Na ekranie komputera nie może być widać żadnych krzyży ani innych symboli religijnych w tle. Taki nakaz otrzymali studenci uniwersytetu w Turynie, przygotowujący się do sesji egzaminacyjnej. Z powodu pandemii zajęcia na uczelni odbywają się w trybie zdalnym, tak samo prowadzone będą egzaminy semestralne. Dlatego właśnie uczelnia przygotowała listę zasad obowiązujących w czasie sesji internetowej.
Wprowadzono m.in. specjalne kontrolne softwery mające zapobiec ściąganiu, a także zakaz pokazywania w czasie egzaminu jakichkolwiek symboli politycznych i religijnych. O ile za słuszne studenci uznali niemanifestowanie swych poglądów politycznych, o tyle druga część rozporządzenia spotkała się z mocną falą krytyki. Podkreślono, że jest to wyraźny atak na wolność religijną, który w przyszłości może doprowadzić do tego, że na uczelni nie będzie już można nosić łańcuszka z krzyżykiem czy popularnego wśród młodych różańca na nadgarstku, a także pokazywać symboli innych religii. Jeden ze studentów stwierdził, że nie usunie z biurka figurki świętego ojca Pio, nawet jeśli będzie to oznaczało niemożność podejścia do egzaminu.
Decyzja wywołała burzę także na innych włoskich uczelniach, których studenci obawiają się, że także u nich zostaną wprowadzone podobne zasady. A od tego, jak podkreślają, już tylko jeden krok do wyrugowania symboli religijnych z przestrzeni publicznej. Wskazują jednocześnie, że egzaminator, wchodząc dzięki internetowi do ich domów, nie może decydować o tym, co znajduje się w ich prywatnej przestrzeni. Sprzeciwiając się decyzji władz przypominają, że krzyże na ścianach włoskich domów i wiszące na nich obrazy religijne, to część chrześcijańskiej kultury Italii, której nie można ignorować, a tym bardziej wymazać.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."