„Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam” (1) – czym jest pokój, który daje Bóg? To najpierw pokój wewnętrzny, pokój serca. To on pozwala patrzeć z nadzieją na świat, choć często rozdzierają go akty przemocy i konflikty.
Każdemu zdarza się, że wstrząsną nim osobiste przeżycia lub cierpienia innych ludzi. Może to spowodować nawet zachwianie wiary i stłumienie nadziei. Odnalezienie ufności wiary i pokoju serca wymaga czasem cierpliwości do siebie samego. Istnieje ból szczególnie dotkliwy – śmierć bliskiej osoby, której może potrzebowaliśmy, by dalej iść przez ziemię. Ale i takie doświadczenie może zostać przemienione i wtedy będziemy lepiej rozumieć sens komunii.
Komuś, kto znalazł się u granic wytrzymałości, może zostać przywrócona radość Ewangelii. Bóg rozjaśnia tajemnicę ludzkiego cierpienia przez to, że przygarnia nas do siebie. I oto znajdujemy się na drodze nadziei. Bóg nie zostawia nas samych. Pomaga nam być coraz bliżej komunii, tej komunii miłości, którą jest Kościół, tak pełen tajemnicy i tak niezastąpiony…
Chrystus komunii (7) daje nam ten ogromny dar, jakim jest pocieszenie.
Na ile Kościół staje się zdolny do tego, by uzdrawiać serca niosąc przebaczenie, współczującą miłość, na tyle przybliża pełnię komunii z Chrystusem.
Kiedy Kościół stara się kochać i rozumieć tajemnicę każdej ludzkiej istoty, kiedy niestrudzenie słucha, pociesza i uzdrawia, staje się tym, co w nim najjaśniejsze – przejrzystym odblaskiem komunii.
Dążenie do pojednania i pokoju wymaga walki wewnętrznej. To nie jest łatwa droga. Nic trwałego nie powstaje bez wysiłku. Duch komunii nie jest naiwnością, wymaga wielkiego serca, głębokiej życzliwości, nie ulega pokusie podejrzliwości.
Czy aby być twórcami komunii, będziemy, każdy w swoim życiu, podążać drogą zaufania i wciąż odnawianej dobroci serca? Na tej drodze mogą pojawić się niepowodzenia. Przypomnijmy wówczas sobie, że źródło pokoju i komunii znajduje się w Bogu. Zamiast ulegać zniechęceniu, wezwiemy Ducha Świętego, by oddać Mu nasze słabości.
I przez całe życie Duch Święty będzie nam pomagał stale na nowo wyruszać w drogę i iść od jednego początku do następnego ku przyszłości pełnej pokoju. (8)
O ile nasza wspólnota w rodzinie ludzkiej tworzy możliwości, aby poszerzało się…
(1) Ewangelia według św. Jana 14, 27.
(2) 1 List św. Jana 4, 8.
(3) Izajasz 43, 4.
(4) Podczas otwarcia soboru młodych w 1974 roku brat Roger powiedział: „Po co istnieć bez miłości? Po co dalej żyć? W jakim celu? Tu jest sens naszego życia – być kochanym na zawsze, aż po wieczność, żebyśmy i my ze swej strony umieli umrzeć z miłości. Tak, szczęśliwy ten, kto umiera z miłości.” Umrzeć z miłości, to dla niego znaczyło kochać bez reszty.
(5) „Żyć w jedności” – w książce Pressens-tu un bonheur? (Czy wiesz, że jest szczęście przed tobą?), która ukazała się piętnaście dni przed jego śmiercią, brat Roger jeszcze raz wyjaśnia, co znaczą dla niego te słowa: „Czy mogę powtórzyć tu jeszcze raz, że moja babcia ze strony matki odkryła intuicyjnie jakby klucz do zrozumienia powołania ekumenicznego i to ona otworzyła mi drogę do urzeczywistnienia tego powołania? Po pierwszej wojnie światowej wypełniało ją pragnienie, aby już nikt nigdy nie przeżywał tego, co ona przeżyła. Chrześcijanie, wcieleni do różnych europejskich armii, walczyli ze sobą – przynajmniej oni powinni się pojednać, aby próbować nie dopuścić do nowej wojny – myślała moja babcia. Wywodziła się ona z rodziny o dawnych tradycjach ewangelickich, ale pragnąc pojednania, zaczęła chodzić do kościoła katolickiego nie zrywając przy tym ze swoimi bliskimi. Kiedy byłem jeszcze bardzo młody, ja z kolei, poruszony świadectwem jej życia, odnalazłem swoją własną tożsamość chrześcijanina, kiedy pojednałem w samym sobie wiarę moich przodków z tajemnicą wiary katolickiej, nie zrywając komunii z nikim.”
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."