„Większość duchowieństwa naszego Kościoła głęboko się myli, co do wojny na Ukrainie” – powiedział o. Ioan Budrin, ksiądz należący do patriarchatu moskiewskiego Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, pracujący w Karabanowie.
Wioska, w której jest proboszczem, oddalona jest od Moskwy o 400 km. O. Budrin jest ceniony przez parafian jako dobry duszpasterz. Jego postawa od początku wojny nie podoba się władzy. Został przed kilkoma tygodniami zatrzymany przez policję i ukarany grzywną, ponieważ w jednym ze swoich kazań stanowczo stwierdził, że nie można łamać piątego przykazania. „Rosyjscy żołnierze zabijają swoich braci i siostry w Chrystusie” – mówił kapłan. W chwili wybuchu wojny na stronie internetowej parafii zamieścił komunikat „o niedopuszczalności rozlewu krwi”, co także spotkało się z karą finansową i zakazem publikowania w mediach. Solidarni z księdzem parafianie oraz życzliwi ludzie z zagranicy, którzy dowiedzieli się o sprawie, pomogli mu zapłacić grzywnę.
Jak przyznaje ksiądz, ostatnie wydarzenia sprawiły, że wyostrzyła się jego czujność, co sprawia, że czuje odpływ sił. „Ponieważ dostałem zakaz publikowania na stronie parafii, korzystam przede wszystkim z aplikacji na telefon, by przekazać ludziom swoje zdanie, co czuję i myślę. Nie lubię udawać. Najważniejsze jest podtrzymanie wiary u ludzi. Wielu pisało, że te słowa pomogły im, gdy ich wiara się zachwiała” – zaznaczył o. Budrin.
Jednocześnie, dla o. Budrina, doświadczenie bycia karanym i ściganym przez ludzi, którzy żądali nawet jego usunięcia z parafii, stało się darem od Boga. „Zobaczyłem, że każdy człowiek nosi w sobie własne potępienie, własny wyrok. Dokonując wyborów w kluczowych momentach swojego życia, każdy człowiek jest oskarżycielem, sędzią i katem. Jest mi żal tych, którzy występowali przeciw mnie, są tak szczerzy w swoim samouwielbieniu i złośliwości…” – dodał duchowny.
Jak podkreślił, choć brzmi to bardzo prosto, chrześcijanin powinien bardziej niż kiedykolwiek dawać dzisiaj świadectwo miłości i tego, że ona nie zanikła, pomimo wszystkich okrucieństw wojny. Zdaniem duszpasterza, apele o zakończenie wojny są bezcelowe, ponieważ ci, którzy są za nią odpowiedzialni, są wobec takich głosów niewzruszeni. „Wojna będzie trwała tak długo, jak Bóg pozwoli – stwierdza ksiądz – Nie ma sensu potępianie: to powoduje tylko większą nienawiść. Sens odnajduję w słowach i czynach miłości, pomagam uchodźcom przebaczać i modlić się za ich wrogów”.
Choć czasem boi się tego, co go spotka, perspektywa obecnego życia, śmierci i wieczności sprawia, że spokojniej przyjmuje obecne trudne chwile.
Oceniając postawę swoich braci w kapłaństwie w Rosyjskim Kościele Prawosławnym o. Budrin zdecydowanie stwierdza, że mija się ona z chrześcijaństwem. „Większość duchowieństwa naszego Kościoła głęboko się myli, co do wojny na Ukrainie. Nie jest ona oparta na przykazaniach miłości i niesie ze sobą całkowicie światowe racje”. Zaznaczył jednocześnie, że nie zamierza potępiać błądzących. „Oni odpowiedzą przed Bogiem. Jeśli nie potrafią kochać, nie mogą okazywać innym tego, czego nie mają. Jeśli nie mam talentu do tańca, nie będę tańczył, choćbym bardzo się starał”. Duchowny nie uważa także, że patriarcha Cyryl jest heretykiem. Nie pomija w liturgii jego imienia. „Bóg osądzi jego grzechy. Mamy modlić się za wrogów, ale nie za patriarchę?” – pyta duchowny.
Wojna jest sprawdzianem człowieczeństwa ludzkości. „To katastrofa dla Ukrainy, ale i dla Rosji. Te dni to egzamin dla całego świata. Bóg wezwał teraz każdego by ujawnił przed nim kim jest, czym jest jego istota. Dziś zależy to od naszych czynów i słów”.
Rosną m.in ograniczenia w zakresie deklaracji chrześcijańskiego światopoglądu w życiu publicznym.
"Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali."