W rozmowie z KAI Bp Andrzej Malicki: cenił on obecny stan ruchu ekumenicznego w Polsce i przedstawił stojące przed nim problemy.
Do wzięcia udziału w nabożeństwach organizowanych w Tygodniu Powszechnej Modlitwy o Jedność Chrześcijan zachęcił bp Andrzej Malicki, superintendent naczelny Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego w RP i prezes Polskiej Rady Ekumenicznej. W rozmowie z KAI ocenił on obecny stan ruchu ekumenicznego w Polsce i przedstawił stojące przed nim problemy.
– Zauważalna jest pewna stagnacja w ruchu ekumenicznym. Odnoszę wrażenie, że bardzo często nasze wspólne spotkania są konwenansem – czymś, co było organizowane od lat, więc należy to kontynuować – stwierdził duchowny, wyznając, że brakuje mu „podejmowania konkretnych działań”. – Cały czas myślę, że Pan Bóg nas pyta: co jeszcze możecie wspólnie zrobić? – powiedział bp Malicki.
Zwrócił też uwagę, że także duchowni Kościołów należących do Polskiej Rady Ekumenicznej ponoszą przykre konsekwencje „nieprawidłowości, które dzieją się w Kościele rzymskokatolickim”, a konkretnie braku „definitywnego załatwienia spraw dotyczących moralności”. – Na podstawie samego wyglądu nikt nie odróżnia, czy ktoś jest duchownym rzymskokatolickim czy protestanckim – zauważył prezes Polskiej Rady Ekumenicznej.
KAI: Jak Ksiądz Biskup ocenia aktualną sytuację w ruchu ekumenicznym w Polsce?
– Będzie to z mojej strony ocena nad wyraz subiektywna. Mogę mówić głównie o swoich doświadczeniach z poprzednich parafii, w których służyłem przed objęciem stanowiska biskupa. Siedemnaście lat służyłem na Śląsku, konkretnie w Katowicach. Tamtejszy ekumenizm był dla mnie bardzo dobrą szkołą. Wiele się nauczyłem. Działania Śląskiego Oddziału Polskiej Rady Ekumenicznej i w ogóle śląskiej ekumeny były dla mnie wzorcem. Wspomnę tu chociażby o nabożeństwach Słowa, które odbywały zarówno w kościołach katolickich, jak i w kościołach protestanckich.
Natomiast po przyjściu do Warszawy bardzo często uczestniczę w nabożeństwach rytu konkretnego Kościoła. Jest to, moim zdaniem, troszkę wykluczające innych. Oczywiście można to na różne sposoby tłumaczyć, na przykład chęcią poznania liturgii innych wyznań. Natomiast bardziej przyjaźnie, przynajmniej z mojej perspektywy, czujemy się, kiedy odbywa się nabożeństwo Słowa, bo Słowo jest to samo dla wszystkich chrześcijan.
Zbliża się Tydzień Powszechnej Modlitwy o Jedność Chrześcijan. Jestem zaproszony do katedry warszawsko-praskiej, gdzie będą się odbywały Nieszpory, czyli właśnie nabożeństwo Słowa. Myślę, że jest to właściwa atmosfera i że chrześcijanie z innych Kościołów będą się tam dobrze czuli.
Zauważalna jest pewna stagnacja w ruchu ekumenicznym. Odnoszę wrażenie, że bardzo często nasze wspólne spotkania są konwenansem – czymś, co było organizowane od lat, więc należy to kontynuować. Chciałbym pewnej głębi. Brakuje mi też podejmowania konkretnych działań. Oczywiście jest kilka wspólnych inicjatyw, choćby gwiazdkowa akcja ewangelickiej Diakonii, prawosławnej Eleos i katolickiej Caritas, ale jest ich za mało.
Jeśli mogę zaryzykować, oceniam aktualną sytuację ekumeniczną na trzy z plusem. Mamy wiele do poprawienia.
KAI: Ekumenizm wydaje się dzisiaj czymś oczywistym w codziennym życiu Kościołów. A jeszcze 40-50 lat temu właściwie spotkania międzywyznaniowe były wydarzeniem…
– Spowszedniały. Kiedy porównujemy to, co było 40 lat temu z tym, co mamy dzisiaj, widzimy inny świat, absolutnie inną rzeczywistość. Ale czytając siedemnasty rozdział Ewangelii Jana: „Aby byli jedno”, wiemy, że jest to pewien imperatyw dany nam przez Chrystusa. Cały czas myślę, że Pan Bóg nas pyta: co jeszcze możecie wspólnie zrobić?
Zgadzam się, że wiele zostało zrobione. Tylko, że nie możemy na tym poprzestawać, nie możemy osiadać na laurach w poczuciu zadowolenia, że tak wiele się zrobiło. Myślę, że w zalewie tego, co jest obce naszej kulturze chrześcijaństwa zachodniego, musimy przede wszystkim, bez względu na to, do którego Kościoła należymy, stawać razem do wspólnej modlitwy.
KAI: Skoro potrzebne są dalsze kroki, to zapytam, jakie sprawy są obecnie omawiane w dialogu międzykościelnym w naszym kraju?
– Należy to rozpatrywać na dwóch płaszczyznach. Pierwszą jest Komisja Wspólna Konferencji Episkopatu Polski (KEP) i Polskiej Rady Ekumenicznej (PRE). Szereg spraw na bieżąco omawiamy podczas naszych spotkań. Podczas ostatniego otrzymaliśmy zaproszenie papieża Franciszka do włączenia się przez Kościoły PRE w proces synodalny, który się właśnie rozpoczął w Kościele rzymskokatolickim.
Omawialiśmy przygotowania do XI Zgromadzenia Ogólnego Światowej Rady Kościołów, które odbędzie się na przełomie sierpnia i września w Karlsruhe w Niemczech. W Warszawie mieli się w lutym spotkać europejscy delegaci na to zgromadzenie, jednak ze względu na pandemię odbędzie się ono jedynie online.
Działamy wspólnie na rzecz ekologii. W sierpniu minionego roku organizowana była razem z KEP i PRE Ekumeniczna Pielgrzymka dla Sprawiedliwości Klimatycznej, która startowała w Zielonej Górze i szła do Glasgow.
A na drugiej płaszczyźnie, na szczeblu rządowym, trzeba wspomnieć podpisanie w październiku minionego roku nowego porozumienia z Telewizją Polską w sprawie nadawania nabożeństw i audycji telewizyjnych przez PRE. Poprzednie porozumienie nie przystawało już do obecnej sytuacji i konieczne było wypracowanie nowego.
Omawiamy również sprawy, które dotyczą naszej codzienności, choćby kwestii najbardziej palącej, czyli pandemii koronawirusa. Żałuję, że nie udało nam się wypracować wspólnego apelu Kościołów PRE w tej sprawie. Oczywiście każdy z Kościołów taki apel wystosował. Myślę jednak, że głos PRE jako całości byłby lepiej przyjęty i być może miałby większy wydźwięk. KEP opublikowała taki apel i wiele razy w tych kwestiach się wypowiadała. Natomiast proszę wziąć po uwagę, że w PRE jest siedem Kościołów o różnej tradycji, o różnej historii, o różnym spojrzeniu na bieżącą sytuację w naszym kraju. Stąd bierze się trudność w uzgodnieniu wspólnego apelu. Ale cieszę się, że każdy Kościół wystosował apel, zachowując własną wrażliwość na tę tematykę. Przez wielu jest ona interpretowana w sposób polityczny, dlatego trzeba uszanować tę wrażliwość poszczególnych Kościołów.
Bardzo istotną kwestią dla nas jest to, co dzieje się na granicy polsko-białoruskiej. PRE ma ekumeniczny punkt konsultacyjny do spraw migracji „Gościnny Kościół”. Jako Kościoły, mając bardzo ograniczone możliwości, staramy się być pomocni w różny sposób, łącznie z wyjazdami na granicę, dowożąc ciepłe ubrania, środki higieniczne itp.
Gdy chodzi o kwestie związane z ekologią, wspomniałem już o Ekumenicznej Pielgrzymce dla Sprawiedliwości Klimatycznej. PRE prowadzi również projekt EkoKościół, czyli program certyfikacji i wsparcia parafii i instytucji kościelnych, które chcą wdrożyć w życie rozwiązania przyjazne środowisku. Wpisuje się on w nasze wspólne działania na rzecz zachowania planety i ochrony środowiska.
KAI: Czy nie przydałoby się, aby chrześcijanie różnych wyznań częściej wspólnie zabierali głos w sprawach interesujących społeczeństwo? Bo w przestrzeni publicznej mogłoby to mieć znacznie większą wagę, niż gdy swe oświadczenie wydaje jeden Kościół.
– Jak najbardziej. Był już wspólny apel o odnowę stworzenia. Występowaliśmy razem z KEP z apelem dotyczącym poszanowania i świętowania niedzieli. W 2016 roku PRE wystosowała apel w sprawie uchodźców, gdy zaczął się kryzys uchodźczy na Morzu Śródziemnym. Oprócz inicjatyw PRE były też apele i działania poszczególnych Kościołów.
Myślę, że na najbliższym spotkaniu Komisji Wspólnej KEP i PRE będziemy apelować o to, by wspólnie występować także w bieżących sprawach dotyczących społeczeństwa. Wiemy, co dzieje się wokół nas. Ale znając pewne napięcia polityczne, jako PRE nie chcielibyśmy być w żaden sposób utożsamiani z jakąś opcją polityczną. Oczywiście, będąc obywatelami tego kraju, mamy prawo wyrażać swoje opinie i z pewnych działań władzy jesteśmy zadowoleni, a z innych być może nie. Natomiast dalecy jesteśmy od tego, by angażować się na bieżąco. Jak już wspomniałem, w PRE trudno czasem jest ustalić wspólne oświadczenia siedmiu Kościołów.
KAI: Jakie inne problemy napotyka polska ekumenia?
– Od pewnego czasu słyszymy o nieprawidłowościach, które dzieją się w Kościele rzymskokatolickim. Brak definitywnego załatwienia spraw dotyczących moralności rykoszetem odbija się też na Kościołach PRE. Na podstawie samego wyglądu nikt nie odróżnia, czy ktoś jest duchownym rzymskokatolickim czy protestanckim.
Niedawno wychodziłem z metra, ubrany jak duchowny. Ulicą z naprzeciwka nadszedł pan solidnej postury (a ja nie jestem ani zbyt wysoki, ani zbyt potężny) i podchodząc bardzo blisko mnie, patrzył mi w oczy. Zamiast pozdrowienia: „Szczęść Boże”, jak zazwyczaj, usłyszałem od niego nieparlamentarne słowa. Wyzwał mnie od pedofilów. Nie ukrywam, że stanąłem zszokowany. I co mogłem powiedzieć? „Przepraszam, ja nie z tego Kościoła?”. W ogóle nie wszedłem w dialog z tym panem i poszedłem dalej. Innym razem na przejściu dla pieszych czekałem na zielone światło. Jakiś pan stanął koło mnie, spojrzał na koloratkę, splunął i przeszedł dalej. To świadczy o nastawieniu społeczeństwa. Być może są to ekstremalne przykłady, ale jestem pastorem trzydzieści kilka lat i widzę ogromną ewolucję w reagowaniu na duchownych. Na tym cierpi cały Kościół.
Wspomniałem już o stagnacji w ekumenii. Ale są w niej nadal entuzjaści, którzy bez względu na zmieniający się klimat współpracy ekumenicznej mają w swoim DNA wspólne stawanie przed Panem Bogiem. I myślę, że dzięki takim entuzjastom nie tylko przetrwamy, ale będziemy mogli się dalej rozwijać. Dlatego mówiąc o problemach, mogę wyrazić pragnienie: daj, Panie Boże, więcej takich entuzjastów!
Pamiętam z moich czasów śląskich spotkanie z rodziną z Kościoła rzymskokatolickiego, z którą zapoczątkowaliśmy wspólną modlitwę za miasto, konkretnie za Katowice. Później modliliśmy się za region śląski. Był to początek czegoś dobrego, co działo się w naszym środowisku. A poznaliśmy się, bo nasze dzieci chodziły do tej samej klasy w szkole. Byliśmy razem w trójce klasowej, w radzie szkoły. I od słowa do słowa okazało się, że leży nam na sercu wspólna modlitwa chrześcijan, więc zróbmy coś razem. W naszej kaplicy metodystycznej spotykaliśmy się przez kilkanaście lat na wspólnej modlitwie. Był to dobry początek wielu inicjatyw. Dlatego myślę, że oprócz działań na tak zwanej górze, bardzo istotnym jest to, co dzieje się na dole, co dzieje się w sercach ludzkich, co dzieje się u wiernych, co dzieje się u pastorów, u księży, którzy chcą się spotykać i wspólnie modlić. To może łamać lody, podziały, stereotypy, które dalej funkcjonują.
Chciałbym zwrócić uwagę na jedną ważną rzecz: bardzo często słyszę w radiu czy w telewizji informację typu: „Katolicy obchodzą dzisiaj Boże Narodzenie”. Próbuję, gdzie mogę tę sprawę prostować i wyjaśniać, że nie tylko katolicy, bo jest ono również w kalendarzu innych Kościołów.
KAI: Już jakiś czas temu w ruchu ekumenicznym narzekano, że na nabożeństwa ekumeniczne przychodzi głównie starsze, odchodzące pokolenie. Co zrobić, żeby do ekumenii przyciągnąć ludzi młodych?
– Sekularyzacja i tak zwany postmodernizm sprawiają, że wielu młodych odchodzi od Kościoła, nie tylko od działalności ekumenicznej. Szukają alternatyw, szukają miejsca, gdzie będą mogli się rozwijać, gdzie będą mogli się spełniać jako ludzie. Odchodzą do różnego rodzaju ruchów, które niekoniecznie podzielają wartości chrześcijańskie. Każdy z nas potrzebuje jakichś wartości, kogoś, za kim pójdzie, kogo będzie słuchał itd. Cieszą mnie wszelkie inicjatywy różnych Kościołów, mające sprawić, żebyśmy nie tracili młodych, na przykład te, które podejmuje abp Grzegorz Ryś. Niedługo odbędzie się w Łodzi konferencja dotycząca liderów młodzieżowych, na którą zostaliśmy zaproszeni jako PRE. Również Polskie Forum Chrześcijańskie podejmuje szereg ekumenicznych inicjatyw: konferencji, spotkań dotyczących młodych, ale także młodych małżeństw, po to, by tego młodego pokolenia nie stracić.
Pamiętam, że gdy byłem student Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, w ramach Tygodnia Powszechnej Modlitwy o Jedność Chrześcijan organizowane były nabożeństwa młodzieżowe. Teraz już nie ma tej inicjatywy, bo za bardzo nie ma dla kogo tych nabożeństw odprawiać…
Mamy komisję młodzieżową w Polskiej Radzie Ekumenicznej, która podejmuje pewne próby działań, jak na przykład zeszłoroczny zjazd młodzieżowy PRE – niezbyt liczny, ale młodzi mieli okazję poznać inne Kościoły, odwiedzić je, usłyszeć troszkę na temat ich historii i teologii itd. Tak więc różne inicjatywy są podejmowane, ale efekty – trzeba powiedzieć jasno i wyraźnie – na razie są mizerne.
KAI: Wspomniał Ksiądz Biskup o tym, że Kościoły PRE są zaproszone do udziału w procesie synodalnym. Czy wiadomo już w jaki sposób włączą się w ten proces?
– Podczas ostatniego spotkania Komisji Wspólnej KEP i PRE padła pod adresem naszych Kościołów prośba, żebyśmy zgłaszali tematykę, która z naszego punktu widzenia powinna być poruszana w procesie synodalnym. Zajmiemy się tym na najbliższych posiedzeniach władz PRE. Chcielibyśmy tę sprawę najpierw przedyskutować w łonie naszych Kościołów i ewentualnie podczas wiosennego spotkania przedstawić naszą perspektywę partnerom z Kościoła rzymskokatolickiego. W tej chwili za wcześnie jest mówić o konkretach. To jest sprawa z grudnia, mamy styczeń, myślę, że w marcu będziemy gotowi na ich przedstawienie.
KAI: Wydaje mi się, że zarówno Kościół prawosławny, jak i Kościoły protestanckie w dużej mierze opierają się na synodalności, mogą więc się podzielić doświadczeniem, jak ona działa w praktyce…
– Oczywiście. Przedstawię to z naszej, metodystycznej perspektywy. Od samego początku istnienia Kościoła ewangelicko-metodystycznego naszym wyróżnikiem była synodalność. Po angielsku często nazywaliśmy to Holy Conferencing, czyli świętym konferowaniem. Do dzisiejszego dnia konferencja jest najwyższą władzą w Kościele. Myślę tutaj o konferencji generalnej, która odbywa się raz na cztery lata, najczęściej w Stanach Zjednoczonych. Na szczeblu europejskim mamy konferencje centralne, a na szczeblu krajowym – konferencje doroczne. Zapadają na nich najważniejsze decyzje. W naszym Kościele konferencyjność, rozmawianie i odnajdywanie konsensusu zawsze było priorytetem, ponieważ jeszcze nigdy tak nie było, żeby jeden wiedział najlepiej. Chcemy się dzielić, chcemy dyskutować i w modlitwie, z Bożą pomocą, podejmować najlepsze decyzje.
KAI: Jaki jest obecny stan Kościoła ewangelicko-metodystycznego w Polsce?
– Kościół ewangelicko-metodystyczny w minionym roku obchodził stulecie istnienia w naszym kraju. Jesteśmy więc bardzo młodym tworem eklezjalnym. Ale nasze korzenie sięgają XVIII-wiecznej Anglii i przebudzenia metodystycznego w łonie Kościoła anglikańskiego. Zapoczątkowali je dwaj duchowni anglikańscy, bracia: Jan i Karol Wesleyowie. Później misjonarze zawędrowali do Stanów Zjednoczonych, gdzie w 1784 roku, podczas tzw. konferencji gwiazdkowej oficjalnie utworzono Kościół metodystyczny. Po wielu latach i rozłamach powstał w 1964 roku Zjednoczony Kościół Metodystyczny, który skupiał różnego rodzaju nurty przebudzeniowe.
Pierwsi amerykańscy misjonarze dotarli do Polski w 1919-1920 roku na zaproszenie m.in. ówczesnego premiera Ignacego Paderewskiego, wybitnego pianisty, który koncertował w Stanach Zjednoczonych. Były to lata trudne gospodarczo dla naszego kraju, więc Paderewski zaprosił amerykańskich metodystów, by organizowali pomoc charytatywną dla Polski. Przy okazji metodyści zaczęli uczyć języka angielskiego. Zrodziła się potrzeba wspólnych modlitw, odprawiania nabożeństw, więc również przy okazji powstał Kościół. Takie były początki.
W swoim rozkwicie w latach powojennych Kościół ewangelicko-metodystyczny osiągał 20-30 tysięcy wiernych. Dzisiaj jest nas około 4,5 tysiąca, mamy około 50 parafii i miejsc kaznodziejskich. Główne skupisko metodystów znajduje się na Warmii i Mazurach, gdzie zaraz po wojnie dosyć intensywnie działała misja metodystyczna. Lata 80. XX wieku uczyniły duże spustoszenie, ponieważ mazurscy autochtoni masowo emigrowali z Polski, opuszczając parafie metodystyczne i ewangelicko-augsburskie.
Dzisiaj jest w Kościele około 30 duchownych, raczej w małych parafiach, liczących maksymalnie do 200 osób.
KAI: To idealna sytuacja dla pracy duszpasterskiej, bo można w sposób zindywidualizowany podejść do każdego wiernego…
– Ale duchownych i tak jest za mało, ponieważ czasami nasi pastorzy mają po dwie, nawet trzy parafie, liczące po 15-20 osób. Posiadamy piękne, zabytkowe kościoły na Mazurach, w których gromadzi się bardzo niewielka społeczność.
Duszpasterstwo metodystyczne rzeczywiście jest bardzo zindywidualizowane, personalne. Myślę, że 99 procent naszych duchownych zna swoich wiernych. Nie ma u nas czegoś takiego jak kolęda, są za to odwiedziny duszpasterskie, które nie odbywają się raz do roku. Mając 50 czy nawet 100 wiernych, duchowny dwu-, trzykrotnie w ciągu roku może odwiedzić każdą rodzinę, poznać ją, wspierać, pomagać. Bo rolą naszych duchownych jest nie tylko duszpasterstwo. Kiedy ludzie są w potrzebie, trzeba zakasać rękawy i wraz z parafianami np. na wsi przynieść węgiel osobie starszej, pomóc zrobić porządek w obejściu itp. To jest bardzo praktyczne chrześcijaństwo, nie polegające jedynie na nauczaniu, ale przede wszystkim na byciu z ludźmi. Cieszy mnie to, że nasi duchowni podejmują się czasami niełatwych wyzwań. Ja sam, będąc na kilku parafiach w Polsce, zawsze znałem swoich wiernych, wiedziałem wiele na temat ich życia, gdzie należy pomóc.
Tak wygląda nasz Kościół dzisiaj. Centrala mieści się w Warszawie. Oczywiście istnieją komitety duszpasterskie, zajmujące się dziećmi, młodzieżą, kobietami itd., ale są one w skali mikro w porównaniu z Kościołem rzymskokatolickim.
KAI: W tak niewielkiej wspólnocie siłą rzeczy dochodzi do małżeństw mieszanych wyznaniowo. Czy istnieje wspólne, katolicko-metodystyczne duszpasterstwo dla takich małżeństw?
– Minęło już dziesięć lat od złożenia w Watykanie dokumentu „Małżeństwo chrześcijańskie osób o różnej przynależności wyznaniowej. Deklaracja Kościołów w Polsce na początku trzeciego tysiąclecia”. Został on w 2011 roku przyjęty przez Kościoły członkowskie PRE i Kościół rzymskokatolicki w Polsce i wysłany do Watykanu do akceptacji. Odpowiedzi wciąż nie ma, a strona rzymskokatolicka w Polsce, pytana o tę sprawę, prosi o cierpliwość i zapewnia, że wszystko jest na dobrej drodze.
Małżeństwa mieszane rodzą pewne problemy, natury nawet prawnej. Najczęściej, jeśli jedna ze stron jest słabo związana z Kościołem ewangelicko-metodystycznym, ślub odbywa się w Kościele rzymskokatolickim i bardzo często tracimy taką osobę. Ale na podstawie mojej praktyki duszpasterskiej powiedziałbym, że w 80 procentach przypadków dzieje się odwrotnie. Raczej nasi młodzi są na tyle zdeterminowani, że zachęcają swoich partnerów – przyszłych małżonków z Kościoła rzymskokatolickiego – żeby stali się częścią naszego Kościoła albo byli przynajmniej jego sympatykami, czyli nie konwertowali, zachowując swoje wyznanie, ale pobierali się w naszym Kościele z wszystkimi tego konsekwencjami, również z późniejszym chrztem dzieci, ich nauczaniem katechetycznym itd.
Dlatego dla nas jest troszkę trudne i niezrozumiałe, dlaczego te młyny watykańskie tak powoli mielą…
KAI:… tym bardziej, że ten polski dokument był wzorowany na włoskim, który uzyskał aprobatę Stolicy Apostolskiej.
– Dokładnie. Nie wiem, czy Polska nie jest ostatnim krajem Europie, który nie ma uregulowanego statusu małżeństw mieszanych wyznaniowo. W swojej praktyce duszpasterskiej, gdy byłem zapraszany do kościoła rzymskokatolickiego, by towarzyszyć młodym przy zawieraniu sakramentu małżeństwa (trzeba wziąć pod uwagę, że w Kościele metodystycznym małżeństwo nie jest sakramentem), moja rola była bardziej rolą gościa. Mogłem się pomodlić, ewentualnie skierować jakieś słowo, natomiast małżeństwo błogosławił duchowny rzymskokatolicki.
KAI: A może warto, by PRE wystosowała w sprawie losów tego dokumentu zapytanie do Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan?
– Wspominaliśmy o tym, gdy kilka lat temu kard. Kurt Koch spotkał się z Polską Radą Ekumeniczną. Jest to kwestia delikatna… Ale jako Kościoły mniejszościowe chcielibyśmy być traktowani jako partnerzy. Wiem, że w Polsce jesteśmy małymi Kościołami, że cały Kościół ewangelicko-metodystyczny jest wielkości jednej średniej parafii rzymskokatolickiej w naszym kraju. Ale wielkość tych wielkich mierzy się stosunkiem do tych mniejszych, prawda? Nieważne jak wielki jesteś, ale ważne jak wielkie masz serce i jak bardzo potrafisz zrozumieć innych.
KAI: Jak będzie wyglądał tegoroczny Tydzień Powszechnej Modlitwy o Jedność Chrześcijan?
– Tegoroczny Tydzień Powszechnej Modlitwy o Jedność Chrześcijan odbywa się pod hasłem: „Zobaczyliśmy Jego gwiazdę na Wschodzie i przyszliśmy oddać Mu pokłon” (Mt 2, 2). Materiały do wspólnej modlitwy, jak co roku, zostały przygotowane przez grupę wyłonioną przez Radę ds. Ekumenizmu KEP i PRE. Spotykamy się od 18 do 25 stycznia w bratnich Kościołach na wspólnej modlitwie. Mam nadzieję, że w większości będą to Nieszpory.
Zasadą tych spotkań jest wymiana kaznodziejów. Ja w tym roku zostałem poproszony przez bp. Romualda Kamińskiego do wygłoszenia słowa w katedrze warszawsko-praskiej. Będę miał również okazję głosić słowo Boże we wspólnocie Chemin Neuf w Warszawie-Wesołej.
W większości naszych Kościołów w tym roku wracamy do spotkań i nabożeństw stacjonarnych. Jest zalecenie, by raczej nie organizować wspólnych agap – z wiadomych względów. Poszczególne oddziały PRE decydują samodzielnie o formie i o ilości wspólnych nabożeństw.
Temat tegorocznego tygodnia ekumenicznego wybrała Rada Kościołów Bliskiego Wschodu z siedzibą w Bejrucie. Jest to dla nas zachętą do szczególnej modlitwy za tamtejszych chrześcijan.
KAI: W poprzednich latach kolekta była przeznaczana na potrzeby wspólnoty, która wybrała temat Tygodnia.
– Tak, ale w tym roku KEP i PRE podjęły decyzję, że kolektę przeznaczymy na pomoc dla Lasek. Nie będzie to pomoc anonimowa, ale konkretna pomoc dla Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, które prowadzi tam swą działalność charytatywną na rzecz ociemniałych.
Jako nowo wybrany prezes Polskiej Rady Ekumenicznej, który piastuje swój urząd od września minionego roku, chciałbym bardzo serdecznie zachęcić do wzięcia udziału w nabożeństwach organizowanych w Tygodniu Powszechnej Modlitwy o Jedność Chrześcijan. Niech Pan Bóg błogosławi, niech Pan Bóg prowadzi! Sprawiajmy, choćby w małej części, by Chrystus patrząc na nas i modląc się do swojego Ojca, „aby byli jedno”, uśmiechał się, kiedy nas widzi na wspólnych nabożeństwach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."
Według niego Putin to człowiek... pojednania i budowniczy kościołów.