W regionie Kasai, gdzie sytuacja całkowicie wymknęła się spod kontroli i gdzie dochodzi do coraz bardziej otwartych ataków na ludzi Kościoła modlono się wczoraj o pokój.
W Demokratycznej Republice Konga nie ustają ataki na misje, kościoły, a także na katolickie szpitale i szkoły. Księża i personel duszpasterski są coraz częściej zastraszani. Stanowi to element polityki prezydenta Josepha Kabili, który nie chce oddać władzy mimo niekonstytucyjnego przedłużenia swego mandatu. Ponieważ jego ustąpienia głośno domaga się także kongijski episkopat siły pro prezydenckie czynią wszystko, by zdyskredytować wiarygodność Kościoła. Sytuacja z każdym tygodniem staje się w tym afrykańskim kraju coraz bardziej napięta.
W regionie Kasai, gdzie sytuacja całkowicie wymknęła się spod kontroli i gdzie dochodzi do coraz bardziej otwartych ataków na ludzi Kościoła modlono się wczoraj o pokój. W tę międzyreligijną inicjatywę włączyli się chrześcijanie wszystkich wyznań, stanowiący 90 proc. mieszkańców tego regionu, a także miejscowa wspólnota muzułmańska. Przypomniano rządzącym, że tylko przywrócenie sprawiedliwości i pokoju może zagwarantować krajowi rozwój oraz przywróć Kongijczykom nadzieję na spokojne życie. Warto pamiętać, że niekończące się wojny w tym afrykański kraju spowodowały już więcej ofiar niż II wojna światowa.
W miniony piątek (2 marca) w regionie Kasai znaleziono ciało katolickiego księdza. Przyczyny śmierci wciąż pozostają niewyjaśnione. Wiadomo jedynie, że został on dotkliwie pobity i poraniony. Ks. Florent Mbulunthie należał do zgromadzenia józefitów, w którym odpowiadał za formację seminarzystów.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.