Na całym świecie następują gwałtowne zmiany społeczne i obyczajowe. Mnożą się wspaniałe możliwości rozwoju, ale równocześnie postępuje destabilizacja i rośnie niepokój o przyszłość. [1]
Aby postęp techniczny i ekonomiczny szedł w parze z rozwojem człowieczeństwa, trzeba szukać głębszego sensu ludzkiej egzystencji. Wobec zniechęcenia i zagubienia wielu ludzi, pojawia się pytanie: z jakiego źródła czerpiemy, by żyć?
Już wiele wieków przed Chrystusem prorok Izajasz wskazywał takie źródło, kiedy pisał: „Ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą.” [2]
Liczniejsi niż dawniej są ci, którzy nie znajdują tego źródła. Nawet imię Boga jest obarczone fałszywymi wyobrażeniami albo zupełnie zapomniane. Czy nie ma jakiegoś związku między tym odrzuceniem wiary a utratą smaku życia? Jak odkopać źródło, które jest w nas zasypane? Czyż nie trzeba do tego większej wrażliwości na obecność Boga dającą nadzieję i radość?
I wtedy źródło znowu zaczyna płynąć, a nasze życie nabiera sensu. Jesteśmy w stanie wziąć odpowiedzialność za swoje życie: przyjąć je jako dar i ofiarować tym, którzy zostali nam powierzeni.
Nawet jeśli nasza wiara jest słaba, dokonuje się przemiana: już nie koncentrujemy się na sobie samych. Kiedy otwieramy Bogu drzwi naszych serc, równocześnie torujemy Mu drogę do wielu innych.
Wziąć odpowiedzialność za swoje życieTak, Bóg jest obecny w każdym człowieku, wierzącym i niewierzącym. Od pierwszych stron Biblia pięknym poetyckim językiem opisuje, jak Bóg obdarował każdą ludzką istotę tchnieniem życia. [3]
Swoim życiem na ziemi Jezus objawił nieskończoną miłość Boga do każdego człowieka. Oddając siebie bez reszty, wypisał Boże „tak” w głębi ludzkiej kondycji. [4] Od czasu zmartwychwstania Chrystusa nie możemy już z rozpaczą myśleć o świecie albo o nas samych.
Od tego czasu tchnienie Boga, Duch Święty, jest nam dany na zawsze. [5] Przez swego Ducha, który mieszka w naszych sercach, Bóg mówi „tak” nam, takim jakimi jesteśmy. Nie powinniśmy rezygnować ze słuchania tych słów proroka Izajasza: „Pan ma w tobie upodobanie, a twoja ziemia zostanie poślubiona”. [6]
Zaakceptujmy więc to, kim jesteśmy i kim nie jesteśmy, weźmy odpowiedzialność nawet za to wszystko, czego nie wybraliśmy, co jednak stanowi nasze życie. [7] Odważmy się tworzyć nawet z tego, co jest niedoskonałe, a odzyskamy wolność. I choć nas przytłacza ciężar życia, przyjmiemy je jako dar a każdy dzień jako Boże dzisiaj. [8]
Przekroczyć samych siebieJeśli Bóg jest w nas, jest On także ponad nami. [9] Przyjmuje nas takich, jakimi jesteśmy, ale pomaga nam przekroczyć samych siebie. Czasem przychodzi, by zakłócić porządek naszego życia, pokrzyżować nasze plany i projekty. [10] Jezus swoim życiem otwiera przed nami taką perspektywę.
Jezus pozwolił, by prowadził Go Duch Święty. Nie przestawał się odwoływać do ukrytej obecności Boga, swego Ojca. To jest fundament Jego wolności, która doprowadziła Go do oddania życia z miłości. W nim więź z Bogiem i wolność nie są przeciwstawne, ale wzajemnie się umacniają. [11]
W każdym z nas tkwi tęsknota za absolutem, do którego zmierzamy całą naszą istotą, ciałem, duszą, rozumem. Pragnienie miłości pali każdego, od niemowlęcia po starca. Nawet największa bliskość drugiego człowieka nie zdoła tego pragnienia w pełni zaspokoić.
Te dążenia często odczuwamy jako brak lub pustkę. Czasem powodują one nasze rozbicie. Nie są jednak czymś nienormalnym, są częścią naszej istoty. Są darem, w nich już kryje się Boże wezwanie, byśmy otworzyli nasze serca. Niech więc każdy zapyta samego siebie: w czym powinienem przekroczyć siebie już teraz? Nie chodzi o to, by koniecznie „zrobić więcej”. Jesteśmy wezwani do tego, by więcej kochać. A ponieważ miłość potrzebuje całej naszej istoty, by można ją było wyrazić, powinniśmy się zastanowić, jak okazać więcej uwagi naszym bliźnim, nie zwlekając ani chwili dłużej.
Nawet jeśli możemy niewiele, powinniśmy to robićW kilka osób pomagać sobie wzajemnie, by pogłębić swoją wiaręZbyt wielu młodych ludzi czuje się osamotnionych w swoich wewnętrznych poszukiwaniach. We dwójkę lub w trójkę już można sobie pomóc, wymienić się doświadczeniami, modlić się razem, nawet z tymi, którzy uważają, że bliżej im do wątpliwości niż do wiary. [12]
Takie spotkania zyskują trwałość dzięki łączności z miejscowym Kościołem. [13] Jest on wspólnotą wspólnot, gdzie przychodzą wszystkie pokolenia i nikt nikogo nie wybiera. Kościół jest Bożą rodziną, tą komunią, która wyrywa nas z osamotnienia. Tu jesteśmy przyjmowani, tutaj Boże „tak” dla naszego życia się konkretyzuje, tu znajdujemy potrzebną nam Bożą pociechę. [14]