Światło z Moskwy

Trzeba przede wszystkim walczyć nie z ateizmem, ale z pseudo- chrześcijaństwem wewnątrz każdego z nas – wołał prawosławny duchowny o. Aleksander Mień. Jedni go kochali, inni prześladowali. Zginął od ciosu siekierą. Sprawcy nie znaleziono – jak to w Rosji.

Czytał w myślach jak o. Pio

– To był człowiek, po którym poznać było, że zna Chrystusa. Jego słowa to była czysta Ewangelia. Nie mówił o polityce. Tylko o Chrystusie – wspomina Natasza. – I nauczał, że jest jeden Kościół, że różnica jest tylko w obrzędach, ale nie w Tajemnicy. Obrzęd wyrasta z kultury. A to bogactwo, a nie powód do rozłamu.

Sobór Watykański II (1962–65) oraz wzajemne zniesienie ekskomunik z 1054 r. przez papieża Pawła VI i patriarchę Konstantynopola, Atenagorasa I (grudzień 1965), były krokiem milowym na drodze ku pojednaniu chrześcijan. Ojciec Mień starał się o tym mówić. Ale ludzie dalej żyli, jakby się nic nie zmieniło.

– On wyprzedzał swoje czasy. Rozumiał wiele z tego, co przyjęte było przez sobór. Dlatego nie potrafił pojąć, jak chrześcijanie mogą trwać przy swoich podziałach pomimo tak doniosłych wydarzeń. To go napełniało smutkiem. Podział był dla niego wielką raną na Ciele Chrystusa. I za to nie był rozumiany, ani przez stronę prawosławną, ani katolicką, ani przez rząd.

Ojciec Aleksander bolał na powierzchownością rosyjskiej religijności, nad przesunięciem akcentu z autentycznej duchowości na obrzędową pobożność. Przyczyn ateizmu i upadku świątyń dopatrywał się nie tyle w polityce władz, co w samych chrześcijanach. Mówił: „Ludzie przychodzą do świątyni, widzą i słyszą was, waszą małostkowość, podłość, złośliwość i myślą: »To są chrześcijanie? Nie chcemy być tacy«. Jestem przekonany, że żadna świątynia nie byłaby zamknięta bez woli Bożej.

Świątynia jest odbierana tym, którzy są niegodni!”. Wielu nie chciało tego słuchać. – Niektórzy ludzie się od niego odwracali, bo im prawdę mówił. Ale jak się do niego przyjeżdżało z trudnymi pytaniami, to wielu nie trzeba mu było zadawać ­– wyjaśnia Natasza.

–­ On czytał w myślach, jak o. Pio. Ukrywał ten dar, bo był prostym człowiekiem. Żył w wielkim ubóstwie z żoną i dzieckiem, w domu, gdzie zimą mróz wdzierał się do pokoju. A jednak był pełen paschalnej radości. Więc ludzie się do niego garnęli. Takie światło od niego promieniowało. Ale i wrogowie je widzieli.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama