Zamordowany w 2005 roku podczas modlitwy wieczornej, założyciel międzynarodowej, ekumenicznej wspólnoty chrześcijańskiej o charakterze monastycznym w Taizé, brat Roger pozostaje nadal przykładem pokoju i pojednania. Historia wspólnoty brata Rogera sięga II wojny światowej, kiedy otworzył dom dla prześladowanych Żydów.
Dwadzieścia lat po śmierci założyciela międzynarodowej ekumenicznej wspólnoty monastycznej z Taizé – zabitego 16 sierpnia 2005 roku przez niezrównoważoną kobietę, która ugodziła go nożem podczas modlitwy wieczornej – jego obecny następca, przeor brat Matthew, zauważa, że te dwie dekady bolesnej nieobecności były czasem, aby pogłębić i lepiej zrozumieć jego wizję człowieka i Kościoła: „On widział wspólnotę Kościoła jako tajemnicę komunii. Często mówił, że są osoby, które już żyją jednością w Chrystusie, które wcielają w życie modlitwę Chrystusa: aby wszyscy byli jedno. I dziś to świadectwo pojednania jest niezbędne w świecie zdominowanym przez nienawiść, podziały i przemoc”.
Otwarte serce i umysł
Kiedy brat Roger przybył do małej francuskiej wioski Taizé, położonej w regionie Burgundia-Franche-Comté, był rok 1940, środek II wojny światowej. Sytuacja, która – jak zauważa brat Matthew – przypomina obecną, w której toczy się „trzecia wojna światowa w kawałkach”, jak wielokrotnie podkreślał papież Franciszek.
„Brat Roger – opowiada przeor w rozmowie z mediami watykańskimi – otworzył swój dom dla żydowskich uchodźców, którzy znajdowali się w trudnej i niebezpiecznej sytuacji. I modlił się z nimi. Nasza wspólnota została założona w czasie wojny i to uczy nas, aby być blisko wszystkich narodów cierpiących, jak narody Ukrainy i Ziemi Świętej”.
Gesty miłości
To właśnie ten pierwszy gest gościnności i nieograniczonego dzielenia się można uznać za jeden z początkowych aktów założycielskich wspólnoty opartej na trzech zasadniczych filarach: byciu jednością chrześcijan należących do różnych wyznań, praktykowaniu wspólnej modlitwy oraz przyjmowaniu innych, zwłaszcza młodych. Od momentu powstania aż po dziś dzień – wyjaśnia brat Matthew – „staramy się osiągać coraz większą współodpowiedzialność, również dzięki pozytywnym owocom niedawnego Synodu o synodalności. Wzajemne słuchanie zawsze było i pozostaje dla nas fundamentalne”.
W słuchaniu Boga
Decyzja o zatrzymaniu się w Taizé po opuszczeniu Szwajcarii, w której mieszkał, była dla brata Rogera opcją preferencyjną na rzecz ubogich: „On, który nie posiadał nic – wyjaśnia przeor – posłuchał głosu bardzo ubogiej staruszki, która poprosiła go, aby pozostał z nią w tej wiosce pogrążonej w biedzie”. W kolejnych latach brat Roger powie, że ten głos był głosem Boga, który wzywał go do wielkich rzeczy.
Hierarchowie ukraińscy o spotkaniu prawosławnego arcybiskupa Aleksego z Putinem