać nabożeństwo.

Brat Zacheusz Drążek OFM jest jednym z dziesięciu franciszkanów posługujących w tej najważniejszej chrześcijańskiej świątyni, gdzie już w niedzielny wieczór będą się modlić papież Franciszek i patriarcha Bartłomiej. Nie obok siebie, ale wspólnie. Odmówią po włosku „Ojcze nasz”. Właśnie dlatego spotkanie już można uznać za historyczne. Pół wieku temu pojednanie odbyło się bowiem nie tu, ale na Górze Oliwnej i wspólnej modlitwy nie było.

- Wczoraj patriarcha nas tu odwiedził, nieoficjalnie. Serdecznie się ze mną przywitał. Mówię o tym, bo takie drobne na pozór znaki są bardzo ważne, gdy mieszka się pod jednym dachem. Przed chwilą właśnie uścisnąłem dłoń Juwenaliusa. Widzę, że jest bardzo już zmęczony – mówi franciszkanin. Jego zdaniem takie znaki wzajemnej serdeczności są ważne także dlatego, że pokazują na zewnątrz jedność przedstawicieli różnych wyznań odpowiedzialnych za bazylikę. – Wiele osób mnie pyta, jak wy żyjecie z Grekami, słyszeliśmy, że się bijecie? Odpowiadam, nie bijemy się, bo głosimy „pokój i dobro”, taki mamy charyzmat. A zatargi, jeśli kiedyś bywały, to między Grekami i Ormianami, ale to już historia – opowiada brat Zacheusz.

Oczywiście uzgadnianie nawet najdrobniejszych spraw, np. wjazdu samochodu z zakupami dla dziesięciu braci bywa kłopotliwe, ale – jak zapewnia franciszkanin – „zawsze można się dogadać”. A zakupy tym razem trzeba było zrobić spore, bo z bazyliki nie będzie można wyjść przez najbliższe 48 godzin, ze względu na podwyższone zasady bezpieczeństwa przed historyczną wizytą. Dogadywaniu się w trudniejszych sprawach sprzyja wzajemna życzliwość. – My pożyczymy od nich ławki, oni od nas krzesła. Albo z bratem Włochem zrobimy dla nich smaczne spaghetti, a oni przyniosą słodycze. Już jesteśmy umówieni na wspólną kolację po zakończeniu tej pielgrzymki – zdradza franciszkanin. 

Tak na co dzień przełamuje się tu lody, tak wygląda ekumenizm w praktyce. Uśmiech, serdeczność, dobre słowo, wspólna modlitwa. Stojąc w tłumie pokrzykujących i przepychających się u Grobu Pańskiego pielgrzymów myślę, że formalnie podzieleni duchowni na pewno nie dają tu wiernym złego przykładu. My tak sami z siebie.

«« | « | 1 | » | »»

Reklama