Kamyk do dyskusji o rozumieniu teologii Marcina Lutra.
Z okazji 500-lecia ogłoszenia 95 tez niemieckiego mnicha Marcina Lutra katolicy i luteranie po raz pierwszy w historii wspominają razem wydarzenie reformacji w ekumenicznym duchu. Jednakże, wbrew przykładowi i wezwaniu papieża Franciszka, niektóre polskie media katolickie rozpoczęły z tej okazji kampanię antyprotestancką (zob. m.in. serie artykułów w czasopismach Miłujcie się! i WPIS), powtarzając stare polemiki oraz wymyślając nowe. Jednym z wiodących autorytetów w tym nurcie wydaje się być ks. prof. Tadeusz Guz, którego wykładu pt. „Prawda o ojcu reformacji” udostępnionego przez Polonia Christiana 31. października 2016 (oraz innych jego przemówień dostępnych na Youtube) słuchałem z wielkim bólem i niedowierzaniem.
Według ks. prof. Guza ojciec reformacji Marcin Luter całkowicie i świadomie odrzucił całą katolicką naukę o Bogu, Trójcy, Wcieleniu, śmierci, zbawieniu, sakramentach itd., dokonując nawet gorszego zniszczenia wiary niż oświecenie, marksizm i nazizm. Jako główną tezę Lutra przedstawia stwierdzenie, że Bóg musi najpierw stać się diabłem, co interpretuje metafizycznie jako wyraz panteizmu, jak gdyby Luter głosił tożsamość Boga i Szatana, czy nawet Boga i całego stworzenia.
Już internetowy artykuł Jerzego Marcola „Czy Luter napisał, że Bóg nie może być Bogiem, on musi stać się najpierw diabłem?” (opublikowany na stronie zdrowanauka.info, 4. listopada 2016) pokazał mylność interpretacji ks. prof. Guza na temat tej rzekomo głównej tezy Lutra. Podobne błędy interpretacyjne powtarzają się regularnie: choć ks. Guz wspomina o dialektycznej teologii Lutra oraz o dokonanym przez niego odrzuceniu metafizyki, nie potrafi on w ogóle interpretować Lutra w świetle tejże dialektyki, lecz forsuje na niego typowe dla KUL-u paradygmaty filozoficzno-etyczne. Warto to zilustrować kolejnymi przykładami.
Kiedy Luter neguje wolność woli (liberum arbitrium), nie chodzi mu wcale o janopawłowe „samoposiadanie” lub „samopanowanie”, o „wolne decyzje bytu moralnego”, czy „odpowiedzialność podmiotu moralnego”. Luter przyznaje, że człowiek ma wolną wolę (voluntas) we wszystkich sprawach świeckich, jednak wiara i zbawienie są darem Bożym, tzn. człowiek z własnej woli nie może zdecydować o swoim zbawieniu. Tu wybór (arbitrium) należy do Boga i jego łaski, tak jak już wcześniej nauczali św. Augustyn i św. Paweł (np. Rz 9, Ef 1). Luter był przede wszystkim augustianem i biblistą, a kluczowym pojęciem dla niego stało się orędzie św. Pawła (Rz 1, 16–17; 3, 20–5, 1) o usprawiedliwieniu (zbawieniu) przez wiarę w Chrystusa (Ewangelię) bez uczynków (Prawa). Oto dialektyka Prawa i Ewangelii: Prawo wymaga, grozi i potępia; Ewangelia przebacza, daruje i zbawia. Wielki Bóg objawia się jako małe dziecko, nieśmiertelny jako umierający na krzyżu: w tym sensie Bóg działa w historii sub contrario, czyli w przeciwieństwach.
Podobnie jest w przypadku rozumu ludzkiego: króluje on we wszystkich sprawach świeckich jako największy dar Boży, ale jeśli chodzi o zbawienie, to decyduje „szaleństwo krzyża”, którego naturalny rozum nie chce przyjąć (1 Kor 1–2). Zgodnie z tym wszystkim, slogany sola fide i sola gratia są sloganami ściśle soteriologicznymi, a nie antropologicznymi czy filozoficznymi (podstawowym błędem jest więc traktowanie ich w kategoriach natura-łaska, rozum-wiara – tj. jako negacje natury i rozumu), a słuszność ich została potwierdzona w aneksie do katolicko-luterańskiej Wspólnej deklaracji o usprawiedliwieniu (1999).
Wśród innych błędów metodologicznych i merytorycznych ks. Guza trzeba jeszcze wymienić następujące cztery punkty:
1. Skoncentrowanie się na pojedynczych cytatach bez odniesienia się do kontekstu historycznego, osobistego doświadczenia reformatora oraz jego podstawowej wizji teologicznej. Mamy dziesiątki tomów dzieł Lutra, i wiadomo, że z nich można wyciągać różne niedorzeczności, co równie dobrze można zrobić z Biblią oraz pismami papieży.
2. Nieodniesienie się do innych katolickich oraz protestanckich badaczy Lutra. To koniec końców nie dziwi, ponieważ nikt na polu światowej akademickiej dyskusji o teologii Lutra nie traktowałby na serio tez głoszonych przez ks. prof. Guza. W związku z tym poleciłbym fińską szkołę interpretacji Lutra, która począwszy od prof. Tuomo Mannermaa pokazuje Lutra w odpowiednim kontekście późnośredniowiecznym i proponuje bardziej katolicką interpretację Lutra niż wielu Niemców, którzy patrzą na swojego reformatora raczej przez pryzmat oświeceniowego kantyzmu.
3. Nierozróżnienie Lutra od luteranizmu i protestantyzmu. Kiedy ktoś mówi coś o protestantyzmie „bez żadnego wyjątku”, to musi się mylić. Ks. Guz wspomina o wielości kościołów luterańskich, ale fakt ten nie ma wpływu na szczegóły jego wykładu. Należy podkreślić, że wyznaniowy luteranizm (ortodoksja luterańska) szybko wrócił do metafizyki i oficjalnie przyjął wiarę trynitarno-chrystologiczną zdefiniowaną przez pierwsze Sobory Ekumeniczne.
4. Ahistoryczne i ujednolicone traktowanie katolickiej tradycji dogmatycznej jakoby była ona całkiem klarowna i bez sprzeczności. Tu ks. Guz nie bierze pod uwagę problemu „sobór przeciw soborowi, papież przeciw papieżowi”, który stanowił punkt wyjścia słynnej książki bł. kard. Newmana o rozwoju doktryny. W przypadku Lutra trzeba zaznaczyć, że powszechnie przyjęte nominalistyczne wersje teologii i filozofii katolickiej w XVI wieku, słusznie odrzucone przez reformatora, znacznie różniły się np. od systemu św. Tomasza z Akwinu, a tym bardziej od św. Jana Pawła II.
W tym ostatnim punkcie ujawnia się największe zagrożenie głoszenia ks. prof. Guza. Zarzuca on Lutrowi odrzucenie soborów i papieży i mówi, że katolik musi przyjąć i uwewnętrznić każdy sobór. Jednak stanowisko ks. Guza jest de facto negacją magisterium II Soboru Watykańskiego (dekret o ekumenizmie Unitatis Redintegratio, UR) oraz nauczania wszystkich późniejszych papieży, także wspomnianego „cudownego papieża z polskiej ziemi”, który w encyklice Ut unum sint (UUS) w 1995 roku potwierdził nieodwołalność ekumenicznej orientacji kościoła katolickiego (UUS 3). Podczas gdy ks. Guz mówi, że luteranizm jest totalną herezją, z którą wiara katolicka nie ma nic wspólnego (jedynym pomostem ma tu być natura ludzka), UR 3–4 mówi, że luteranie są usprawiedliwionymi chrześcijanami, którzy zachowali wiele skarbów wiary, z których katolicy mogą się uczyć, myśląc też o tym, co we własnym kościele nadal trzeba by zreformować. Swoją wizytą i przemówieniami w Szwecji papież Franciszek szedł wiernie właśnie tą drogą, którą Kościół powszechny idzie już od ponad 50 lat, natomiast niektórzy za ks. Guzem nazywają to apostazją. Taki katolicki tradycjonalizm jest formalnie niczym więcej jak nowym protestantyzmem – odrzuceniem magisterium na rzecz własnych interpretacji teologicznych oraz niszczeniem jedności Kościoła Chrystusowego.
Z drugiej strony można mieć nadzieję, że ta sytuacja będzie zdrową pobudką dla polskich katolików, że wyzwania katolickiego tradycjonalizmu oraz równie wzrastającego polskiego protestantyzmu zmuszą Polaków do głębokiego czytania porządnej katolickiej teologii, która już od dziesięcioleci zmaga się poważnie z problemami dogmatycznymi i ekumenicznymi. Warto tu wspomnieć takich autorów jak Hans Urs von Balthasar, Joseph Ratzinger, Yves Congar, Henri de Lubac czy Bernard Sesboüé. Św. Jana Pawła II też warto czytać, a nie tylko oglądać na obrazkach i wspominać w przemówieniach. W swojej programowej encyklice Redemptor Hominis (RH) w 1979 roku papież z polskiej ziemi tak odniósł się do przeciwników ekumenizmu:
„Wobec tych przeto, którzy z jakichkolwiek względów chcieliby odwieść Kościół od szukania uniwersalnej jedności chrześcijan, trzeba raz jeszcze powtórzyć: czy możemy tego nie czynić? Czy wolno nam nie zaufać – przy całej słabości ludzkiej, przy wszystkich obciążeniach wielowiekowej przeszłości – łasce naszego Pana, która się objawiła w ostatnim czasie poprzez tę mowę Ducha Świętego, którą usłyszeliśmy na Soborze? Przecież wówczas zaprzeczylibyśmy tej prawdzie o sobie samych, którą tak wspaniale wyraził Apostoł: 'za łaską Boga jestem tym, czym jestem, a dana mi łaska Jego nie okazała się daremna' (1 Kor 15, 10).” (RH 6)
Główna teza Lutra to nie tożsamość Boga i Szatana, tylko wystarczalność łaski Chrystusa do zbawienia, to, że w każdej chwili chrześcijanin walczący z grzechem może zaufać Chrystusowi i mieć pokój z Panem Bogiem, cokolwiek na to powiedzą filozofowie, moraliści i dogmatycy. W moim odczuciu najcenniejszy skarb luteranizmu jest niemalże tożsamy z najcenniejszym skarbem polskiego katolicyzmu, tj. przesłaniem głoszonym przez Apostołkę Miłosierdzia, kanonizowaną przez polskiego papieża: Jezu ufam Tobie.
***
Dla większej jasności publikujemy linki do materiałów, z którymi autor artykułu polemizuje
Emil Anton jest fińskim polonistą, teologiem i katolikiem. Napisał książki o św. Pawle, II Soborze Watykańskim oraz o wpływie katolicyzmu i luteranizmu na historię Finlandii. Ponadto przetłumaczył na język fiński encyklikę papieża Jana Pawła II Redemptor Hominis. Do 500-lecia reformacji przygotowuje się od kilku lat, a ostatnio założył w związku z tym angielskojęzyczną stronę na Facebooku Christianity Finnished, która przedstawia fińską perspektywę na temat chrześcijaństwa, ekumenizmu, katolicyzmu i luteranizmu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.