publikacja 11.08.2010 14:27
Chemin Neuf to po francusku „nowa droga”. To też ulica w Lyonie, przy której powstała katolicka wspólnota pod tą samą nazwą. Wspólnota ma charakter ekumeniczny i mogą do niej należeć chrześcijanie różnych wyznań. Zielonogórzanin ks. Jacek Mleczko właśnie w tej wspólnocie odkrył swoją drogę i został kapłanem.
ks. Jacek Mleczko Archiwum prywatne
Po prostu modlitwa i praca. – Ktoś mi powiedział, że dla Jeana Vaniera, założyciela „Arki”, jednym ze znaków powołania do wspólnoty jest to, jak się czujemy tuż po przyjściu – opowiada. – Po dwóch tygodniach przedstawiciele wspólnoty powiedzieli mi, że czują, jakbym mieszkał tu od lat. Ja osobiście też czułem się jak w domu, ale wtedy chciałem zostać tylko rok, a nie na stałe. Jednak rzeczywiście coś w tym było. Przypomniałem sobie o tym później – dodaje. Mijały kolejne tygodnie, a zielonogórzanin poznawał wspólnotę, która prowadziła głównie rekolekcje, spotkania modlitewne, a także zajmowała się zakrystią przy parafii pw. Opatrzności Bożej. – Miałem proste życie i przyziemne posługi – wyjaśnia. Stawiał ścianki w pokojach podczas remontu, gotował dla piętnastoosobowej wspólnoty lub zajmował się nagłośnieniem podczas rekolekcji. Pobyt kończył się, ale decyzji nie było. – We wspólnocie powiedziano mi: chcesz rozeznawać, to warto, abyś przeżył rekolekcje ignacjańskie – opowiada ks. Jacek.
W poszukiwaniu drogi
I tak z Warszawy Jacek pojechał do Francji. – To były wspaniałe rekolekcje w ciszy. Oczywiście nie jest to łatwe, ale to fantastyczny środek, aby zobaczyć, co tak naprawdę liczy się dla mnie w życiu – zapewnia. Jego głównym celem było rozeznanie i podjęcie decyzji. – W pewnym sensie ten cel został osiągnięty. Ale jak to często z Panem Bogiem bywa – wysłuchuje nas, ale niekoniecznie w taki sposób, jakbyśmy tego chcieli. Tam podjąłem decyzję, że będę żył w celibacie – wyjaśnia. – Na koniec ksiądz, który był moim towarzyszem duchowym, powiedział mi, że powinienem przeznaczyć jeszcze więcej czasu. I zaproponował mi roczną formację w opactwie Hautecombe we Francji – dodaje.
Wyjazd do macierzystego domu Wspólnoty Chemin Neuf uznał za dobry pomysł. Wziął kolejną „dziekankę” i pojechał wcześniej do Francji, aby nauczyć się języka. – Po miesiącu mogłem już dogadać się w podstawowych sprawach, a później potrzebowałem trochę czasu, żeby się osłuchać – wspomina. W formacji uczestniczyło 45 osób z całego świata. – Rano mieliśmy wykłady, a po południu grupy dzielenia – opowiada ks. Jacek.
Uczestnicy formacji w grupach zwanych fraterniami robili wiele rzeczy razem. – Każdy widział,jak drugi pracuje, jak odpoczywa, jak się modli i co tak naprawdę mu w duszy gra – wyjaśnia.