Anglikanie i katolicy naciskają na rząd Nowej Zelandii, aby zwiększył roczne limity przyjmowanych uchodźców. Od 1987 r. kraj ten co roku otwiera granicę dla 750 azylantów. W związku ze wzrostem ruchów migracyjnych partie opozycyjne wystąpiły z wnioskiem o podwojenie tej liczby.
Propozycję tę poparli zwierzchnicy Kościoła katolickiego i Wspólnoty Anglikańskiej. W ubiegłym tygodniu każdy z nich napisał w tej sprawie list do premiera Johna Keya, natomiast we wtorek wydali wspólne oświadczenie.
Kard. John Dew podkreślił, że trzeba pamiętać o wszystkich uchodźcach, a nie tylko o tych, którzy aktualnie są na pierwszych stronach gazet, na skutek kryzysu migracyjnego w Europie. Wiele osób próbuje się przedostać także do Nowej Zelandii i Australii. O nich mniej się mówi, ale także mają swoje potrzeby i oczekują na naszą pomoc – oświadczył nowozelandzki kardynał.
Natomiast w sąsiedniej Australii wybuchła burza wokół uchodźców syryjskich. Wierni Kościoła asyryjskiego zwrócili się z prośbą do rządu, aby Australia zgodziła się przyjąć prześladowanych chrześcijan z Syrii, mając na względzie szczególne represje, jakich doświadczają w swej ojczyźnie. Premier Abbott zgodził się rozpatrzyć ten wniosek, tym bardziej, że poparł go również katolicki metropolita Sydney abp Anthony Fisher OP. Sprawa wywołała jednak wielkie oburzenie australijskich muzułmanów, którzy nie życzą sobie, by chrześcijanie byli traktowani na specjalnych prawach. Australijskim chrześcijanom, którzy wstawiają się za swymi współwyznawcami, zarzucono dyskryminację na tle religijnym.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."