Jeśli lefebryści nie wyjadą z Watykanu, trzaskając drzwiami, stanie się prawdziwy cud. W miniony poniedziałek Kościół rozpoczął jeden z najtrudniejszych dialogów.
Komentarze:
Nie ma mowy o kompromisie
Ks. Karol Stehlin, przełożony Bractwa św. Piusa X w Polsce
Rozmowy nie będą łatwe, bo rzeczywiście naprzeciwko siebie stoją dwie skrajne pozycje. Po ludzku nie widzę tutaj możliwości takiego rozwiązania, którego my sobie życzymy: żeby nasza krytyka Soboru Watykańskiego II została przyjęta przez Stolicę Apostolską i żeby Watykan albo zrewidował teksty ostatniego soboru, albo zaczął znowu nad nimi pracować. Chcemy udowodnić, że te teksty nie mają oparcia w tradycji Kościoła, czerpią z nauk pozakościelnych, a nawet Kościołowi przeciwnych. Nie widzę w tym momencie szansy na idealne rozwiązanie, czyli powrót Stolicy Apostolskiej do katolickiej tradycji. Ale modlimy się o to, bo cuda się zdarzają. Z drugiej strony nie postrzegam tej sprawy wyłącznie w czarnych barwach, że to będzie tylko dialog głuchych. Watykan wyraża chęć, żeby nas wysłuchać. Jeśli Bractwo otrzyma całkowitą wolność swojego działania i uznania swoich racji, jeśli będziemy mogli głosić tradycyjną naukę Kościoła bez skrępowania, to będzie to duży postęp. Ze strony Bractwa nie ma mowy o jakimkolwiek kompromisie. Pozostajemy wierni przedsoborowemu Magisterium Kościoła katolickiego.
Sprzeciw lefebrystów jest niezrozumiały
O. Jan Andrzej Kłoczowski, dominikanin, filozof i duszpasterz
Jest, niestety, zagrożenie, że przy obecnej postawie lefebrystów nie dojdzie do porozumienia. Tutaj nie ma żadnych wątpliwości – pojednanie polega na powrocie do jedności z Kościołem. Sprzeciw lefebrystów wobec posoborowych zmian w liturgii jest niezrozumiały. Przecież forma sprawowania Eucharystii, nie sama istota, zmieniała się w ciągu wieków. Lefebryści mogą sobie odprawiać Mszę trydencką, byle chcieli jedności w wierze i dyscyplinie kościelnej. Jednak to nie liturgia jest tutaj głównym problemem. Spór dotyczy sprawy bardziej fundamentalnej, czyli kwestii wolności religijnej. Abp Marcel Lefebvre był przekonany, że zgoda na wolność religijną oznacza rezygnację z faktu, że Kościół jest depozytariuszem jedynej prawdy. Natomiast deklaracja o wolności religijnej wyraźnie mówi, że Ewangelia została ogłoszona przez Chrystusa, aby człowiek odnalazł prawdę swojego zbawienia, ale odpowiedział na nią w sposób wolny, i że do wiary przymuszać nie wolno. Jedynym przymusem jest wewnętrzny przymus samej prawdy, do której człowiek musi dojrzeć. To strategia ewangelizacyjna Chrystusa, który zawsze odwoływał się do wolnej decyzji człowieka. Sobór Watykański II był konieczny, żeby Kościół mógł zdefiniować swoją tożsamość w nowych warunkach i zyskać nowe światło i moc Ducha Świętego do dzieła nowej ewangelizacji. A ta nie polega na tym, że w zakrystii zbierają się tylko czyści i sprawiedliwi, żeby szeptać do siebie pobożne wersy po łacinie. To, co zagraża lefebrystom, to zamiana wizji Kościoła powszechnego na wizję sekty: tylko my i tylko nasz sposób oddawania czci Bogu jest godny, a inni tkwią w błędzie. Tymczasem Kościół jest katolicki, czyli powszechny, otwarty na wielość kulturowych form wyrazu naszej wiary.
Wysłuchał Jacek Dziedzina