O tym, czy po tygodniu ekumenicznym bliżej nam do siebie, oraz o zadaniach, które przed nami stoją, z ks. Wawrzyńcem Markowskim, pastorem zboru Kościoła ewangelicko-metodystycznego w Gdańsku, oraz z ks. Dariuszem Ławikiem, diecezjalnym referentem ds. ekumenizmu, rozmawia Andrzej Urbański.
Andrzej Urbański : Czy „Szczęść Boże” mówi się także w Kościele ewangelicko-metodystycznym?
Ks. Wawrzyniec Markowski: – Być może nie tak często, jak w Kościele rzymskokatolickim, ale wychodzimy z założenia, że życzeń nigdy za wiele, więc te, których źródłem jest sam Pan Bóg, też się u nas pojawiają.
Czy po Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan bliżej nam do siebie?
Ks. Dariusz Ławik: – Myślę, że bardzo trudno nam jest odpowiedzieć w sposób jednoznaczny. Jeśli weźmiemy pod uwagę dialog doktrynalny, to pewnie jeszcze wiele jest do zrobienia. Natomiast na płaszczyźnie ludzkiej, choćby tu, w Gdańsku, przybliżyliśmy się do siebie.
Ks. W.M. : – Myślę, że każde spotkanie, a szczególnie spotkania takiej rangi, jak w Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan, zbliżają. Oczywiście wciąż jest wiele do zrobienia. Przed nami dialog teologiczny. I te postępy są może wolniejsze, niżbyśmy sobie tego życzyli. Mimo wszystko na płaszczyźnie ludzkiej zbliżamy się, poznajemy się, coraz bardziej się lubimy.
Czy nie jest jednak tak, że każdy z wyznawców i każdy z Kościołów boi się, że na ekumenizmie może stracić coś ze swojej tożsamości?
Ks. W.M. : – Myślę, że jest wręcz przeciwnie. Możemy tylko zyskać. Widząc siebie na tle innych, możemy zdecydowanie lepiej rozumieć to, co jest naszą własną tożsamością.
Ale czy nie jest tak, że mówimy, iż rozumiemy się wzajemnie, ale zostajemy jednak przy swoich racjach?
Ks. D.Ł. : – Powiem z własnej perspektywy. Także dlatego, że studiowałem teologię ekumeniczną. Gdy poznawałem różne Kościoły, jeszcze bardziej doceniłem swój. Jeszcze bardziej się dookreśliłem w swoim Kościele, jeszcze większą tożsamość z nim przeżywam.
Ks. W.M: – Myślę, że aby cokolwiek zrobić z tymi różnicami, trzeba je najpierw bardzo dokładnie określić, zrozumieć ich źródła. Dopiero wtedy z wielkim szacunkiem, taktem i miłością do drugiej strony możemy o tych różnicach rozmawiać. Jeśli będziemy przechodzić ponad nimi ot tak, to oczywiście możemy się wtedy spotykać, możemy się nawet modlić razem, ale postępu, takiego prawdziwego postępu na tej drodze do jedności nie będzie. Aby ten postęp był, my musimy pokonywać te różnice na tyle, na ile jest to możliwe.
Czy udaje się je pokonywać?
Ks. D.Ł: – 23 stycznia obchodziliśmy 10. rocznicę wspólnego podpisania deklaracji o chrzcie. Jeśli ktokolwiek przechodzi z jednego Kościoła do innego, to nie powtarza chrztu. Ten chrzest jest ważny. Pod koniec ubiegłego roku przeżywaliśmy 10. rocznicę podpisania wspólnej deklaracji o usprawiedliwieniu, czyli o zbawieniu. Dotyczyło to Kościołów ewangelickich i katolickiego. Jednak to, co najważniejsze, to fakt, iż dialog ekumeniczny musi dokonywać się w prawdzie. Jakiekolwiek zaciemnianie nie służy dialogowi i pojednaniu. Pamiętamy, że jest coś, co nas podzieliło. Uparcie będę mówił o tym, że ważne jest, byśmy w działaniach ekumenicznych poszukiwali coraz większych płaszczyzn tego, co nas łączy, a nie tego, co nas dzieli. Np. wspólna akcja Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom jest wymiarem praktycznym działań ekumenicznych. Warto pamiętać, że oddziałujemy na trzech płaszczyznach: doktrynalnej dla fachowców, praktycznej, gdzie chrześcijanie żyją wokół siebie, i duchowej – wspólnej modlitwy. One wszystkie muszą zaistnieć.
A kto ma więcej do powiedzenia w dialogu ekumenicznym?
Ks. W.M. : – Myślę, że w samym dialogu mamy tyle samo do powiedzenia i tyle samo do zrobienia. Nawet pamiętając o pewnych dysproporcjach w Polsce. Nie możemy patrzeć przez pryzmat liczby wyznawców danego Kościoła. Po prostu każdy Kościół ma swoje do zrobienia w obszarze ekumenicznym. W końcu każdy z nas dźwiga cząstkę winy za podział.
Czy nie za dużo teoretyzujemy, a za mało działamy?
Ks. W.M. : – Tego działania praktycznego powinno być jak najwięcej. Może trudno oceniać, że to, co dzieje się tutaj, na naszym podwórku gdańskim, to jest już wystarczające działanie. Chociaż osobiście pokuszę się o stwierdzenie, że za mało jest spotkań, modlitwy. Ale cieszę się i dziękuję za to, co jest.
Ks. D.Ł: – Też uważam, że za mało. Ważne jednak, by te spotkania były szczere i niewymuszone.
«« | « |
1
| » | »»