Kard. Koch: właściwym “ministrem ds. ekumenizmu” jest Duch Święty

Rozmowa z Przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan

Pomimo, że jestem uważany za “ministra ds. ekumenizmu” Kościoła katolickiego, nie mam w swojej działalności jakichś wielkich osiągnięć, gdyż właściwym “ministrem ds. ekumenizmu” jest Duch Święty – zaznacza kard. Kurt Koch. Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan w rozmowie z KAI mówi m. in. o wyzwaniach przed jakimi stoją chrześcijanie w czasie pandemii koronawirusa, dlaczego ekumenizm stał się jego pasją, najważniejszych problemach w dialogu z prawosławiem, luteranami i żydami, roli Jana Pawła II w jego życiu.

Krzysztof Tomasik (KAI) Został Ksiądz Kardynał uhonorowany wieloma zaszczytnymi tytułami, nagrodami i to nie tylko przez środowiska kościelne. Czym jest dla Eminencji przyznanie dziś tytułu honoris causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II?

Kard. Kurt Koch: Przede wszystkim cieszę się bardzo, że otrzymuję tytuł doktora honoris causa uniwersytetu, który nosi imię Jana Pawła II. Tym bardziej, że to on wyświęcił mnie na biskupa. Następnie, że Jan Paweł Wielki był wielkim ekumenistą. Jest autorem encykliki „Ut unum sint“, której 25 jubileusz ogłoszenia w tym roku obchodzimy. Cieszy mnie też to, że wydział teologiczny KUL podtrzymuje ekumeniczne dziedzictwo Jana Pawła II. KUL to bardzo dobra marka i tym bardziej cieszy mnie dziś, że jestem doktorem honoris causa tej uczelni.

Pandemia koronawirusa spowodowała niespotykany kryzys na wielu płaszczyznach i prowokuje do pytań fundamentalnych. Jakie, zdaniem Księdza Kardynała, wyzwania stawia obecny kryzys przed światem i Kościołem, który sam dość radykalnie zmienił swoje działania? W takim czasie fundamentalnym pytaniem dla chrześcijanina jest pytanie o Boga i człowieka? Czy Bóg jest obecny nadal dla współczesnego człowieka?

– Bóg jest zawsze obecny w każdej sytuacji. Pytaniem jest, czy my to dostrzegamy. Współczesny świat ma z tym wielki problem, gdyż charakteryzuje się głuchotą i ślepotą na obecność kochającego Boga. Mamy w uszach tak wiele szumu płynącego z naszych środowisk, że nie jesteśmy w stanie usłyszeć głosu Boga. Myślę, że kryzys wywołany pandemią na nowo stawia nas na nogi. Dotychczas zadowalaliśmy się tym wszystkim, co jest uchwytne i materialne. Teraz mamy realnego wirusa, który jest tak mały, że nie da się go zobaczyć – i mało tego, zdominował cały świat. W tym jednak możemy dostrzec też, analogicznie, pozytywne aspekty. Ostatecznie obecność Boga również jest niewidoczna, ale jest w świecie realna. Musimy na nowo odkryć, że człowiek nie ma w swoich rękach wielkich mocy. Jesteśmy krusi, śmiertelni i podatni na choroby. Musimy na nowo przemyśleć naszą ludzką kondycję.

Zatem kim jesteśmy dzisiaj? Jakie wyzwania przed nami stoją?

– Największym wzywaniem stojącym dzisiaj przed nami jest to, abyśmy nie ulegli złudzeniu, że niedługo koronawirus będzie już za nami i powrócimy do normalności. Niestety nie. Będzie to jakaś “nowa normalność”, zbudowana na doświadczeniach wyniesionych z pandemii. Przed nami wiele życiowych wyzwań, przede wszystkim namysł nad początkiem i kresem ludzkiego życia, medycyną reprodukcyjną, która odnosi sukcesy np. w preimplantacji, czy końcem ludzkiego życia, eutanazją, która jest przedmiotem permanentnych dyskusji, szczególnie w Europie. Pandemia wyzwoliła nową świadomość, jak wielką wartość ma ludzkie życie i zdrowie. Mam też nadzieję, że na nowo spojrzymy na całokształt ludzkiego życia i jego sens.

Karl Rahner powiedział: “chrześcijanin XXI wieku albo będzie mistykiem – kimś, kto czegoś doświadczył – albo go w ogóle nie będzie”. Mamy do czynienia z erozją ludzkich fundamentalnych wartości, utraty transcendentalnego fundamentu. Czego potrzebujemy dzisiaj, my Europejczycy?

– Pod słowami Karla Rahnera całkowicie się podpisuję. Oczywiście nie w takim rozumieniu, że każdy z nas ma być mistykiem i posiadać wspaniałe nadzwyczajne duchowe zdolności. Jestem przekonany, że człowiek jest nieuleczalnie religijny. Tylko proszę tego nie rozumieć w sensie, że jest nieuleczalnie chory. (śmiech) Religijność należy do istoty bycia człowiekiem. Rozróżniamy między ogólnoludzką edukacją a religijną. Jeśli człowiek jest rzeczywiście religijny to do jego ogólnego wykształcenia należy również religijne.

W Europie, która zrodziła się na fundamencie chrześcijańskim, chrześcijaństwo wpisane jest w jej edukacyjne podstawy. Nie może tak być, że uczeń nie będzie rozróżniał „Golgoty” od „colgate”. To by było czymś najgorszym.

Ksiądz Kardynał często powtarza, że prawda ma naturę symfoniczną, jest zgodnością różnych dźwięków i tonów. Jak zatem ją głosić, gdy w tzw. epoce postmoderny wyklucza się sens prawdy i głosi tylko pluralizm równouprawnionych narracji.

– Mamy do czynienia z fundamentalną zmianą. W filozofii scholastycznej mamy formułę: ens et unum convertuntur, czyli byt i jedność należą do siebie i są niepodzielne. Obecnie postmodernizm opowiada się za absolutną różnorodnością. Pluralizm stał się dogmatem postrzegającym tylko różnorodność. Obecnie potrzebujemy nowej syntezy jedności i różnorodności w duchu wielkiego francuskiego filozofa i myśliciela, Blaise Pascala, który powiedział, że jedność, która nie zależy od różnorodności jest dyktaturą, a różnorodność, która nie jest zależna od jedności, jest anarchią. Dlatego musimy znaleźć nowe drogi między anarchią a dyktaturą.

Czy i jak kryzys pandemii koronawirusa wpłynął na dialog ekumeniczny?

– Pandemia nie jest specjalnie wyzwaniem dla mnie i naszych zadań. Papieska Rada ds. Popierania Jedności Chrześcijan jest radą zajmującą się dialogiem. Oczywiście prowadzenie dialogu w home office jest bardzo trudne. Dialog bezwzględnie wymaga osobistego spotkania. Ale, z innej strony sytuacja obecna pomaga nam. W pandemii wszyscy jesteśmy równi, ona nie czyni rozróżnień pomiędzy wyznaniami, religiami i światopoglądami. Wszyscy stoimy przed takimi samymi wyzwaniami. I to może też nam pomóc iść dalej razem.

Jaka rolę powinny pełnić wspólnie Kościoły chrześcijańskie w obecnej sytuacji świata? Stoją przed takimi samymi wyzwaniami jak prześladowanie chrześcijan, migracja, ochrona środowiska naturalnego…

– Największym wyzwaniem są prześladowania chrześcijan. Przypomnijmy, że obecnie 80 proc. wszystkich ludzi prześladowanych z powodów religijnych na świecie – to chrześcijanie. Niestety Zachód nic prawie o tym nie wie. Ludzie są prześladowani nie jako luteranie, katolicy, prawosławni, ale jako chrześcijanie. Przypomnijmy, że św. Jan Paweł II w swojej encyklice „Ut unum sint” użył sformułowania „ekumenizm męczenników”. Ich krew nie dzieli tylko łączy wszystkich chrześcijan. W tradycji chrześcijańskiej mamy twierdzenie: „Semen est sanguis christianorum” – „Krew męczenników jest nasieniem chrześcijan”. Krew tylu męczenników nie dzieli, ale łączy nas w Chrystusie.

Dlaczego ekumenizm stał się pasją Księdza Kardynała? Jak scharakteryzowałby Ksiądz Kardynał swoją ekumeniczną postawę i działalność?

– Jest moją pasją, gdyż jest pasją naszego Pana. W fundamentalnej modlitwie arcykapłańskiej z Ewangelii św. Jana Jezus, prosi, „aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał”. Jedność jest fundamentem wszelkiego ekumenicznego zaangażowania. Co charakterystyczne, Jezus nie wydaje apostołom rozkazu, ale prosi Ojca o jedność dla nich. Jeśli Jezus prosi o jedność, to cóż możemy lepszego uczynić niż odpowiedzieć na Jego prośbę. Co ważne, jedność jest warunkiem tego, aby świat uwierzył.

Jedność nie jest celem samym w sobie, lecz służy wiarygodnemu głoszeniu Ewangelii. Kiedyś jeden z Afrykańczyków spytał mnie, jak możemy być prawdziwymi chrześcijanami, jeśli na każdej górze głoszone jest inne orędzie. Zatem dążenie do jedności jest niezbędnym warunkiem ewangelizacji dzisiejszego świata.

W ekumenizmie Ksiądz Kardynał za jedno z najważniejszych zadań uważa wymianę darów. Czym zatem mamy się wzbogacać?

– Żaden z Kościołów nie jest wystarczająco bogaty na tyle, by nie potrzebować wzbogacenia od innych Kościołów. Ale też żaden z Kościołów nie jest na tyle ubogi, aby nie mógł wzbogacać innych. Każdy Kościół ma w sobie szczególne dary, którymi może się dzielić. Kościół prawosławny ma szczególny dar ukazywania kosmicznego wymiaru wiary i dbałości o dzieło Stworzenia. Nie jest czymś przypadkowym, że ekumeniczny patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I jest pionierem ekologicznej świadomości. Z kolei Kościoły protestanckie wzbogacają naszą świadomość wskazując na centralną rolę słowa Bożego w wierze. Natomiast szczególnym rysem Kościoła katolickiego jest jego uniwersalność. Jesteśmy Kościołem powszechnym o wymiarze światowym. Każdy Kościół ma szczególny charyzmat. Zatem ekumenizm znaczy także, że powinniśmy wzajemnie sobie pomagać i ukazywać światu charyzmaty każdego z Kościołów.

Księże Kardynale w kilku zdaniach, co jest najbardziej istotne obecnie w dialogu z Kościołem prawosławnym?

– Przypomnijmy, że w kwestii wiary prawie wszystko dzielimy z Kościołem prawosławnym. Papież Benedykt XVI w czasie spotkania z przedstawicielami Kościoła prawosławnego i Starożytnych Kościołów Wschodu w 2011 r. we Fryburgu Bryzgowijskim powiedział, że pośród Kościołów i Wspólnot chrześcijańskich prawosławie jest katolikom teologicznie najbliższe. Zarówno katolicy, jak i prawosławni mają tę samą strukturę Kościoła pierwszych wieków. Możemy więc mieć nadzieję, że niezbyt odległy jest dzień, kiedy ponownie będziemy mogli wspólnie sprawować Eucharystię.

Najważniejszym tematem dialogu jest kwestia sprawowania urzędu Piotrowego, prymatu biskupa Rzymu. Problemem jest jakie kompetencje, czy prawne powinien mieć papież. Kwestia urzędu papieskiego jest dyskutowana w kontekście synodalności. Zaznaczmy, że nie chodzi o znalezienie jakiego kompromisu, ale prowadzenie dialogu, by dojść do jednego celu. Przypomnijmy, że mocną stroną Kościoła prawosławnego jest jego synodalność, co podkreśla papież Franciszek. Z kolei naszą mocną stroną jest prymat. Papieżowi bardzo zależy na rozwoju synodalności w Kościele katolickim. Franciszek podkreśla jednak nieustannie, że synodalność to nie parlament, lecz procedura, która ma ułatwić dojście do jednomyślności.

A jakie najważniejsze problemy poruszane są w dialogu z Kościołami protestanckimi?

– Po Wspólnej Deklaracji w sprawie Nauki o Usprawiedliwieniu, która została podpisana w 1999 r. w Augsburgu z Kościołem luterańskim, podejmujemy dialog na temat centralnych kwestii rozumienia Kościoła, Eucharystii i urzędu jako warunku “wspólnoty stołu eucharystycznego”, co jest celem ekumenizmu. Cieszy mnie, że deklarację do podjęcia tej tematyki zgłosiły Kościół luterański Finlandii i Kościoły luterańskie Ameryki.

Jest Ksiądz Kardynał przewodniczącym Komisji ds. Religijnych Relacji z Żydami. Jak przedstawia się dialog z judaizmem?

– Ważne jest to, że judaizm nie jest dla nas jedną z wielu religii, lecz „matczyną ziemią” chrześcijaństwa. Ważne jest to, co Jan Paweł II powiedział podczas wizyty w rzymskiej synagodze w 1986 r., że judaizm nie jest dla nas czymś zewnętrznym, ale należy do wnętrza naszej wiary. Żydzi przywiązują wielką wagę do dialogu i współpracy z nami, szczególnie w walce z antysemityzmem, który na nowo odradza się w Niemczech i innych krajach Europy. Ale w naszym dialogu poruszamy wiele innych, głębokich teologicznie tematów.

Co uważa Ksiądz Kardynał za swoje największe osiągnięcie w dialogu ekumenicznym?

– Uważany za “ministra ds. ekumenizmu” Kościoła katolickiego, nie mam w swojej działalności jakichś wielkich osiągnięć, gdyż właściwym “ministrem ds. ekumenizmu” jest Duch Święty. Jako ludzie nie utworzymy prawdziwej jedności. Człowiek może tylko przyczyniać się do podziałów, co pokazuje historia i współczesność. Jedność jest darem Boga. To, abyśmy dążyli do otrzymania tego daru, jest naszym zadaniem. Możemy tylko cieszyć się i dziękować Bogu, że po II Soborze Watykańskim mamy papieży zaangażowanych w ekumenizm, z których każdy wniósł wielki wkład w ekumeniczne dzieło. W ostatnim czasie znaczącym wydarzeniem było spotkanie papieża Franciszka i patriarchy Moskwy w Hawanie w 2016. Był to niewątpliwie kamień milowy w relacjach z prawosławiem .

A co Ksiądz Kardynał uważa za porażkę?

– Porażką jest zawsze sytuacja, gdy nie daje się zajść tak daleko, jak się wcześniej zamierzało. W dialogu zależy to od obu stron, a nie tylko od jednej. Czasami miałem nadzieję, że w rozwiązywaniu wielu problemów można byłoby szybciej pójść do przodu, ale niestety nie mogłem dyktować tempa.

Mottem biskupim Księdza Kardynała są słowa: „Ut sit in omnibus Christus primatum tenes” – “Aby Chrystus zyskał pierwszeństwo we wszystkim”. Dlaczego te słowa?

– Jestem głęboko przekonany, że istotą kryzysu wiary, jaki obecnie przeżywamy, jest kryzys wiary w Jezusa Chrystusa, choć zazwyczaj mówimy wiele o kryzysie Kościoła. Po II Soborze Watykańskim wielu mówiło „tak” dla Jezusa, „nie” dla Kościoła, co jest symptomem kryzysu instytucji Kościoła.

Myślę, że o wiele głębszym problemem jest to, co można wyrazić także w krótkim sformułowaniu: „tak” dla Jezusa, „nie” dla Boga. Wiele osób, także chrześcijan, jest zachwyconych humanizmem Chrystusa, Jego ludzkim wymiarem, ale nie chce uwierzyć w Chrystusa, którego głosi Kościół jako jednorodzonego Syna Bożego, który za nasze grzechy poniósł śmierć na krzyżu, aby nas zbawić, a po swoim Zmartwychwstaniu powrócił do Królestwa Niebieskiego. Chrystus autentycznej wiary sprawia wielu ludziom kłopot. Podkreślmy, że chrześcijaństwo nie jest teorią, systemem etycznym, ale polega przede wszystkim na głębokiej, osobistej relacji z Chrystusem. Chrześcijaństwo bez tej osobistej relacji nie ma racji bytu.

W kapłańskim życiu Księdza Kardynała dużą rolę odegrał Jan Paweł II. Dlaczego?

– Jako biskup Bazylei miałem z Janem Pawłem II wiele osobistych kontaktów. Osobiście wyświęcił mnie na biskupa 6 stycznia 1996 r. Jest to dla mnie zawsze głębokie i niezapomniane przeżycie. Zresztą każde spotkanie z nim miało taki charakter. Ostatni raz spotkaliśmy się w 2003 r. na spotkaniu z młodzieżą w stolicy Szwajcarii Bernie. Była to jego przedostatnia podróż zagraniczna papieża na zaproszenie młodych ludzi, co było dla mnie bardzo znaczące. Jan Paweł II był pasjonatem ekumenizmu i wielkim ekumenistą z przekonania. Przypominał, że pierwsze tysiąclecie chrześcijaństwa było czasem jedności, drugie wielu podziałów, a trzecie ma za zadanie ponowne odnalezienie jedności chrześcijan. I temu zadaniu staram się być wierny.

Dziennikarze lubią przyklejać Księdzu Kardynałowi etykietki: konserwatysty albo progresisty…

– Jestem konserwatystą, gdyż obecnie nie ma nic ważniejszego jak konserwowanie tego co stworzone. Ale jestem też progresistą bo nie mogę usiedzieć na miejscu tylko muszę iść do przodu. To są kategorie polityczne, które o wiele więcej mówią o osobie, która ją przykleja niż tej, którą się etykietuje.

Na koniec zapytam, co jest największym marzeniem Księdza Kardynała, przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan?

– Marzenie na jawie czy we śnie?

Na jawie oczywiście. Senne są trudno uchwytne.

– Dla mnie byłoby czymś pięknym, gdybyśmy osiągnęli upragnioną jedność. Oczywiście wiem, że nie stanie się to za mojego życia. W tym kontekście wybrałem sobie patrona i jest nim Mojżesz, który otrzymał od Boga zadanie, by zaprowadzić Lud Izraela do Ziemi Obiecanej. Nigdy jej nie zobaczył, ale też nigdy nie zrezygnował, aby do niej dotrzeć. Wiem, że nie osiągniemy jedności za mojego życia, ale otrzymałem zadanie, abym zachęcał ludzi, by podążali drogą prowadzącą do jedności i nie rezygnowali, nawet wtedy, gdy wiedzą, że nie uda się im tego dożyć.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |